Posty

Wyświetlam posty z etykietą uczesane

Liebster Blog. I trochę o moim własnym niemieckim.

Obraz
Bardzo dziękuję Sorbet za nominację. Byłam bardzo zaskoczona, ale z drugiej strony poczułam się mile połechtana. Ktoś lubi mój blog! Gdy ja nie mam czasu (mam wrażenie, że to będzie się pojawiało w każdym poście). Ale przejdźmy do rzeczy. Nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego mam nie odpowiadać w dialekcie frankfurckim? Chyba dlatego, że tutaj mówi się w brandenburskim, a czysto frankfurckiego nie ma. Ale że dialekt to forma mówiona, a nie pisana, daruję Wam to doświadczenie (choć tak właściwie od biedy potrafiłabym się tym posłużyć brandenburskim, ale hm, próbuję sobie wmawiać, że mi się nie podoba i tworzę własną wersję - zamiast iś-lautów i s-lautów mówię często sz, np. Isz musz insz Kino. Ale to też zależy z kim rozmawiam, czasem z mojego niemieckiego wychodzi taki totalny bełkot, brandenbursko-hochsprachowo-mój). Zasadą w tym TAGu jest odpowiedzenie na jedenaście pytań i nominowanie jedenastu blogów. Od razu mówię, że pokażę Wam mojego blogrolla z boku i powiem, że wszystkie te

10 kroków do lata: Sportowy tydzień.

Muszę przyznać, że trochę naciągnęłam ten tydzień i zamiast sportowego, zdecydowałam się po prostu na aktywny fizycznie. Powinnam przez przynajmniej trzy dni coś robić ze swoimi wątpliwej (choć i tak lepszej niż trzy miesiące temu) jakości mięśniami. Efekty oceńcie sami, bo ja jestem na granicy samozadowolenia i wyrzutów sumienia. Poniedziałek: Ćwiczenia rozciągające, które uważam za swoją osobistą porażkę. Bo co prawda je zrobiłam, ale zdecydowanie efekt nie był taki, jak oczekiwałam. Podziękujmy braku koordynacji ruchowej. Wtorek: Tu już się coś działo. Z racji Nocy Walpurgii (miałam napisać o tym post, ale już się przeterminowało, więc chyba zrezygnuję) utrzymywałam się na dwóch kijach, uciekałam w popłochu (czyli zwyczajnie szybko biegałam) przed dziećmi, wiedźmami i wilkołakiem oraz gnomami, następnie wisiałam na rzeczonych kijach, a potem tańczyłam dookoła ogniska. Środa: Wyjechaliśmy na jakąś wieś oddaloną od Frankfurtu o czterdzieści minut drogi i przekopywaliśmy tam og

10 kroków do lata: Maseczkowy tydzień.

Obraz
Co prawda ów tydzień trwał zaledwie kilka dni, ale dzielnie postanowiłam się nie wychylić i grzecznie zrobić maseczki. Na dzień dobry poszła ta z Nuxe o uroczym różanym zapachu, która nawilża, wygładza, ale reszta obiecywanych cudów pozostaje jednak tylko obietnicą. Używam jej, bo leży w łazience i się na mnie czasami patrzy, ale zachwytów nie ma. Za to bardzo lubię maski-kompresy z DermoPharma. Mogę spokojnie położyć je na twarz i choć należy trzymać je 15-20 minut, bez problemu można się zapomnieć, bo ani nie spływają z twarzy, ani nie zasychają. Bardzo lubię to wrażenie. Tym razem się odmładzałam i wystraszyłam moją współlokatorkę, pojawiając się w białej płachcie na twarzy. W tym czasie obejrzałam "Nędzników". Nie musiałam nakładać kremu na noc, moja skóra zdawała się być spokojna (co rzadko jej się zdarza), a ja byłam zadowolona. I tak oto minął pierwszy tydzień przygotowań do lata. Teraz nadszedł sportowy tydzień. To będzie zabawne!

10 kroków do lata.

