Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2012

Sylwestrowo, wyjaśnieniowo i vlogowo.

Obraz
Kochani. Mam wrażenie, że przez ostatnie dni świat się na mnie uwziął. Akurat teraz, gdy w domu bardziej mnie nie ma, niż jestem, Internet postanowił nie działać, a teraz akurat jest mi potrzebny. A ja mam ogromną chęć blogowania, na które niestety nie mogę sobie pozwolić. Może w środę lub czwartek, o ile ktoś łaskawie przyjedzie i naprawi mój Internet. Wtedy nadrobię blogi. Swoje i Wasze. W tych dniach obejrzałam kilka filmów, doszłam do końca szóstego tomu Harry'ego Pottera, spotkałam się z Gią i zaczęłam poważnie rozważać obcięcie moich włosów u samej skóry. Dziwne dni, bez wątpienia. A przecież jeszcze się nie skończyły.  Zapowiadam więc kolejnych parę dni nieobecności. Na pocieszenie, rozbawienie bądź złapanie się za głowę zapraszam Was na dziwny vlog nagrany z moimi kochanymi dziećmi. To produkt uboczny nagrywania filmiku na inny temat, ale o tym kiedy indziej... Ostrzegam, że to jest naprawdę głuupie. Życzę Wam świetnej zabawy dzisiaj. W tego jedynego w swoim rodz

Prezenty.

Obraz
Nie sądziłam, że okres świąteczny będzie dla mnie tak intensywny, że nie będę miała czasu na bloga. A może ochoty? Jest w tym trochę prawdy, bo zajęłam się czymś bardzo intensywnie. Czytam Harry'ego Pottera od początku. Dziś skończyłam czwarty tom. Wczoraj dopiero późny wieczorem przypomniałam sobie, że istnieje coś takiego jak blogi... I dlatego ten post jest tak zaległy. Moje normalne ja wrzuciłoby go jeszcze w Wigilię, najdalej dzień po. A tu już minęły święta. I dopiero dziś się pojawia. W porównaniu z powalającym zeszłym rokiem jest bardzo skromnie. Niemniej jestem zachwycona. Trzy cudowne książki i trochę kosmetyków. To zabawne, ale zawsze chciałam mieć coś z L'Occitane. Bez większego powodu. Po prostu ta firma mi się podoba. I tym razem dostałam miniaturki jako dodatek do książek. Czerwony błyszczyk i mała paletka cieni, bo chciałam jakiś z fioletowym. Nie ma to jak przykleić się zaraz po kolacji do Rowling... Ale tylko zaczęłam, bo jednak Harry i oglądanie bajek wiecz

TAG Holly Jolly Holiday

Kasia mnie otagowała. Tak świątecznie. Dziękuję! 1. Czy zaczynasz świąteczne zakupy na Black Friday, czy czekasz z nimi na ostatnią chwilę? Black Friday mnie zupełnie i po polsku nie dotyczy. Zwykle zwlekam z prezentami, ale nie w tym roku - pierwszy kupiłam we wrześniu, połowę miałam już w październiku, a ostatnie pojawiły się ostatniego listopada. Muszę przyznać, że to było dobre posunięcie. 2. Jeśli mogłabyś wystąpić w jakimś świątecznym filmie, to w jakim ? W Kevinie! To chyba mój ulubiony (oczywiście w dwupaku). Chciałabym zagrać równie nieprzewidywalną jak on przyjaciółkę Kevina, która pokonuje z nim tych bad guys. Jaka bym wtedy była sławna! Kevin rządzi, bez dwóch zdań. 3. Co wolisz: Wigilię czy Dzień Bożego Narodzenia (24 czy 25 grudnia) ? Wigilię. To przemykanie chyłkiem, by zobaczyć, czy prezenty już są i podrzucić własne. I to, że na nie czekam cały rok. I te dania, które w żaden inny dzień tak nie smakują. 4. Gdzie Twoja rodzina stawia choinkę i kto ją dekoruje

Gdy Mikołaje do mnie przyszli, a ja poszłam wydać trochę pieniędzy, pojawiło się u mnie trochę nowych rzeczy.

