Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2013

Buty z kota.

Obraz
Szłam wczoraj do Kauflandu i przeszłam obok Deichmanna. "Raz kozie śmierć", pomyślałam, wchodząc do tej krainy wiecznego zła. O tym, że nienawidzę kupować butów, już od dawna wiecie, ale jest zimno i uznałam, że to najwyższa pora. Mój Niemiec prawie się popłakał, gdy go za sobą pociągnęłam, bo z butami ma jeszcze większy problem, niż ja. Po krótkiej chwili podjęliśmy decyzję i wyszliśmy z powyższą parą. Odkąd kudłate buty stały się modne (czyli od czasów mojej podstawówki), marzyłam o nich co roku. Co prawda miały być całkiem kudłate - takie nogi yeti. Ale z tego zboczenia już wyrosłam. Teraz za to mam buty umiarkowanie kudłate i myślę, że nareszcie, po tylu latach. W końcu. Są takie miziate! Oczywiście nie obyło się bez komentarza: - Twój kot jeszcze żyje? Zdumiona zastanawiałam się chwilę, o co chodzi. Ach, tak, buty... Nie, Deusz miał trochę inny kolor*. A poza tym zdałam sobie sprawę, że nie pisałam Wam, że Deusz w maju zaginął - dowiedziałam się o tym łaskawie dw

Dzień pod patronatem elektronicznego jarmużu.

Obraz
Pojechałam wczoraj po komputer. I prezenty świąteczne. Wyjechałam tak, że o dziesiątej (gdy to Niemcy uznają, że można chwilę popracować i otwierają sklepy) byłam w Berlinie. Na trzynastą miałam być z powrotem w teatrze - próba. Czyli najdalej o jedenastej dwadzieścia trzeba wyjechać... Ej, zaraz, ale ja mam do zaliczenia cztery sklepy! Friedrichstr., Alexanderplatz. Lush, ekosklep, Douglas i Saturn. W dodatku mam w głowie, jak wygląda odbiór zamówień w Polsce. Dziesięć minut czekania na sprzedawcę, który może się mną w końcu zainteresuje, dziesięć minut tłumaczenia, czego od niego chcę, dziesięć minut jego zastanawiania się, na kogo może zwalić znalezienie produktu, a potem kolejne dwadzieścia minut szukania zamówienia w magazynie, a następnie dziesięć minut sprawdzania, czy na pewno jestem tym, za kogo się podaję i łaskawe wydanie. Dlatego też zostawiłam Saturna na koniec, pospiesznie biegając od sklepu do sklepu. Dobrze, że w miarę dokładnie wiedziałam, co chcę kupić, bo bym się z

Oswajamy jesień: Przyrządź grzany cydr.

Obraz
Z cydrem było mi jakoś nie po drodze. Prawie tak samo jak z grzanym winem, na które naszła mnie ochota, gdy tylko nastąpił okres świąteczny (czyli jakiś miesiąc temu). Napoje alkoholowe to średnio moja bajka (ostatnio nawet wpicie odrobiny herbaty powoduje u mnie drżenie mięśni i nadpobudliwość, bo ciśnienie mi skacze), a te bezalkoholowe mają zwykle wyjątkowo kreatywne składy - zrobiła się ze mnie ostatnio żywieniowa wariatka i byle czego do ust nie wezmę (wyjątkiem są określone słodycze). Zatem ni cydr, ni wino mi nie podeszły. Ale za to ja weszłam do DM. Liczyłam na to, że mnie oświeci w kwestii prezentów świątecznych, ale skończyło się na tym, że znowu wybrzydzałam (składy). Kupiłam sobie więc gumki do włosów, potem pogrzebałam w pudle z papierami do pakowania i wzrok skierował mi się na powyższy poncz owocowy. Czytam i myślę - ma więcej soku jabłkowego, niż jakiegokolwiek innego, więc możemy udać, że to cydr. Wzięłam więc, podgrzałam, posypałam większą ilością cynamony, wrzuci

Co mnie uszczęśliwia? Proste sposoby na poprawę nastroju.

Obraz
Muszę sobie kupić myszkę do komputera. Touch pad ma swoje zalety, ale próba stworzenia czegoś w programie graficznym to mordęga (nie używałam tego słowa od wieków). Dlatego efekt jest, jaki jest. Czy ktoś coś tam rozpozna - się okaże. Jakiś czas temu pomyślałam sobie, że tak niewiele mi trzeba do szczęścia. Spokojne, stałe zajęcie, brak problemów finansowych - nawet jeśli pieniędzy wiele nie ma - ktoś do kochania i przytulania. Zdecydowanie nie chciałabym spędzić życia, nie robiąc nic. Nie chciałabym go spędzić sama. Muszę mieć choćby jedną osobę, z którą mogę porozmawiać. Więcej? Niekoniecznie. I nie chciałabym się martwić o jutro - co nadejdzie i czy jestem na to przygotowana. Po prostu spokój. Idąc dalej, odkryłam, co sprawia, że jestem z miejsca szczęśliwa. Nie jest to ranking, akurat w takiej kolejności je zapisałam, ale tak naprawdę żadna z tych rzeczy nie uszczęśliwia mnie bardziej od drugiej. To takie moje małe lekarstwa na kiepski humor. 1. Woda , która płynie i płynie

Oswajamy jesień: Urządź wieczór filmowy.

