Posty

Wyświetlam posty z etykietą życie

Moja mała niemiecka Wielkanoc.

Obraz
Polskę podobno zasypało i można było lepić zające wielkanocne ze śniegu zamiast bałwanów. Nie zazdroszczę. Zima powinna być na Boże Narodzenie, a nie w środku lata - i u mnie przynajmniej ta druga część się zgadzała. Pomijając sporadyczne opady oraz gradobicia. Czyli mniej więcej trzy razy dziennie. Od lat nie przeżyłam tak typowego kwietnia! W teatrze graliśmy codziennie, ale z racji, iż w piątek rano, a potem dopiero w sobotę wieczorem, mieliśmy z moim Niemcem możliwość wybrania się do jego rodziców. Po obiedzie przyjechali dziadkowie na kawę - wypiłam kubek herbaty, zjadłam kilka kawałków sernika i poszłam się schować do łóżka. Moje bóle pleców w zeszłym tygodniu były naprawdę nieznośne i w zasadzie każdą wolną chwilę przesypiałam. Tym razem z kocykiem elektrycznym, który jest jeszcze bardziej genialnym wynalazkiem niż termofor. Po dwóch dniach takiej kuracji stanęłam na nogach - zdatna do poruszania się. Sobota była już ciekawsza. Zaliczyłam moje pierwsze szukanie prezentów scho

Moje cele na wiosnę - sztuk sześć (i tak dalej).

Obraz
Tej wiosny czuję zdecydowanie więcej sił i motywacji do zmian w moim życiu. Muszę przyznać, że w ciągu ostatnich trzech lat sporo się w nim podziało, a że ostatnio kupiłam durszlak, to mogę spokojnie odcedzić to, co złe i dodać trochę dobrego. Tej wiosny zamierzam się za siebie bardzo dogłębnie zabrać. I już na sto procent dorosnąć.   Teatr=stres Trochę czasu zajęło mi pojęcie tego faktu. Długi czas łudziłam się, że czeka mnie w tym teatrze jakaś przyszłość, a przynajmniej stabilizacja. Liczyłam na zatrudnienie (choćby na kiepskich warunkach). W końcu zrozumiałam, że nie mam szans. Tej wiosny zamierzam się od teatru uwolnić i stworzyć sobie więcej przestrzeni, ponieważ czeka mnie...   Praca Obecnie jestem w trakcie poszukiwań. Od tygodnia jestem oficjalnie osobą bezrobotną (tak! Doczołgałam się do urzędu, żeby wreszcie coś w moim życiu ruszyło!), choć ten status towarzyszy mi od końca studiów... Rozsyłam podania, coby wreszcie mieć w życiu jakąś stabilizację i nie musieć się zam

24m2, czyli 2014 - rok prawdziwego życia.

Obraz
Drugiego grudnia podpisaliśmy umowę o mieszkanie. Siedemnaście dni później odebraliśmy do niego klucze i spędziliśmy tam naszą pierwszą noc. Trzy dni później dostałam załamania nerwowego w sklepie meblowym. W Wigilię odkryłam, że Mikołaj przyniósł mi pralkę, o której marzyłam. Trzynastego stycznia dostarczyli nam łóżko, a kolejnego dnia ostatecznie się tam wprowadziliśmy - po moich prośbach i groźbach, by uciec z nory, w której spędziliśmy ostatnie dwa tygodnie. W ten oto sposób rozpoczęłam rok 2014. Mogę Wam powiedzieć, że moje dwa postanowienia noworoczne wzięły w łeb (choć się starałam!), niemniej zrobiłam kolejne kroki na mojej ścieżce kariery. Popełniłam dużo błędów, działałam wbrew innym, ale nigdy wbrew sobie i dokonałam niemożliwego - napisałam pracę licencjacką. A raczej urodziłam ją w bólach i bez znieczulenia (dosłownie, bo pochorowałam się od tego pisania... Nie wspominając o bólu zęba, migrenie i rozstroju żołądka). Balansowałam na granicy depresji i prób zrujnowania mo

Gdy wszystko zaczyna się walić.

Znacie te momenty, w których wszystko zaczyna się walić? Gdy plany i marzenia obracają się w pył, a Wy stoicie po środku tego bałaganu i nie wiecie, za co się zabrać? Najchętniej usiedlibyście w kącie i płakali, dopóki dobra wróżka nie uporządkowałaby Wam życia na nowo? Na pewno je znacie. Ja też je znam. Właśnie jestem w takim punkcie. Może przesadzam, bo jestem w nim zaledwie od trzech dni, ale to dla mnie za dużo. Najpierw stres związany z pracą licencjacką, której nie byłam w stanie pisać z powodu choroby. Zamknęłam się w mieszkaniu i prawie z niego nie wychodziłam. Potem miałam urodziny - i jednocześnie dzień oddania pracy. W zeszłym roku postanowiłam przeprowadzić eksperyment. Po tym jak na Facebooku dostałam mnóstwo życzeń od osób, z którymi czasem zamieniłam tylko jedno słowo i w dodatku nie byłam pewna, czy oni w ogóle wiedzą, komu te życzenia składają (nie figuruję na tym portalu pod moim imieniem i nazwiskiem, ale dość fikuśnym pseudonimem), zdecydowałam się usu

Nieszczęścia chodzą parami, czyli całkowita dezorganizacja życia.

Obraz
Czuję się właśnie tak, jak wyglądają moje nieszczęsne konwalie... Zwykle mogłam się pochwalić ogólnym ogarnięciem. Mojego życia, życia mojego Niemca, życia moich przyjaciół, a do tego wszelakich innych rzeczy, które spadały na moją głowę. Ostatnio mi coś jednak nie wychodzi. Na głowę spadło mi coś, o czym wiedziałam, że nastąpi, ale nie spodziewałam się, że muszę to robić już teraz . Zostałam zmuszona do rozpoczęcia mojej pracy licencjackiej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pierwsze dziesięć stron nie napadło na mnie tuż przed weekendem majowym, który to miałam zapchany. Potem kolejny tydzień, który był przeplatanką teatru i migreny (lub obu rzeczy na raz), z którą zmagałam się ładnych kilka dni. Potem weekend - zajęcia. I warsztaty w teatrze z pewną litewską grupą (uczniów jedynej prywatnej szkoły aktorskiej w Wilnie). Ani jednej wolnej minuty do bardzo późnych godzin wieczornych w niedzielę. I tak nastąpił poniedziałek, kiedy to udało mi się napisać pół strony, po tym jak już