Obraz
 W tym roku jestem fanką reniferów. Nie ma to jednak nic wspólnego z tym postem. Zwyczajnie uważam, że to warto wiedzieć. I czas świąteczny jest czasem bez czasu - to zrozumiałe. Mam nadzieję. Moje milczenie było raczej spowodowane przejechaniem całej Polski, nocą w Krakowie bez dostępu do Internetu w Wunderkindzie, potem kolejnym dniem, gdy przyjechałam do domu późnym wieczorem i nie zdołałam wiele zrobić - nadrobiłam zaległości na blogach, ale swoimi się nie zaopiekowałam. W końcu czas się znalazł. Choć niechętnie, muszę przyznać, bo mam teraz pewną świąteczną misję, za którą się zabiorę, gdy nadrobię YouTube, kalendarz adwentowy i właśnie ten post. Post czysto konsumpcyjny. Ale chyba każdy takie lubi. Z butami miałam problem, bo w moich zimowych obcas się bardziej niż mniej chwieje i uznałam, że nie dam rady w tym chodzić. W botkach mamy było mi zimno (prawie dziesięć stopni różnicy temperatur między granicą, a podkrakowiem - z niekorzyścią dla tego drugiego). I przejście obok sk

Dlaczego czasem tęsknię za latem?

Obraz
Odpowiedź może wydać się Wam oczywista: bo zima jest zimna, jest zimno, ślisko, śnieg i zimno. A lato jest ciepłe, świeci słońce i życie staje się piękne. Co za bzdura! Przynajmniej dla mnie. Nie lubię lata. Oczywiście, ma swoje zalety - można wychodzić z domu boso i bez zakładania na siebie miliona warstw ubrań. Nikt nie posypuje solą ulic, więc nie trzeba czyścić codziennie butów. Trudniej się wywrócić. I inne takie. Mnie lato wpędza w depresję. Nie lubię gorąca, zimno to jest to! Może dlatego chodziłam wczoraj jedynie w t-shircie i szaliku? Nie chciało mi się ubierać. Co tam dziwne spojrzenia ludzi. Nie obchodzą mnie, no, może troszkę. Bez wątpienia bawią. Tęsknię za latem, bo teraz brakuje mi owoców. Dokonałam odkrycia, że cytrusy nie są dla mnie tak łaskawe, jak sądziłam (okropne uczulenie na mandarynki w dzieciństwie ignorowałam wtedy, teraz już go nie mam, ale okazało się, że mój żołądek buntuje się na pomarańcze, zabawne). Jabłka mnie szybko nudzą i potem mam ich serdecznie d

Have you seen my unicorn?

Obraz
Potrafię się czasem w czymś beznadziejnie zakochać. I bez wątpienia tym razem obiektem moich uczuć była to nazwa tego lakieru. Gdy dowiedziałam się o nowej edycji limitowanej Essence Fantasia, zobaczyłam produkty, od razu ich zapragnęłam. Z miejsca. Natychmiast. Dlatego to dziwne, że niemal dwa tygodnie zajęło mi wybranie się do drogerii w ich poszukiwaniu. Have you seen my unicorn? od pierwszej sekundy było moim must have z powodu samej nazwy. Moja dziecinna tęsknota za Rowling i Harrym Potterem daje o sobie zbyt mocno znać. Nie miałam zamiaru wyjść tylko z tym lakierem, ale w rzeczywistości Fantasia nie była tak zachwycająca, jak się zapowiadała. Lakiery mnie nie urzekły, rozświetlacz w ogóle nie interesował, a kredki do oczu nie potrzebowałam. Były też błyszczyki i cienie. Błyszczyk bym kupiła, gdyby też był jednorożcowy, ale tego koloru już zabrakło (lub w ogóle nie było). Cienie ładne, ale wolałabym satynę lub mat. Te miały w sobie miliony błyszczących drobinek, ale że nie ch

It's only a picture... TAG

Obraz
Dziś zapraszam Was na TAG. Fotograficzny. Czyli dziś będę bardziej milcząca, wybaczycie, mam nadzieję. Ale po toczeniu wczoraj monologu przez dwie godziny chyba powinnam się zamknąć, prawda? Dziś popatrzcie moimi oczami na moje życie. Zasady: 1. Umieść w poście baner z tytułem tagu i linkiem do Kirei - inicjatorki tagu 2.  Odpowiedz na 17 pytań w formie zdjęcia - może to być pojedyncze zdjęcie, kolaż złożony z kilku zdjęć, sfotografowany rysunek, PrintScreen. Ważne, żeby odpowiedź była w formie graficznej, a nie tekstowej - ewentualnie krótki podpis dozwolony 3.Postarajcie się, aby większość zdjęć była Wasza własna, a nie np. pobrana z internetu z podaniem źródła. Wtedy ten tag będzie bardziej "osobisty" i ciekawy, choć kilka pytań trochę utrudnia to zadanie (np. w przypadku pytania o życzenie). 4. Otaguj 7 osób    1. Codziennie widzisz...  2. Ubranie, w którym "mieszkasz"?  3. Ulubiona pora dnia?  4. Coś nowego?  5. Właśni

O jedzeniu. O babci. O mięsie.

