Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

2-tygodniowe zdrowe wyzwanie.

Obraz
Postanowieniem noworocznym Kasi było zadbanie o siebie i stworzyła kolejne wspaniałe wyzwanie, które ściśle się z tym postanowieniem łączy. Przez dwa tygodnie dbać o siebie. Pomyślałam sobie: "Czemu nie?". Po tygodniach stresu, które miałam, najwyższa pora, by coś dla siebie i ze sobą zrobić. W ten oto sposób przez egzaminy i po nich uda mi się może nie być wrakiem człowieka. Kasia opisała punkty z pierwszego tygodnia , zatem odsyłam do niej zainteresowanych. Ja postanowiłam, że sama przejdę w wyzwanie w trybie tygodniowym: zadania z pierwszego tygodnia zrobię w pierwszym tygodniu, ale niekoniecznie dzień po dniu i w takiej kolejności. Z drugim tygodniem analogicznie. Moje wyzwanie startuje z dniem wczorajszym. Zwracam Waszą uwagę na ten świetny pomysł, a sama idę udawać, że uważam na zajęciach, na których obecnie się znajduję. Przez ostatnie jedenaście minut warto stwarzać pozory. Chyba.

Małe zakupy w kategoriach różnych.

Obraz
Z racji dnia wolnego, w którym zachciało mi się wygrzebać z łóżka i pójść w miejsce, które było otwarte (i które było raczej w liczbie mnogiej niż pojedynczej), postanowiłam wydać trochę pieniędzy. "Tylko" cztery rzeczy były nieplanowane. LilaStars (bo w Rossmannie były ładnie przecenione), henna (bo do polskiego Rossmanna zwykle nie chce mi się chodzić) i pyłek kwiatowy (od wakacji chciałam - wtedy jadłam, choć lepszy - a poza tym weszłam do sklepu ekologicznego, ja głupia). No i Twój Styl, ale o tym chyba od wczoraj wiedziałam, że będę chciała. Kupuję go raz na dwa miesiące. W miarę regularnie. Tym razem chciałam się zapoznać z zeszłoroczną literacką noblistką, której opowiadania zaistniały w TS jako dodatek. I jakoś tak wyszło. W Rossmannie kupiłam też końcówki do szczoteczki do zębów, bo z jakiejś przyczyny w niemieckim ich nie ma. Zresztą postanowiłam, że gdy moja elektryczna mi się znudzi, skuszę się chyba na Oral-B. Później skierowałam się na pocztę. Przyszła m

Ulubione kanały YouTube.

Obraz
Miejsce, gdzie mam prawie tyle samo zaległości co w serialach, to YouTube. Dobrze, żartuję, prawie zdołałam je nadrobić. Oglądam dość sporo YouTuberek (i aż dwóch YouTuberów), ale nie każdy z ich kanałów mogę zaliczyć do ulubionych. Część oglądam ot tak, a część, bo jestem zwyczajnie uzależniona. Polskie, niemieckie i parę anglojęzycznych. Zatem do dzieła! Oto moi absolutni ulubieńcy. Polskie kanały Nissiax83 Polka mieszkająca w Nowym Jorku, kosmetolog z wykształcenia, niezwykle sympatyczna i niepoddająca się trendom osoba. Moja wisienka na youtube'owym torcie. Opowiada głównie o kosmetykach, ale też o życiu w NYC i zdrowym stylu życia. Weronika Załazińska Krakowska YouTuberka, jest obecnie w klasie maturalnej liceum, do którego ja niegdyś miałam zaszczyt uczęszczać. Lekko szalona, niesamowicie pozytywna i zupełnie nieprzejmująca się "zasadami" kręcenia filmików. Jest sobą i to jest cudowne. Opowiada o modzie, podróżach, kosmetykach... Fanka ciucholandów.

Przedświąteczne Drezno.

Obraz
Drezno jest jednym z najpiękniejszych miast w Niemczech. Moja znajomość tego kraju ogranicza się niestety do Berlina i całego multum małych miasteczek i wsi w Brandenburgii. W dodatku Weihnachtsmarkt w Dreźnie należy do tych najpiękniejszych w kraju. Zwyczajnie nie mogłam sobie tego odpuścić. Dlatego też wsiadłam w trzy pociągi i pojechałam. Te trzy godziny podróży były warte tego, co zobaczyłam. Oczywiście jak każde miasto Drezno ma swoje wady i zalety, ale odkryłam w nim... Kraków. Nie zakochałam się na śmierć i życie, ale zaczęłam rozważać moją przyszłość właśnie tam, a nie w Berlinie. Jarmarków oczywiście jest więcej, niż jeden. Byłam chyba na trzech. Zwiedziłam też odrobinę miasto, kilka podstawowych miejsc. Brak czasu to zdecydowana wada w trakcie wszelakich wyjazdów. A jeśli mowa o jedzeniu... to było dokładnie to wszystko, co można znaleźć wszędzie: Glühwein, langos, kiełbasy, owoce w czekoladzie, pieczone kasztany (przekonałam się ostatecznie, że nie są warte swojej ceny

Co przynieśli mi Mikołaje.

Obraz
 Święta mijają, prezenty zostają. Przynajmniej niektóre. Część została już dawno zjedzona, jak wszelakie produkty spożywcze na tych zdjęciach (no, może z wyjątkiem orzechów). A już na pewno czekoladki w powyższym pudełku. Czekały na moim miejscu w teatrze szóstego grudnia. Potem przybyło trochę więcej drobiazgów. W teatrze bawiliśmy się cały miesiąc i było naprawdę fajnie. Aż szkoda, że się skończyło. Potem przyszła mi paczuszka od Kasi , a po niej od Gii. To te książki, tona kosmetyków i jedzenia. M.in. najlepszy piernik świata, konfitura z aronii (to ten słoik, który udaje powidła śliwkowe), pudełko czekoladek i herbata firmy, obok której zawsze przechodziłam, ale jakoś nigdy nie udało mi się jej kupić. Przepysznie pachnący krem do rąk Yves Rocher i różana sól do kąpieli (bo wiecie, mam teraz wannę i nareszcie MOGĘ). Powalająca paczka. Kolejna z tych, po których szalonym otwarciu nie wiem, za co zabrać się najpierw (powiem Wam, że zdecydowałam się na czekoladki, które połknęłam w