Obraz
Kasia wymyśliła plan odnowy przed latem. Powiem Wam, że lato to dla mnie koszmar. Za gorąco. Duszno. Umieram. Ale pozytywne podejście do tych miesięcy i wkroczenie w nie z nową energią (którą błyskawicznie stracę, gdy będzie powyżej 25 stopni, szczęśliwa jestem przy osiemnastu) to genialny pomysł. Ja sama zabieram się za moje przygotowania do lata, a Wy zajrzyjcie do Kasi , by zobaczyć, co ona na ten temat napisała. Jeśli jednak nie chce się Wam tego zrobić, to przyjrzyjcie się poniższemu planowi odnowy. Nowy tydzień, nowe wyzwanie. Powodzenia! Ta biedronka jest kochana...

Poczta Polska.

Rzadko zdarza mi się wyklinać Pocztę Polską. Ale gdy już mi czymś podpadnie, to najchętniej wywróciłabym świat do góry nogami i wytrzepałabym ją z jego kieszeni. Zasilacz został zamówiony we wtorek. Moja niecierpliwość kazała mi zapłacić cztery złote więcej za priorytet, coby mieć go szybciej. I tak oto najdalej w piątek powinien przyjść. Awizo było. Poszłam na pocztę w sobotę rano i wściekła zorientowałam się, że to nie zasilacz, a książka! Już wtedy zaczęłam przeklinać - choć wtedy nie wiedziałam jeszcze kogo. Dziś zaś poszłam na pocztę tak z głupiego, żeby zapytać, czy czegoś dla mnie nie mają. I wtedy się zaczęło. Pod adresem listonosza i jego matki poleciały takie inwektywy, jakie z moich ust jeszcze nigdy nie wyszły. Okazało się, że ten... [tutaj epitety - sami sobie dopowiedzcie] w czwartek miał w rękach mój zasilacz, nawet doszedł z nim prawdopodobnie do akademika, po czym zaniósł go na pocztę, nie zostawiwszy awizo. Gdy zobaczyłam, kiedy paczkę (moją absolutnie pilną pacz

TAG: Kocham wiosnę.

Obraz
Kasia zaprosiła mnie do TAGu. A że jej nigdy nie odmawiam, dzielnie podejmuję się wyzwania. Co prawda chciałam to zrobić wczoraj, ale jakoś nie wyszło...  1. Ulubiony wiosenny lakier? Obecnie chyba nagie paznokcie. Jednak, idąc mostem, doszłam do wniosku, że mój Unicorn pasuje do mojego wiosennego nastroju. Żywy, delikatny i radosny.  2. Ulubiony wiosenny produkt do ust? Naturalnie i blado - balsam. Brakuje mi bardzo radosnego i trwałego różu, dlatego pozostanę przy tej opcji.  3. Ulubiony ciuch na wiosnę? Oczywiście najróżowsze! Co prawda poobijane, przeżarte przez zimową sól i z pourywanymi sznurówkami, ale to mój ulubiony element garderoby. Choć po niedzieli stwierdzam, że ciemnozielona bluzka, którą noszę tyłem naprzód, ponieważ ma za duży dekolt i wolę chodzić z nagimi plecami. Tak, zdecydowanie ona. 4. Ulubiony kwiatek? Narcyz. Od prawie zawsze. Sama już nie wiem, czy to wina mitu o narcyzie, Narcyzy Malfoy, czy po prostu mi się sam z siebie spodobał. 5. Ulubiony wiosen

Wyzwanie Foto: Dzień 7. - PARA

Obraz
To chyba był dla mnie najtrudniejszy temat w marcowym wyzwaniu. Zupełnie nie wiedziałam, co pokazać. Już nawet rozważałam moje stopy, do których istnienia zaczęłam się powoli przyzwyczajać. Chciałam też płatki owsiane i mleko sojowe, ale uznałam to poniekąd za idiotyczne. I naszły mnie te kolczyki. Dostałam je na osiemnastkę, a Kotek co jakiś czas stwierdza, że noszę kolczyki nie do pary, bo przecież są zupełnie różne... Czy na pewno? Bardzo je lubię. Sama nie potrafię wyjaśnić, dlaczego czuję się w nich dorosła.

