Posty

Wyświetlam posty z etykietą niemcy

Spacer nad Odrą i pożegnanie z teatrem.

Obraz
Siedzę w domu już od miesiąca. Nosi mnie i nie mam co ze sobą zrobić. Siedzenie całymi dniami przed komputerem to katorga. Mam już dość. Domu, siebie, świata. Chcę coś robić, ale powoli zauważam, że brakuje mi motywacji do czegokolwiek. Ledwo staczam się z łóżka każdego dnia. Wczoraj się zwyczajnie wkurzyłam i postanowiłam, że idę biegać - czy mi się to podoba czy nie! Z tego biegania wiele nie wynikło, bo po czterech i pół kilometra uznałam, że nie dam rady, więc przerzuciłam się na interwały, ale po niecałym kilometrze stwierdziłam, że i tego mi się nie chce. Usiadłam zatem na słupku i wpatrywałam się w Odrę, przeganiając latające dookoła mnie owady. I tak sobie rozmyślałam. O teatrze, o przyszłości, o przyjeździe mojej przyjaciółki w przyszłym miesiącu, o naturze, strefie komfortu, o sobie. Puściłam kilka kaczek na wodzie. Nie wyszłam poza trzy odbicia, a potem skończyły się płaskie kamyki i tyle z tej rozrywki. Zastanawiałam się, czy rośnie tam czosnek niedźwiedzi (w tym roku ja

Moja mała niemiecka Wielkanoc.

Obraz
Polskę podobno zasypało i można było lepić zające wielkanocne ze śniegu zamiast bałwanów. Nie zazdroszczę. Zima powinna być na Boże Narodzenie, a nie w środku lata - i u mnie przynajmniej ta druga część się zgadzała. Pomijając sporadyczne opady oraz gradobicia. Czyli mniej więcej trzy razy dziennie. Od lat nie przeżyłam tak typowego kwietnia! W teatrze graliśmy codziennie, ale z racji, iż w piątek rano, a potem dopiero w sobotę wieczorem, mieliśmy z moim Niemcem możliwość wybrania się do jego rodziców. Po obiedzie przyjechali dziadkowie na kawę - wypiłam kubek herbaty, zjadłam kilka kawałków sernika i poszłam się schować do łóżka. Moje bóle pleców w zeszłym tygodniu były naprawdę nieznośne i w zasadzie każdą wolną chwilę przesypiałam. Tym razem z kocykiem elektrycznym, który jest jeszcze bardziej genialnym wynalazkiem niż termofor. Po dwóch dniach takiej kuracji stanęłam na nogach - zdatna do poruszania się. Sobota była już ciekawsza. Zaliczyłam moje pierwsze szukanie prezentów scho

Najpiękniejsze słowa.

Obraz
Co sprawia, że słowo staje się piękne? Gdy myślę o pięknym słowie, przychodzi mi od razu do głowy Schmetterling , czyli motyl po niemiecku. Wprawdzie Cejrowski wyraził się na jego temat niezbyt przychylnie, niemniej nie znał on etymologii tego wyrazu. W końcu według wierzeń ludowych wiedźmy przylatują w postaci motyli, by kraść mleko i śmietanę. Pięknym słowem jest też Schatz - skarb. Tak nazywa mnie mój Niemiec. Ja zaś nazywam go Schnecke - ślimak - i to słowo często dostaje też dodatkowe określenia, w zależności od tego, jakie czyny mój Niemiec popełni. Może być dobrym ślimakiem, złym ślimakiem, a ostatnio został złym niemieckim ślimakiem. Czasem jest też ślimakiem nocnym. Kocham niemieckie słowotwórstwo! W końcu to stąd wywodzi się Kichererbse (cieciorka), którym to słowem określił mnie tata mojego Niemca, gdy chichotałam w trakcie rozmowy telefonicznej. Kichern to chichotać właśnie. A że mój Niemiec niechętnie się goli, to ja go ochrzciłam Stachelbeere (agrest) od stacheln

Weekend w skrócie: zabawy z kotem, jezioro i kościół w Zaue. Oraz bomba w budynku (prawie) naprzeciwko.

