Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2013

Ulubieńcy marca.

Obraz
Ulubieńcy danego miesiąca nigdy nie byli czymś, czym się zajmuję regularnie (czy też  w ogóle). Ale nagle w marcu doszłam do wniosku, że w tym miesiącu zdecydowanie ulubieńców mam! Pięć kategorii, w każdym jedna rzecz. Ulubieńcy absolutni. I zdecydowanie trwali długo. 1. Kosmetyki. Produkt, który był moim marzeniem i jednocześnie potrzebą - baza pod cienie. To diabelstwo nigdy mi się na powiekach nie trzymało, dlatego nawet do bazy podchodziłam sceptycznie, ale okazało się, że Cashmere stworzyło takie cudo, które potrafi przetrwać śnieg, stres, moje tłuste powieki, bieganie po teatrze, sprzątanie, i w dodatku próbę - czyli bite dziesięć godzin z mojego dnia. Cienie nienaruszone, a ja szczęśliwa. Jedyną wadą jest to, że jeszcze nie do końca opanowałam demakijaż. Ale to moja wada, nie produktu. 2. Lifestyle. Moim życiem jest teatr, to oczywiste. A w szczególności nasz wielkanocny kryminał... Jeśli ktoś będzie do 14. kwietnia w okolicach Frankfurtu nad Odrą, zapraszam do teatru

TAG: Kocham wiosnę.

Obraz
Kasia zaprosiła mnie do TAGu. A że jej nigdy nie odmawiam, dzielnie podejmuję się wyzwania. Co prawda chciałam to zrobić wczoraj, ale jakoś nie wyszło...  1. Ulubiony wiosenny lakier? Obecnie chyba nagie paznokcie. Jednak, idąc mostem, doszłam do wniosku, że mój Unicorn pasuje do mojego wiosennego nastroju. Żywy, delikatny i radosny.  2. Ulubiony wiosenny produkt do ust? Naturalnie i blado - balsam. Brakuje mi bardzo radosnego i trwałego różu, dlatego pozostanę przy tej opcji.  3. Ulubiony ciuch na wiosnę? Oczywiście najróżowsze! Co prawda poobijane, przeżarte przez zimową sól i z pourywanymi sznurówkami, ale to mój ulubiony element garderoby. Choć po niedzieli stwierdzam, że ciemnozielona bluzka, którą noszę tyłem naprzód, ponieważ ma za duży dekolt i wolę chodzić z nagimi plecami. Tak, zdecydowanie ona. 4. Ulubiony kwiatek? Narcyz. Od prawie zawsze. Sama już nie wiem, czy to wina mitu o narcyzie, Narcyzy Malfoy, czy po prostu mi się sam z siebie spodobał. 5. Ulubiony wiosen

W Krakowie.

Obraz
Po moich krakowskich latach i ogromnej miłości do tego miasta, nie mogę go ostatnio znieść. Krakowski smog, zadymienie i inne niezdrowe rzeczy w powietrzu stały się zauważalne nawet dla mnie - i to od pierwszej chwili, gdy oddycham krakowskim - zdecydowanie nie królewskim - powietrzem. A jednak - kocham to miasto. Zawsze mam w sobie to pełne uczucie, ten zachwyt. I wciągam to brudne powietrze głęboko w płuca, by poczuć mój dom. Czasem chce mi się płakać ze wzruszenia i jestem tego bliska. Uśmiecham się jak głupia do siebie samej i idę przed siebie - moimi ulicami. Oglądam, co się zmieniło. Notuję w pamięci daną chwilę. Nie mam Krakowa często, więc staram się z tego korzystać. Niestety raczej na stałe do niego nie wrócę, jeśli ktoś nie oczyści go z tego unoszącego się w powietrzu paskudztwa... Tym oto radosnym wstępem chcę Wam opowiedzieć o moich pięciu godzinach w Krakowie trochę ponad tydzień temu. Na trzy dni w domu niestety nie miałam czasu, by pobyć tam trochę dłużej (dziec

W świecie herbaty.