Obraz
Mój wieczór filmowy odbył się parę tygodni temu, ale w moim zabieganiu nie miałam czasu, żeby coś więcej napisać. To był piątek (przy okazji dzień jesiennego spaceru) i postanowiłam, że zabierzemy się w końcu za "Grę o tron", która cały czas dopraszała się o uwagę. I jak została włączona, tak poszło sześć odcinków na raz. Muszę przyznać, że ten serial jest bardzo wciągający. Są postacie nudne, ale też fascynujące (niestety nie zaprzyjaźniłam się z nimi tak, by pamiętać ich imiona). Bardzo lubię młodszą córkę Neda, lubię też karła i Khaleesi. Lojalność Neda uważam za przesadzoną. Za to bękarta nie lubię, denerwuje mnie, bo jest strasznie zadufany w sobie (swoją drogą okazuje się, że nie lubię u innych cech, które u mnie dominują). Lubię surowość zdjęć w tym filmie. I to, że postacie nie są absolutnie piękne. Lubię tę brzydotę. Nawet seks nie jest piękny, jak to pokazują w innych filmach i serialach. Swoją drogą wiecie, że "Grę o tron" ogląda się tylko dla scen

Wieści z frontu. Czyli zaktualizujmy moje życie.

W tym całym natłoku coraz to rzadszych postów zanika gdzieś informacja o tym, co tak właściwie ostatnio robię. Tak naprawdę ciężko odpowiedzieć, bo robię mnóstwo, ale jednocześnie nic. Pomiędzy różnymi projektami (jak Rok z Konterfaktem , wyzwania z Kasią , teatr), które wymagają mojego zaangażowania, mam też studia, o których ledwo pamiętam, gubiąc nogi w biegu między próbami, zajęciami, znowu próbami, blogami, a próbą znalezienia chwili dla siebie. Jeszcze do tego moje ciało jest w lekkiej rozsypce i nie wyrabia, a ja nie mam czasu, by dać mu paliwa. Zdarza się to zwykle dopiero wieczorami. W ciągu dnia, w tygodniu, mało co jem. Zwyczajnie nie mam czasu. A gdy go znajdę, to połykam to, co wpadnie mi w ręce. Zdecydowanie nie można nazwać tego zdrowym odżywianiem... Listopad jest zdominowany przez próby. Zaś grudzień będzie po brzegi wypchany terminami gry, gdzieś w międzyczasie może zdołam znaleźć chwilę, by pobiec (z wywieszonym językiem i bez możliwości przebrania się nawet w coś,

Oswajamy jesień: Kup/zrób przebranie na Halloween. I mała relacja z obchodów tego święta.

Obraz
   Najpierw zapytałam się Kasi , czy dirndl może służyć jako strój halloweenowy, a gdy odpowiedziała twierdząco, odetchnęłam z ulgą, że nie muszę nic wymyślać. Dopóki nie uznałam, że faktycznie robię Halloween. Wtedy dirndl nagle przestał mi pasować. Gdybym była w USA, nie miałoby to znaczenia, ale w tradycyjnej Europie... trzeba choć trochę trzymać się tradycji. I postanowiłam, że stanę się wiedźmą. Kradzież białej bazy do makijażu z teatru, unicestwienie całego opakowania moich cieni do smokey eyes z Bourjois (nie znosiłam ich, bo miały baaaaaaardzo słabą pigmentację i trwałość, więc wybrudziłam nimi moje zombie - tak, byłam wiedźmą z zombie) i mycie rąk milion razy w trakcie robienia makijażu, żeby nie zepsuć reszty moich kosmetyków. Gorzej było z pędzlami, które wymagały natychmiastowej kąpieli, ale musiały na nią poczekać aż do wczoraj. Ach, lenistwo... Zombie biegało bez jednego buta (auć, zimno!) i w cienkiej dziurawej koszuli, a ja też nie byłam najcieplej ubrana... Legg

Ulubieńcy października.

Obraz
 Nadszedł listopad. Miesiąc nowych planów, już powoli zapachów świąt i rozmyślań, co i dla kogo. Moje święta będą zupełnie inne niż dotychczasowe. Przyznam, że się trochę boję, ale jestem ogromnie podekscytowana. Nie mogę doczekać się jutra, nie mogę doczekać się grudnia, nie mogę doczekać się świąt, nie mogę doczekać się nowego roku, nie mogę doczekać się... marca. Kiedy to najprawdopodobniej postawię całe swoje życie na głowię i zmuszę się do stania się całkowicie dorosłą, odpowiedzialną za siebie osobą. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie. A wszystko to ma swój początek w listopadzie. Bez listopada prawdopodobnie żadna z tych rzeczy by nawet nie zaistniała. 1. Kosmetyki. Ranking wygrywa firma fridge produkująca absolutnie naturalne kosmetyki, których trwałość to dwa miesiące. Zamówiłam sobie zestaw próbek i się zakochałam. Wprawdzie niewygodne jest, że trzeba przechowywać je w lodówce, ale już prawie się przyzwyczaiłam. Są niestety nieziemsko drogie... Ja zużywam kosmety