Wyzwanie Foto: Dzień 6. - CYTAT

Obraz
Moja nauka żonglowania była dla mnie co najmniej niezadowalająca. Jednak pewnego dnia nastąpił przełom. Gdy kolejnego pojawiłam się w sali lustrzanej (bądź baletowej) i zaczęłam się bawić z tymi wypadającymi mi z rąk piłeczkami, jedna osoba zapytała: - Jak ci idzie? - Lepiej niż wczoraj, gorzej niż jutro. I od tej pory za każdym razem powtarzałam to zdanie. Motywujące, prawda? Oznacza postęp. A moje żonglowanie choć wciąż kiepskie, jest coraz lepsze. Choć trudno tę poprawę zauważyć.

Wyzwanie Foto: Dzień 5. - RUTYNA

Obraz
Czy dla Was rutyna też jest słowem o dość negatywnym ładunku? Czymś, co odziera życie z zaskoczeń i niespodzianek? Postanowiłam przełamać moje własne skojarzenie. Pomyślałam raczej o codzienności. Nic nie jest ostatnio dla mnie tak naturalne i oczywiste jak teatr. I gdy ta naklejka wpadła mi w ręce, od razu stała się doskonałym symbolem mojej codzienności. Przyklejenie jej sobie na twarz było odruchem (swoją drogą lubię naklejać naklejki na twarz - w Sylwestra miałam na policzku gwiazdkę, która następnie znalazła się na moim telefonie - obecnie na tym miejscu gości powyższa z logiem teatru), a potem pobiegłam zrobić zdjęcie. Teatr jest moją codziennością. Moją rutyną. Rutyną pełną niespodzianek, bo - choć mam dokładny plan pracy na cały miesiąc - zaskakuje mnie każdego dnia. Taka nierutynowa rutyna. Przełamana.

Wyzwanie Foto: Dzień 4. - KOLEKCJA

Obraz
Od trzech tygodni z dumą kolekcjonuję siniaki. To moje rany bojowe i symbole z teatru. Ciężka praca, by je zdobyć, obijanie się i niektóre siniaki-widmo, które pochodzą nie wiadomo skąd. Dziś zresztą dorobiłam się trzech nowych, ucząc się wskakiwać na stół. Wyszłam z tego bardzo poobijana i na kostkach mam takie rany, jakby mnie ktoś wiązał. Na pocieszenie pożarłam tabliczkę białej czekolady. Bo jakoś tak mi się jej chciało...

Wyzwanie Foto: Dzień 3. - MIĘKKI

Obraz
Lubię rzeczy miękkie, puchate, kudłate i miziate. Luuubię. Lubię także tę poduszkę, na której dziś spałam w teatrze w ramach drzemki popołudniowej. Lubię też ten gigantyczny, miękki sweter, który nosiłam przez pół dnia (bo ktoś uprzejmie mnie przykrył, gdy ujrzał mnie śpiącą, a ja sobie na dzisiejszy dzień ten sweter przywłaszczyłam - idealny). Rolada cytrynowa, którą właśnie pochłaniam na kolację, także jest miękka. A jakie miękkie będzie łóżko, gdy zaraz się do niego położę! O grubych, miękkich zimowych skarpetkach już nie wspominam, bo są oczywiste. Ten szalik też jest miękki, choć nie jest gruby. Mimo to bardzo go lubię.

Wyzwanie Foto: Dzień 2. - NIEBIESKI

Obraz
Jakie mam skojarzenia z niebieskim? Na pewno niebo. Woda. Mój Douglas Box of Beauty. Niebieska kosmetyczka w teatrze. I kiedyś był to mój ulubiony kolor. Dziś za niebieskim tak nie przepadam, bo czuję się z nim blado. Poza tym kwestia fotografowania tematycznie kolorowo mi nie podchodzi. Gdyby był różowy, byłoby łatwiej... Padło na Kroplę Beskidu. To moja ulubiona woda mineralna, której od dawna już nie miałam. Dziś zakupiłam świeżą butelkę. Po zjedzeniu na obiad dwóch kawałków ciasta (bo chciało mi się czegoś słodkiego...) nie mam już nawet ochoty na herbatę... I oto ona, wielce szanowna ekscelencja, dobra Kropla. (Zauważyliście tutaj kryptocytat ze "Śpiącej Królewny" Disneya?)