Obraz
Gdy jeszcze byłam w domu i dostałam małego ataku paniki, uznałam, że muszę coś kupić. Na nieszczęście żaden pomysł nie mógł przyjść mi do głowy. I potem jakoś naszło mnie na poszukanie jednej z moich najukochańszych herbat - jaśminowych smoczych pereł. Zasada jest prosta - ma to być w formie kulki, ręcznie zwijane z jaśminem. Żadnych sztucznych aromatów. No i trafiłam na Allegro na pewien sklep, gdzie znalazłam cesarską perłę. Wszystkie zasady spełniało (może poza nazwą) i uznałam, że kupuję. Jednak zajrzałam do tego sklepu i zobaczyłam inne śliczne cuda. Nie tylko herbaty, ale też różne rzeczy do jedzenia... A że jestem trochę uzależniona od kandyzowanego ananasa, to znalezienie go w białej czekoladzie z kokosem oczywiście mnie oszołomiło i zapakowałam do koszyka. Dodatkowo jeszcze zwykłego kandyzowanego ananasa. Ale trafiłam na cudną herbatę Aleja Gwiazd. I pomyślałam, że skoro moja Gia ma niedługo urodziny, kupię jej. Podesłałam jej link i ona też wpadła jak szalona do tego sklepu

Polskie EcoEmi.

Obraz
Filmik jest dość długi, ale gdy usiadłam przed aparatem, już się w zupełności nie przejmowałam, ile będzie trwał. Jest to absolutnie piękna paczka od Kasi , którą dostałam w ramach prywatnej wymianki (moja paczka jest tutaj ). Jest prawie w stu procentach ekologiczna i przepiękna. Kasia czyta w moich myślach, bo jest w tej paczce sporo rzeczy, które chciałam, a o których nigdy na głos nie mówiłam. M.in. orzechy piorące, które w filmiku nazwałam daktylami. Wyglądają na pierwszy rzut oka tak samo, więc moja pomyłka wydaje mi się w pełni uzasadniona. Choć potem pomyślałam, że szkoda, że nie daktyle, bo gdy uznałam te orzechy za daktyle, naszła mnie na nie ochota... Ale wybiłam ją sobie z głowy. Mam wrażenie, że uzależnię się od Phenome. Ale nim to nastąpi, ja objem się batonikami i innymi smacznymi rzeczami, a potem zatopię się w morzu kosmetyków. Już wczoraj wsadziłam w to palce i byłam taka uchachana, jak dawno mi się nie zdarzyło. Więcej o paczce dowiecie się w filmiku. Moje le

Kremowa babeczka do kąpieli KWIAT MIŁOŚCI

Obraz
Prezenty od serca mają to do siebie, że zachwycają zawsze. Ale gdy osoba, która prezent daje, ma świetny gust i wyczucie, co obdarowanej może się spodobać - zaczyna się tu niebo. Kasia na Boże Narodzenie uraczyła mnie śliczną niespodziankową paczką i w niej znajdowała się cudowna babeczka do kąpieli. Gdy tylko ją wyjęłam, pachniał nią cały pokój. Najbardziej wyczuwałam lawendę, trochę różę, a reszta nut zapachowych gdzieś mi umykała. Niemniej była to tak piękna mieszanka, że mogłabym tylko wąchać i wąchać... Ostatnio ziołowe zapachy to moja bajka. Babeczka ta zawiera w sobie mnóstwo masła kakaowego i shea, dlatego oprócz przesmacznego wyglądu i cudownego zapachu ma w sobie właściwości pielęgnujące. I się sprawdzają. Wczorajsza kąpiel zdecydowanie zrobiła mi dobrze. Nawet włosy jakoś radośniej dziś wyglądają i utrzymuje się na nich delikatny zapach babeczki. Funkcję relaksacyjną spełniła rewelacyjnie, a jeśli chodzi o pielęgnację - skóra była nawilżona, właściwie nie potrzebowa

Spacer po czasie: Dzień Kobiet, teatr i wszystko dookoła.

