Posty

Wyświetlam posty z etykietą książka

Jak żyć zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską?

Obraz
Moda na zdrowy styl życia trwa już od jakiegoś czasu i ma się coraz lepiej. Mamy dwie frakcje - osoby, które jak szalone dają się tej modzie opętać, oraz ci, którzy ich krytykują, wyśmiewają i dalej robią swoje. Obie frakcje za sobą nie przepadają - przynajmniej tak wnioskuję po tym, co zdołałam zaobserwować. A obserwuję, bo sama tkwię gdzieś pomiędzy. "Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską" mnie zaintrygowało, bo nie znam tej osoby i trzymam się z dala od krytyki pod jej adresem, okładka jest ładna, a poza tym ciekawi mnie, co kto ma do powiedzenia. Lewandowska jest sportowcem i zdaje się wiedzieć, o czym mówi. Po przeczytaniu tej książki to wrażenie się u mnie pogłębiło. Nie stara się wmawiać czegoś, o czym nie ma pojęcia (co zdarza się Chodakowskiej), woła o zdrowy rozsądek, a na końcu podaje źródła, z których korzystała. Plus sto punktów do wiarygodności. Książka podzielona jest na kilka części: - układ pokarmowy i elementy, które są nam potrzebne do prawidłowego fu

50 twarzy Greya - film, książka i o co w tym chodzi.

Obraz
Książki wiele nie pamiętam. Z miejsca się przyznaję - jednak prowadzenie bloga książkowego ma swoje zalety. Mogę się na przykład dowiedzieć, co o Greyu sądziłam po jego przeczytaniu . I popieram siebie samą - Grey to literatura, która ma bawić, a nie rozwijać intelektualnie. Jest słabo napisana, ale ma pewien potencjał emocjonalny, który działa. To właśnie sprawia, że książka staje się bestsellerem - emocje, które wyciska z czytelnika. A co z filmem? Odkąd dowiedziałam się, jaki paskud gra tego powalająco przystojnego literackiego Greya, byłam zdecydowanie mniej ekranizacją zainteresowana. Mimo to uznałam, że chcę wiedzieć, co zrobili twórcy z moją ulubioną postacią, mianowicie wewnętrzną boginią, jej saltami, fochami i tupaniem nóżkami. Tutaj się rozczarowałam, bo się jej zwyczajnie pozbyli. A szkoda! Jako nastrajanie się do filmu posłuchałam soundtracku. Jest niezły. Widać, że stoją za nim duże pieniądze. Cóż, czymś muszą tę nieistniejącą fabułę podreperować i padło na muzyk

Nowości zakupowe.

Obraz
Jak już wiecie, moje wishlisty nie mają końca. Jakoś mnie to nie dziwi, raczej nie jestem wyjątkiem w tej kwestii. W każdym razie w ostatnim czasie udało mi się z listy skreślić kilka punktów (nowy telefon, dysk zewnętrzny czy naczynie do kąpieli wodnej - ale tego Wam dziś nie pokażę, bo elektronika nie ma w sobie nic nadzwyczajnego i wystarczy, że powiem, że mam i tyle), a przy okazji pojawiło się w moim życiu kilka rzeczy, o których nie wiedziałam, że bardzo ich potrzebuję. Dobrze, znowu wymyślam. Szafeczkę (dokładnie taką!) chciałam już od lat, ale nie miałam pieniędzy/nigdzie nie było/nie miałam gdzie postawić. Marzyła mi się taka z koszykami jako szufladami i Biedronka mnie taką uraczyła na początku listopada. Jestem nią zachwycona! Wprawdzie kosztowała trochę więcej, niż zamierzałam na nią przeznaczyć, ale nieziemsko mnie uszczęśliwiła. Opaska na włosy, która jest raczej dla bardziej młodocianej osoby niż ja, od lata majaczyła gdzieś w mojej głowie, domagając się uwagi. Tę

Ulubieńcy września.