Wyzwanie Foto: Dzień 1. - ULUBIONA PORA DNIA

Obraz
Szczerze chciałam zacząć dziś wyzwanie leniwie i wrzucić stare zdjęcie. Ale nie! Zaparłam się i po drodze z teatru coś zrobiłam. Bo akurat to ta pora dnia, którą lubię najbardziej. Gdy jest ciemno, chłodno i tajemniczo. Dla mnie noc zawsze jest tajemnicza - nawet gdy nie robię nic nadzwyczajnego. Czy leży to w ludzkiej naturze? Strach przed tym, co może być ukryte w ciemności? Postaram się nie być monotematyczna w tej edycji wyzwania, ale już czuję, że spora ilość zdjęć będzie miała teatralny kontekst...

Praktykantka.

To nie tylko tytuł jednego z moich ulubionych opowiadań z kategorii Harry'ego Pottera, ale także mój obecny status zawodowy. Nie spodziewałam się, że w moim życiu będę w stanie zabrnąć do miejsca, gdzie spędzam 11-13 godzin dziennie (zależy, jak wyjdzie), po powrocie zastanawiam się, czy moje zakwasy objęły jeszcze większą część ciała (a da się?) i modlę się, żebym była w stanie podnieść się rano z łóżka (różnie bywa). Ciężko też mówić o regularnym jedzeniu posiłków. W porządku - jem regularnie. Rano musli i banan, później bliżej nieokreślony obiad (wczoraj była to sałatka w bułce, chyba wegetariański kebab, mniejsza o to). I na tym moje jedzenie się kończy gdzieś do godziny dwudziestej pierwszej, gdy wracam, patrzę tęsknie na rurki z kremem i zjadam na raz pół opakowania (właśnie teraz - do śniadania - zjadłam resztę, więc muszę kupić). Mimo pracy przez pół doby i braku czasu na cokolwiek (wyobrażacie sobie, że napisałam tylko pół recenzji książki, bo nie mam siły?) oraz braku

Wyzwanie Foto: dzień 7. - OSTATNIA RZECZ PRZED ZAŚNIĘCIEM

Obraz
Niektóre nałogi są niszczące. Ale są też takie, które jednocześnie niszczą i budują. Uzależnienie od komputera/Internetu jest jednym z nich. Przynajmniej moim zdaniem. Przyniosło mi tyle dobrego (złe trony są tak mało znaczące - zwykle - że nie warto się nad nimi rozwodzić), że nie potrafiłabym nazwać Internetu złem. A na pewno nie na serio. Ostatnią rzeczą przed snem jest właśnie Wunderkind (który wczoraj skończył dwa latka!) - czy to serial, czy blogi, czy rozmowa... Niemal zawsze jest on ostatnią rzeczą, jaką widzę przed snem. Z mniej materialnych jest to tworzenie różnych historii w głowie, jednak im nie potrafiłabym zrobić zdjęcia. A Wy byście potrafili?

Wyzwanie Foto: Dzień 6. - PASKI

Obraz
Każdy powód, by wypaćkać całą szyję kolorowymi kosmetykami jest dobry (i tak sukcesem jest, że nie zaczęłam się bawić też lakierami do paznokci...). Szczególnie, że nigdy wcześniej tego nie robiłam. Sam motyw pasków nigdy mi się nie podobał.

