Posty

Wyświetlam posty z etykietą emancypacja

Walentynki - publiczna emancypacja.

Obraz
Bardzo chcę napisać coś o Walentynkach - w końcu to obok moich urodzin, Sylwestra i Wigilii mój ulubiony dzień w roku (Tłusty Czwartek przegapiłam, nawet czekolady na niego nie wystarczyło). Problem polega jednak na tym, że one dopiero przede mną (jutro), a zresztą i tak dokładnie wiem, jak będą wyglądały. Będę siedziała samotnie w domu i nie odrywała wzroku od komputera, zajadała się drogą czekoladą (o ile kupiona dzisiaj tabliczka dotrwa do jutra) i wkurzała się, że to nie tak ma wyglądać. Myślę, że jest łatwiej, gdy nie ma się z kim spędzić Walentynek. Można głosić teorie o komercyjnym święcie, okropnych czerwonych serduszkach i paskudnych miłosnych piosenkach, a potem w ramach publicznego emancypowania się - zamknąć się w domu z kotem, czekoladą i serialem. W końcu Walentynki są głupie. Nie śmiem się nie zgodzić. Gdyby nie były głupie, to mój Niemiec, zamiast pracować, poszedł by ze mną jutro do kina na Greya, a nie dzisiaj (seans o godzinie dwudziestej trzeciej zahaczy jednak o