Moja babcia mówi, że w zasadzie mogłaby jeść tylko zupy. A tak w ogóle to ona jeść nie lubi - je, bo trzeba. Szczerze mówiąc, rzadko ją widzę jedzącą. Zwykle stoi przy kuchence, kroi coś, lepi, wrzuca, miesza, pilnuje. Gotuje po prostu. Cztery różne dania dla sześcioosobowej rodziny. Bo on nie lubi tego, ona ma dzisiaj ochotę na to, ona nigdy nie je tego, bo nie może. Są składniki, których zgodnie nie jedzą wszyscy. Są też takie, które każdy je z chęcią. Niemniej każdy obiad to kilka obiadów. Dla każdego co innego. Wcześniej zaś śniadanie (tutaj większa dowolność - Kotek je płatki z mlekiem, Robaczek bułkę z kiełbasą lisiecką, ale generalnie każdy karmi się sam - babcia tylko wszystko wykłada na stół i zaparza herbatę - czarną, dość mocną z dużą ilością cytryny i cukrem; dwie osoby nie słodzą), a potem kolacja - dla każdego już zwykle to samo. Babcia świetnie gotuje - zresztą chyba wszystkie babcie tak mają. Moja nie jest jednak ucieleśnieniem ciepła, za to bezbłędnie można ją skojar

Moja kolorówka i lakiery do paznokci.

Obraz
 Dziś nadeszła pora na przedstawienie mojej ubogiej kolekcji kosmetyków do makijażu, których zresztą wcale często nie używam (choć od tygodnia zaczęłam się tym bardziej zajmować i poniekąd sprawia mi to nawet przyjemność). Całość możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Post ten powstał pod wpływem pytania Kasi: jak mi idzie denkowanie kolorówki. I, jak widać, wcale nie za bardzo mam co denkować. Zdecydowanie powinnam się skupić na denkowaniu herbaty, ale kosmetyki to coś, o czego nadmiar się póki co nie martwię.  Na początek szminki. Mam ich trzy i o każdej z nich już pisałam na blogu: Manhattan Lipstick Perfect Creamy & Care nr 57D Yves Saint Laurent Rouge Volupte nr 7 Rose Lingerie Chanel Rouge Allure nr 88 Evanescente Chanel kocham miłością absolutną, YSL jest moim rozczarowaniem. A Manhattan po prostu lubię.  Sprasowane proszki, jak to nazwałam właśnie tę kategorię, to cienie do powiek i mój róż. Jak widać, wiele tego nie jest, wiele to o sobie nie mówi. Paletka Bourj

Weihnachtsmarkt we Frankfurcie.

Obraz
  Od zeszłego roku myślę, że nie ma Niemiec bez Weihnachtsmarktu. Od początku grudnia (a w niektórych miejscach kilka ostatnich dni listopada) wszędzie się zaczyna - zapachy czekolady i przypraw, światła, budki i karuzele. Niby znałam to z Krakowa, jednak dochodzę do wniosku, że Kraków tak naprawdę nie rozumie idei. Sama nie potrafię jej sprecyzować, ale te jarmarki wydają mi się teraz czymś niemieckim, bo tutaj po prostu to czuć. I kocham, uwielbiam. Po prostu. I w zeszłym roku trochę zaniedbałam temat, więc dziś spakowałam aparat do torebki i ruszyłam na podbój.  Koniki - niezwykle miłe i grzeczne, na których można jeździć w kółku (jaki to ma sens? Nie wiem, ale jako dziecko też lubiłam to robić). Mam tylko nadzieję, że nie marzną.  O te zwierzątka i zimno się nie martwię. Mają futro. Z zeszłego roku pozostaje pamiętna sytuacja, w której te oto stworzonka zostały nazwane... świniami. Nie przeze mnie.  Czyż nie jest uroczy? W tym roku lubię renifery tak w ogóle. A dziś