Najprzyjemniejsza paczka świata oraz Wyzwanie Foto: Dzień 5. - MIŁOŚĆ

Obraz
 Miłość jest trudnym tematem. To pojęcie tak abstrakcyjne, że ciężko nadać mu fizyczną formę. Oczywiście można przedstawić serce, ukochaną osobę, ale stwierdzenie, czym jest dla nas miłość? Muszę przyznać, że pewnie bym poległa przy tym temacie, gdyby po raz kolejny nie uratował mnie przypadek. Po mojej pomarańczy i mandarynce poszłam posłuchać "Pomarańczy i mandarynek" Grechuty i wtedy przypomniała mi się "Dumka na dwa serca". I mój szalony Kozak. Dla mnie miłość jest szaleństwem. Czymś obsesyjnym. Jednak nie w złym tego słowa znaczeniu, ale raczej w dobrym (byle bez przesady). Moim wymarzonym mężczyzną jest taki, który podpaliłby dla mnie świat. Jak na razie udało mi się osiągnąć raz takiego, który uznał, że co prawda podpalenia świata warta nie jestem, ale województwa już tak. Pnijmy się zatem w górę. I szukajmy własnego Kozaka.  Moja paczka zaś miała być książkowa. Moja Margaretka i inne tomu "Kształtu demona", którego uznałam za szkic do św

Wyzwanie Foto: Dzień 4. - LUTY JEST...

Obraz
Muszę opanować malownicze rwanie włosów z głowy, bo coś mi nie wyszło. Niemniej wydaje mi się, że można na zdjęciu zauważyć, że coś z włosami i moje pomarszczone czoło (kolejna rzecz do zapamiętania: oduczyć się je marszczyć) mówią coś o tym nieszczęsnym miesiącu. Fakt faktem - luty, choć zaczął się dopiero tydzień temu, już jest miesiącem moich zmartwień. Bo egzaminy (a ja wiecznie niedouczona, wiecznie z siebie niezadowolona i wiecznie narzekająca, że gdybym spędziła jeszcze jeden dzień , potrafiłabym udzielić doskonałych odpowiedzi na zadane pytania), bo praktyki, bo inne rzeczy... Luty jest koszmarem studenckim. Luty jest brakiem czasu. I nigdy nie lubiłam tego miesiąca, bo luty jest krótki i nawet go nie zauważałam. A gdy już zwróciłam na niego uwagę, to tylko dlatego, że dał mi się zdrowo we znaki.

Wywanie Foto: Dzień 3. - POMARAŃCZOWY

Obraz
Skoro mogą być kolaże, czemu nie rysunki? Dzisiejszy temat to problem z dwóch powodów: - nie lubię tego koloru - miałam tak zajęty dzień, że zapomniałam Dlatego już słaba i zniedołężniała uznałam, że łóżka nie opuszczę. Zresztą i tak nie miałam mandarynki, którą chciałam sfotografować. Dlatego narysowałam - pomarańczę i mandarynkę. O ile to rysunkiem można nazwać. O dziwo jestem nawet zadowolona z efektu.

Dzisiejszy dzień, czyli Wyzwanie Foto: Dzień 2. - ZABAWA

Obraz
Dziś miał być test, denerwowanie się i problemy z rozwiązaniem tematu dzisiejszego wyzwania. Bo jaka zabawa? Jak mogę ją zinterpretować? Niestety ciężko zrobić zdjęcie mnie idącej korytarzem i śpiewającej peseudooperowym głosem: "Mam najróżoooowszeeee". Bo, jak widać, założyłam je dzisiaj, nie przejmując się, że są poobijane i dni świetności dawno mają już za sobą. Do zabawy lekko założyłam jeansy, których od dłuższego czasu nie noszę, bo zaczęłam je uważać za niefajne. Fioletowa bluzka, różowe paznokcie i tańczenie po sali w celu rozładowania napięcia. Test nie był trudny, ale mogłabym napisać go lepiej. Głupia jestem i już. Zaś po nim obiad (niestety mój kuskus z tofu, warzywami i orzechami zaburzyłby mi kompozycję kolażu) i na stołówce granie (nie przeze mnie, a szkoda) na pianinie. Pianino zdecydowanie jest zabawą. Półgodzinny koncert dobrze robi na trawienie. Następnie wyjazd na zajęcia, które - było to dla nas oczywiste, że tak się stanie - się nie odbyły. I pisanie b