Posty

Wyświetlam posty z etykietą kwiecień

Moja mała niemiecka Wielkanoc.

Obraz
Polskę podobno zasypało i można było lepić zające wielkanocne ze śniegu zamiast bałwanów. Nie zazdroszczę. Zima powinna być na Boże Narodzenie, a nie w środku lata - i u mnie przynajmniej ta druga część się zgadzała. Pomijając sporadyczne opady oraz gradobicia. Czyli mniej więcej trzy razy dziennie. Od lat nie przeżyłam tak typowego kwietnia! W teatrze graliśmy codziennie, ale z racji, iż w piątek rano, a potem dopiero w sobotę wieczorem, mieliśmy z moim Niemcem możliwość wybrania się do jego rodziców. Po obiedzie przyjechali dziadkowie na kawę - wypiłam kubek herbaty, zjadłam kilka kawałków sernika i poszłam się schować do łóżka. Moje bóle pleców w zeszłym tygodniu były naprawdę nieznośne i w zasadzie każdą wolną chwilę przesypiałam. Tym razem z kocykiem elektrycznym, który jest jeszcze bardziej genialnym wynalazkiem niż termofor. Po dwóch dniach takiej kuracji stanęłam na nogach - zdatna do poruszania się. Sobota była już ciekawsza. Zaliczyłam moje pierwsze szukanie prezentów scho