Obraz
Czas wolny jest dla mnie od miesiąca pojęciem tak abstrakcyjnym, że zaczynam wątpić w jego istnienie. Tak naprawdę nawet nie narzekam na jego brak - czasem tylko dla sportu sobie jęknę, jakie to życie jest podłe. Cóż poradzę, że w trakcie wypowiadania tych słów uśmiech nie schodzi mi z twarzy? A przynajmniej z tej twarzy, którą sobie wyobrażam, że mam. A jednak z mojego napiętego planu (dosłownie, pokazałabym go, ale może lepiej nie...) udało mi się wyłuskać pięć dni na podróż do domu. Z tych pięciu dni dwa spędzę w pociągach i innych autobusach, ale nie ma to znaczenia. Trzy dni, gdy będę widziała dzieci. Tęsknię za nimi niesamowicie i są jedynym powodem, dla którego opuszczam ciepły kaloryfer w teatrze (do którego chyba przykleiłam się na dobre). Potem aż do drugiej połowy maja ich nie zobaczę. Kolejne dwa miesiące... Dziś wyszłam z teatru wcześniej, by się spakować i nastroić psychicznie na wyjazd. Z mojego nałogu ciężko się wyrwać. I w ramach autoterapii pomalowałam sobie pazno

Wyzwanie Foto: Dzień 7. - PARA

Obraz
To chyba był dla mnie najtrudniejszy temat w marcowym wyzwaniu. Zupełnie nie wiedziałam, co pokazać. Już nawet rozważałam moje stopy, do których istnienia zaczęłam się powoli przyzwyczajać. Chciałam też płatki owsiane i mleko sojowe, ale uznałam to poniekąd za idiotyczne. I naszły mnie te kolczyki. Dostałam je na osiemnastkę, a Kotek co jakiś czas stwierdza, że noszę kolczyki nie do pary, bo przecież są zupełnie różne... Czy na pewno? Bardzo je lubię. Sama nie potrafię wyjaśnić, dlaczego czuję się w nich dorosła.

Wyzwanie Foto: Dzień 6. - CYTAT

Obraz
Moja nauka żonglowania była dla mnie co najmniej niezadowalająca. Jednak pewnego dnia nastąpił przełom. Gdy kolejnego pojawiłam się w sali lustrzanej (bądź baletowej) i zaczęłam się bawić z tymi wypadającymi mi z rąk piłeczkami, jedna osoba zapytała: - Jak ci idzie? - Lepiej niż wczoraj, gorzej niż jutro. I od tej pory za każdym razem powtarzałam to zdanie. Motywujące, prawda? Oznacza postęp. A moje żonglowanie choć wciąż kiepskie, jest coraz lepsze. Choć trudno tę poprawę zauważyć.

Wyzwanie Foto: Dzień 5. - RUTYNA

Obraz
Czy dla Was rutyna też jest słowem o dość negatywnym ładunku? Czymś, co odziera życie z zaskoczeń i niespodzianek? Postanowiłam przełamać moje własne skojarzenie. Pomyślałam raczej o codzienności. Nic nie jest ostatnio dla mnie tak naturalne i oczywiste jak teatr. I gdy ta naklejka wpadła mi w ręce, od razu stała się doskonałym symbolem mojej codzienności. Przyklejenie jej sobie na twarz było odruchem (swoją drogą lubię naklejać naklejki na twarz - w Sylwestra miałam na policzku gwiazdkę, która następnie znalazła się na moim telefonie - obecnie na tym miejscu gości powyższa z logiem teatru), a potem pobiegłam zrobić zdjęcie. Teatr jest moją codziennością. Moją rutyną. Rutyną pełną niespodzianek, bo - choć mam dokładny plan pracy na cały miesiąc - zaskakuje mnie każdego dnia. Taka nierutynowa rutyna. Przełamana.

Wyzwanie Foto: Dzień 4. - KOLEKCJA

Obraz
Od trzech tygodni z dumą kolekcjonuję siniaki. To moje rany bojowe i symbole z teatru. Ciężka praca, by je zdobyć, obijanie się i niektóre siniaki-widmo, które pochodzą nie wiadomo skąd. Dziś zresztą dorobiłam się trzech nowych, ucząc się wskakiwać na stół. Wyszłam z tego bardzo poobijana i na kostkach mam takie rany, jakby mnie ktoś wiązał. Na pocieszenie pożarłam tabliczkę białej czekolady. Bo jakoś tak mi się jej chciało...