Jakiś miesiąc temu spędziliśmy z moim Niemcem nasz ostatni wolny weekend u jego rodziców. Jego mama miała urodziny, więc przy okazji pojechaliśmy do sąsiedniej miejscowości, ponieważ urodził się mały kangurek. Niestety gdy dotarliśmy, już nie był na zewnątrz i go nie zobaczyliśmy, za to dorosłe kangury już tak, choć stały dość daleko i ich nie nagraliśmy. Zresztą nie robiły też nic ciekawego. Stały. A potem leżały. Za to chwilę później przeszliśmy się do jeziora, którego wycinek możecie zobaczyć w filmiku. A ja dostawałam ataku paniki, gdy odkryłam, że podest, do którego przywiązane były łodzie, unosił się na wodzie i był jedną z ostatnich rzeczy na świecie, które nazwałabym stabilnymi. Kolejnym celem był kościół w Zaue. Kościół sam w sobie mnie nie interesuje, ale ten był stary, minimalistyczny i miał cudowną atmosferę. A może urzekł mnie fragment starego cmentarza. Muszę przyznać, że czułam się jak w Wiedźminie, gdy ów cmentarzyk zobaczyłam. Zaczęłam już wypatrywać ghuli i inn

Jak spędzić niedzielę i nie zwariować.

Obraz
 Bóg mi świadkiem, że całe życie nie znosiłam niedziel. W ostatnim czasie je trochę lubię, bo to właśnie w te dni zdarza się, że z moim Niemcem mamy oboje wolne i możemy spędzić ze sobą cały dzień, leniwie wylegując się w łóżku, jedząc wspólnie śniadanie (w tygodniu jestem zbyt leniwa, by wstać i z nim zjeść) i oglądając coś. Gorzej jest, gdy niedziela okazuje się ostatnim terminem wysłania kolejnego fragmentu pracy licencjackiej. Który to fragment zaczęło się w sobotę. A ten fragment jest dokończeniem fragmentu, który należało wysłać poprzednim razem. Czyli jesteśmy w czarnej dupie. Mamy problem. Nie, to ja mam problem. Gdy już spędziłam dwie trzecie dnia na pisaniu (i dyktowaniu przepisu na genialną zupę rzodkiewkową ) i doszłam nawet do jakiś wniosków, złapałam mojego mężczyznę za rękę i powiedziałam, że idziemy. Zapytał, dokąd. Odpowiedziałam, że mu nie powiem. Nie musi się bać, będzie tylko strasznie. Zapytał, czy pojedziemy nad jezioro. Zaraz dodał, że wtedy kazałabym

Oder-Spree-Land

Obraz
Niemcy mogą kojarzyć się ze wszystkim - samochodami, piwem, fioletowymi krowami... ale ja nigdy nie wpadłabym na to, że mogą być bajecznie zieloną krainą przeplataną wodnymi kanałami - niektórymi cudownie zarośniętymi strzałkami wodnymi, liliami i innymi bliżej mi nieznanymi roślinami. Nie dziwi nikogo para płynących przez Alte Spree łabędzi wraz ze swoim brzydkim kaczątkiem, gdy po drugiej stronie radośnie bawi się rodzina kaczek. Dookoła latają ważki (akurat trwa okres godowy, więc zwykle sklejone ze sobą po dwie), a raz na jakiś czas z krzaków nagle wylatuje czapla ze swoim łupem. W końcu to miejsce idealne dla rybaków. Przez całą tę krainę (która rozciąga się na południowy-wschód od Berlina) ciągną się niezliczone rzeki, kanały, odnóża i jeziora. Dookoła jest pełno zieleni i, jak to w Niemczech, wszystko ma swoje zasady. Łodzie motorowe nie mogą płynąć rzekami (za to kanałami już tak), woda nie jest co prawda krystalicznie czysta, ale metr lub więcej wgłąb można coś dostrzec