Posty

Wyświetlam posty z etykietą ćwiczenia

FitAlina, czyli czym ostatnio się katuję, coby piękną się stać.

Obraz
Od paru dni, czyli bardzo ostatnio, mam coś na kształt "fitness rutyny". Nie sądziłam, że takie rzeczy w mojej rzeczywistości istnieją, ale skoro cuda się zdarzają, to miło jest się podzielić, dlatego też stworzyłam powyższe dzieło sztuki, przedstawiające krzywą mnie w trakcie jogi. Choć na tym rysunku i tak jestem zdecydowanie bardziej wyprostowana niż w rzeczywistości. Erin Motz widoczna na ekranie komputera pokazuje jednak, jak to poprawnie powinno wyglądać. Wspomniałam wyżej, że ostatnio istnieje w moim życiu coś na kształt rutyny. Polega to na tym, że jeden dzień ćwiczę poniższy zestaw (zaraz do tego dojdziemy), a drugiego dnia leczę się z zaburzeń oddechowych, zakwasów i wszelakich innych bóli, jakich się nabawiłam. Na szczęście żaden z nich to nie jest kontuzja (tę potrafię - dzięki Ewie Chodakowskiej, bo moje bóle w okolicach łopatek to pozostałości po jej skalpelu - rozpoznać na kilometr) tylko jakieś inne widzimisię mojego ciała. Moimi długoterminowymi ce

Pajączki, czyli użalania się nad nogami ciąg dalszy.

Obraz
Po tym jak żaliłam się Wam na moje pajączki na nogach, zabrałam się za treningi. Powoli wracałam do biegania, zaczęłam się więcej ruszać – nie tylko dla zdrowia i przyjemności, ale też by zobaczyć, czy coś się w moim ukrwieniu zmieni. I faktycznie na początku myślałam, że moje pajączki zniknęły. Te na ramieniu rozpłynęły się w powietrzu, a na udach chwilowo uspokoiły. Potem wróciły. To już zaczęłam się denerwować. No ileż można! A od paru miesięcy mocno koncentruję się na ćwiczeniach nóg i co jest z nimi nie tak? Dwa miesiące nie mogłam chodzić bez bólu w kończynach dolnych, o klękaniu nie wspominając (potem nie mogłam się podnieść, choć samo klęczenie też było niewyobrażalnie nieprzyjemne). Pociągnęłam więc moją nożną historię dalej.  Już wcześniej mówiłam, że możliwe jest zrobienie specjalnego USG doppler , które sprawdza przepływu krwi w naczyniach. Byłam ciekawa, jak to to działa i z zaskoczeniem odkryłam, że nie sprawdza to tylko poziomu mojego zażylakowacenia, ale jest

Pokochaj swoje ciało!

Obraz
Nie wiem, jak dałam się w to wciągnąć. Muszę się przyznać, że choć z ćwiczeniami nie mam problemu w teatrze, to w domu jest ciężko. Od lat marzyła mi się joga - tutaj uważałam, że muszę pójść na kurs. Miliony wymówek! Na święta zażyczyłam sobie matę do jogi, bo przypadkiem trafiłam na taką, której od długiego czasu pragnęłam. Szczerze? Nie spodziewałam się, że zacznę ćwiczyć. Miło się rozczarować sobą samą - przynajmniej w taki sposób! Tydzień temu wystartowało na Facebooku świetne wyzwanie - Pokochaj swoje ciało! Trwa ono do Walentynek. Głównie skupia się na weekendach, dwukrotnych ćwiczeniach i jednym zdrowym śniadaniu, ale posiada ono również jedno zadanie poboczne - 100 kilometrów do Walentynek - oraz pomniejsze zadania w tygodniu (w tym należało ćwiczyć przynajmniej trzy razy). Wyzwanie wymyśliła moja kochana Kasia i bez wątpienia jej się to udaje - w końcu dobrowolnie rozłożyłam matę i zaczęłam ćwiczyć. I to nie byle co, a moją wymarzoną jogę. Nie w studiu, a w domu - z YouT