Posty

Wyświetlam posty z etykietą dieta

Co czytasz? #1 - slow fashion, minimalizm, dieta i powieści

Obraz
Ci, co się znają, zaraz stwierdzą, że mam bloga książkowego , więc co do cholery robię z powyższym tematem tutaj? Ano piszę! Prawda jest taka, że choć posiadanie dwóch blogów ma swoje zalety, na dłuższą metę męczy. Wytrzymałam z tym kilka lat i powoli skłaniam się do scalenia ich w jednego (przynajmniej w myślach). Moje plany są dość zaawansowane i w zasadzie ich losy się ważą - to wszystko zależy, jaki sukces osiągnę na egzaminie praktycznym na prawo jazdy. Gdy uwolnię się z tego finansowego piekła, studni bez dna i czarnej dziury, będę mogła sobie pozwolić na więcej. Póki co opowiem Wam krótko o książkach, które w ostatnim czasie przeczytałam. "Wiosenne dziewczęta" Brandon W. Jones Chciałam je przeczytać, odkąd zobaczyłam je w zapowiedziach (dawno temu). Potem przeczytałam fragment i utwierdziłam się w tym przekonaniu. To historia dziewcząt z Korei Północnej, które znają tylko świat wykreowany przez propagandę państwa. Gdy zostają przerzucone na południe i sprzedane ja

Dwa lata bez mięsa - moja droga do wegetarianizmu.

Obraz
Moja rodzina po dwóch latach wciąż nie wierzy, że nie jem mięsa. No dobrze, wierzą, bo widzą, ale nie potrafią tego pojąć. Kto jak kto, ale JA? W końcu to ja jestem osobą, która w piątki niemal płakała, bo z powodu postu nie mogła zjeść mięsa. Żywiłam się tylko mięsem i owocami. Wszystko to najlepiej surowe. Mówię poważnie. Jak się to więc stało, że rzuciłam mięso w diabły? Przyznam Wam się, że całe życie chciałam być wegetarianką z powodu "miłości do zwierząt". Niestety tak bardzo lubiłam smak mięsa, że żadna miłość nie pomagała. Jednak przez cały okres nastoletni miałam chroniczne bóle brzucha i pewnego lata odkryłam, że gdy nie jem mięsa, ból się nie pojawia. Przeprowadziłam ten eksperyment na trochę dłuższym odcinku czasu i okazało się, że mięso było winne. Wtedy - mając wreszcie sensowną i przemawiającą do mnie wymówkę - stwierdziłam, że nie jem i koniec. Niestety z tym końcem nie było tak prosto... Decyzję podjęłam na początku listopada i wtedy też przeszłam na dietę

Sztuka prostoty, czyli moje refleksje na temat minimalizmu w książce Dominique Loreau.

Obraz
Będę dziś pluła jadem. A jeśli całkiem przypadkiem okaże się, że jestem mało jadowita, to znaczy, że emocje opadły i mogę o tej książce zapomnieć i nigdy więcej nie wracać. Mowa tu o "Sztuce prostoty", która to staje (bądź już stała) się biblią minimalizmu. O ile sama jestem zainteresowana tym stylem życia, to ta książka przyprawiła mnie o ból głowy. I frustrację. Zwyczajnie uważam, że autorka poszła w swoich poglądach za daleko. Książkę tę można streścić w jednym zdaniu: Pozbądź się ze swojego życia wszystkiego, czego masz w nadmiarze - rzeczy, ludzi i myśli. Jak na minimalistkę przystało rozpisała się na dużą ilość stron. Zgadzam się z tym, że my powinniśmy panować nad przedmiotami, a nie one nad nami. Zbyt duża ich ilość przytłacza i sprawia, że nie potrafimy się z nimi rozstać. Sama się przekonałam, jak jestem związana z moimi książkami, gdy okazało się, że nie mogę wszystkich przywieźć do Frankfurtu. Pora przeciąć pępowinę. Skoro jednak jesteśmy w temacie książek, aut

Koszmar się ziścił. Studia i dieta.

Mój największy koszmar się ziścił. Po dwóch miesiącach przerwy (och, teatr!) zaczyna się semestr letni i jutro muszę się zmusić do pójścia na uczelnię. Już czuję, jak moje ciało ma problemy z opuszczeniem łóżka (do teatru takich nie ma - zazwyczaj) i doczłapaniem na ten nieszczęsny angielski. I to by było na tyle, jeśli chodzi o jutro. W ogóle zamierzam zmienić grupę z angielskiego i wydaje mi się, że jestem jedyną osobą, która chce przejść z C1 do A1, bo bardziej jej to pasuje terminowo... Skoro już się muszę uczyć tego nieszczęsnego języka, to chociaż wtedy, kiedy mi to odpowiada. Choć praktykantką już nie jestem, zostaję w teatrze. Już widzę ten wysiłek, jaki będę musiała włożyć w pogodzenie z nim studiów, ale nie zamierzam się przejmować. I choć w piosence SDM dosłuchałam się, że "jedyne, co mam, to złudzenia, że mogę mieć własne pragnienia", zamierzam to zignorować i brnąć w moje szczęście póki się da. I tak już, nim semestr się zaczął, wiem, że w przyszły wtorek na