Obraz
Ulubieńcy. Kiedy byli ostatnio? Mogę się tłumaczyć, ale ostatnie miesiące były tak naprawdę mało ulubieńcowe. W biegu, bez chwili na refleksję, albo nie było nic, co mnie w jakiś sposób zachwyciło. Zdarza się. Niemniej we wrześniu zaczęły się pojawiać pewne tendencje, o których Wam dzisiaj opowiem. Niektóre zakrawają wręcz na obsesję, a inne mają asocjalne tło lub nawet pochodzenie przestępcze! 1. Kosmetyki. W tym chłodnym okresie zachwycił mnie balsam do ust Nuxe. O lekkim, cytrusowym zapachu, świetnej konsystencji i matowym wykończeniu. Nie wspominając o działaniu. Podejrzewam, że stanie się jednym z moich życiowych ulubieńców. Nie tylko września. Nie tylko roku. To chyba najlepszy balsam do ust, jakiego kiedykolwiek używałam.  2. Lifestyle. W poprzednim poście pisałam o uldze, jaką odczułam, gdy zepsuł mi się telefon i miałam święty spokój. Dziś i wczoraj poważnie rozważałam zepsucie telefonu zastępczego, żeby wciąż być luksusowo nieosiągalna. Najlepszy sposób, by

Moje marzenia i plany. Na przyszłość bliższą i dalszą.

Obraz
Uwielbiam marzyć, snuć plany i kreować wizje przyszłości. Niemal zawsze moje marzenia się spełniają - czasem nie w stu procentach, ale dają mi nadzieję, że mogę osiągnąć jeszcze więcej, lub zwyczajnie uświadamiają mi, że tak naprawdę nie zależy mi na danej rzeczy. A czasem muszę na nią czekać latami. Nie zraża mnie to, bo wiem, że prędzej czy później otrzymam to, czego naprawdę pragnę. 1. Marzą mi się dwa wyjazdy - jeden z moim Niemcem, a drugi ewentualnie samotny, choć towarzystwem bym nie pogardziła. Samotność dobrze bym zniosła nad morzem, cudownym polskim Bałtykiem, gdzie wystarczy mi, że dostanę cały dzień na chodzenie po plaży i rozmyślanie nad sensem życia, bądź snuciem kolejnych planów. Z moim Niemcem zdecydowanie chciałabym wyjechać dokądś na weekend, byśmy mogli spędzić czas tylko we dwoje, poza domem. Chciałabym wybrać się do Pokrzywnika . Lub innego spokojnego miejsca. 2. Znaleźć świetną pracę , która sprawiałaby mi przyjemność. Najlepiej zostać w teatrze jako aktorka.

Pierwszy weekend wakacji: plaża, grill i koncert.

Obraz
 W czwartek miałam ostatnie zajęcia. Pomijając inne zobowiązania (bieganie za ocenami, czy poprawki w pracy licencjackiej), zaczęły się moje wakacje. I co ja mam zrobić z tym fantem? W końcu cały semestr przeżyłam na podobnej zasadzie - mało do roboty, dużo czasu i nijak nie mogę się za nic zabrać! Szczęściem jednak mój Niemiec ma w tym roku również miesiąc wolnego, który nareszcie spędzimy ze sobą. Wbrew pozorom wspólne mieszkanie nie determinuje dużej ilości czasu razem. Na pewno nie w świecie powiązanym z niezależnym teatrem. Tym bardziej cieszę się z tego czasu, który mamy dla siebie. W piątek pojechałam nad jezioro. Wcześniej byłam tylko raz nad frankfurcką Heleną, ale to raczej przejazdem. Mogłam podziwiać widoki, a tamtego dnia byłam tak wściekła, że oprócz poczucia, że chcę tu wrócić (w lepszym humorze), pozostała mi tylko frustracja. Tym razem byłam prawdziwą plażowiczką z niezdrową malinową wodą smakową, paczką ciastek maślanych i strojem kąpielowym. Tam też polowałam