Wyzwanie Foto: Dzień 3. - MIĘKKI

Obraz
Lubię rzeczy miękkie, puchate, kudłate i miziate. Luuubię. Lubię także tę poduszkę, na której dziś spałam w teatrze w ramach drzemki popołudniowej. Lubię też ten gigantyczny, miękki sweter, który nosiłam przez pół dnia (bo ktoś uprzejmie mnie przykrył, gdy ujrzał mnie śpiącą, a ja sobie na dzisiejszy dzień ten sweter przywłaszczyłam - idealny). Rolada cytrynowa, którą właśnie pochłaniam na kolację, także jest miękka. A jakie miękkie będzie łóżko, gdy zaraz się do niego położę! O grubych, miękkich zimowych skarpetkach już nie wspominam, bo są oczywiste. Ten szalik też jest miękki, choć nie jest gruby. Mimo to bardzo go lubię.

Wyzwanie Foto: Dzień 2. - NIEBIESKI

Obraz
Jakie mam skojarzenia z niebieskim? Na pewno niebo. Woda. Mój Douglas Box of Beauty. Niebieska kosmetyczka w teatrze. I kiedyś był to mój ulubiony kolor. Dziś za niebieskim tak nie przepadam, bo czuję się z nim blado. Poza tym kwestia fotografowania tematycznie kolorowo mi nie podchodzi. Gdyby był różowy, byłoby łatwiej... Padło na Kroplę Beskidu. To moja ulubiona woda mineralna, której od dawna już nie miałam. Dziś zakupiłam świeżą butelkę. Po zjedzeniu na obiad dwóch kawałków ciasta (bo chciało mi się czegoś słodkiego...) nie mam już nawet ochoty na herbatę... I oto ona, wielce szanowna ekscelencja, dobra Kropla. (Zauważyliście tutaj kryptocytat ze "Śpiącej Królewny" Disneya?)

Wyzwanie Foto: Dzień 1. - ULUBIONA PORA DNIA

Obraz
Szczerze chciałam zacząć dziś wyzwanie leniwie i wrzucić stare zdjęcie. Ale nie! Zaparłam się i po drodze z teatru coś zrobiłam. Bo akurat to ta pora dnia, którą lubię najbardziej. Gdy jest ciemno, chłodno i tajemniczo. Dla mnie noc zawsze jest tajemnicza - nawet gdy nie robię nic nadzwyczajnego. Czy leży to w ludzkiej naturze? Strach przed tym, co może być ukryte w ciemności? Postaram się nie być monotematyczna w tej edycji wyzwania, ale już czuję, że spora ilość zdjęć będzie miała teatralny kontekst...

Z życia w teatrze cz. 3. Marzenia i ich spełnianie.

Wierzę w przypadki. Wierzę w przeznaczenie. Pamiętacie, co napisałam kiedyś z boku na blogu (teraz jest to w zakładce "o mnie")? Że będę aktorką, bo tego chce moje przeznaczenie. I choć do szkoły aktorskiej nigdy nie poszłam, bo przez egzaminy wstępne bym nie przebrnęła (ten śpiewa i, co gorsza, taniec!), to trafiłam do świata, o którym marzyłam. Teatr. Aktorstwo. I się uzależniłam. Po dwóch i pół tygodnia. Na dzień dobry dostałam małą, acz ważną rolę w jednym przedstawieniu. A teraz - gwoli rezygnacji ze spotkania z przyjaciółmi i wyjazdem do domu na zaledwie trzy dni w trakcie dwumiesięcznej przerwy od zajęć - zrobiłam wszystko, żeby tam zostać i dostać jeszcze jedną - tym razem większą - rolę. Bo trafiłam do osoby, która daje szanse. Takie szanse, że na myśl o kolejnej propozycji, którą dostałam, chce mi się płakać, choć będzie ona wymagała ode mnie jeszcze więcej wyrzeczeń - tym razem poważniejszych. I choć decyzji jeszcze nie podjęłam (w najbliższym czasie nie mam na t