Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2015

Paczka na dobry początek roku.

Obraz
Nie jestem jakąś ogromną zwolenniczką otrzymywania prezentów w terminie. Powyższa paczka to prezent świąteczny od mojej przyjaciółki, który przybył do mnie jakiś tydzień temu (dokładną datę możecie sprawdzić na Instagramie, jeśli Was to interesuje). Z lekkim poślizgiem czasowym, ale nie szkodzi! Rzadko mam okazję cieszyć się świętami w połowie stycznia! To uczucie nie do podrobienia - nawet gdy niesie się paczkę dwa kilometry w deszczu. A paczka waży prawie sześć kilogramów. Od czego jednak ma się mężczyzn?  Na początek uraczyła mnie dwoma żelami pod prysznic (co niezwykle ucieszyło moją praktyczną - hahaha - duszę, bo żele idą u nas jak woda...). Do prysznicowego zestawu mleczko do ciała, którego miniaturkę już miałam, ale jeszcze jej nie zużyłam (o ja zła i niedobra), ale teraz jeszcze zużywam mleczko, które dostałam na urodziny i po nim zabieram się za Elancyl. Następne w kolejce jest różane masło do ciała Alverde, ale ono może poczekać (i będzie musiało). W każdym razie na k

Pajączki, czyli użalania się nad nogami ciąg dalszy.

Obraz
Po tym jak żaliłam się Wam na moje pajączki na nogach, zabrałam się za treningi. Powoli wracałam do biegania, zaczęłam się więcej ruszać – nie tylko dla zdrowia i przyjemności, ale też by zobaczyć, czy coś się w moim ukrwieniu zmieni. I faktycznie na początku myślałam, że moje pajączki zniknęły. Te na ramieniu rozpłynęły się w powietrzu, a na udach chwilowo uspokoiły. Potem wróciły. To już zaczęłam się denerwować. No ileż można! A od paru miesięcy mocno koncentruję się na ćwiczeniach nóg i co jest z nimi nie tak? Dwa miesiące nie mogłam chodzić bez bólu w kończynach dolnych, o klękaniu nie wspominając (potem nie mogłam się podnieść, choć samo klęczenie też było niewyobrażalnie nieprzyjemne). Pociągnęłam więc moją nożną historię dalej.  Już wcześniej mówiłam, że możliwe jest zrobienie specjalnego USG doppler , które sprawdza przepływu krwi w naczyniach. Byłam ciekawa, jak to to działa i z zaskoczeniem odkryłam, że nie sprawdza to tylko poziomu mojego zażylakowacenia, ale jest

Podsumowanie Zimowego Wyzwania fotograficznego.

Obraz
Myślę, że już dawno zauważyliście, że lubię wyzwania. Przyłączyłam się więc do fotograficznego wyzwania na blogu Jest Rudo i tak sobie z nim walczyłam, momentami się frustrując, czasem zauważając, że przy zapisywaniu tematów jeden pominęłam (ale już było po ptokach). Przy okazji pomyliły mi się daty wyzwania (byłam pewna, że jest do końca stycznia) i przez to nie wykonałam kilku zadań. Bywa. Ale naprawdę się starałam! Łącznie dziewięć z trzydziestu zadań gromi mnie wzrokiem. Nie moja wina, że mi się terminy pomyliły! Zdarza się, noo... Przyznam się, że nie wszystkie zdjęcia mi się podobają, czy też pasują do mojego Instagrama , gdzie wszystko publikowałam i część z nich zwyczajnie za jakiś czas usunę, bo gdyby nie to wyzwanie, nigdy by się tam nie znalazły. Z niektórych jestem jednak baaardzo zadowolona i zostaną na pewno. Większość zdjęć robiłam telefonem, kilka aparatem. Tak gwoli jakości.  1. W oknie W okresie świątecznym zawisły w oknie lampki choinkowe sztuk dwieśc

Pokochaj swoje ciało!

Obraz
Nie wiem, jak dałam się w to wciągnąć. Muszę się przyznać, że choć z ćwiczeniami nie mam problemu w teatrze, to w domu jest ciężko. Od lat marzyła mi się joga - tutaj uważałam, że muszę pójść na kurs. Miliony wymówek! Na święta zażyczyłam sobie matę do jogi, bo przypadkiem trafiłam na taką, której od długiego czasu pragnęłam. Szczerze? Nie spodziewałam się, że zacznę ćwiczyć. Miło się rozczarować sobą samą - przynajmniej w taki sposób! Tydzień temu wystartowało na Facebooku świetne wyzwanie - Pokochaj swoje ciało! Trwa ono do Walentynek. Głównie skupia się na weekendach, dwukrotnych ćwiczeniach i jednym zdrowym śniadaniu, ale posiada ono również jedno zadanie poboczne - 100 kilometrów do Walentynek - oraz pomniejsze zadania w tygodniu (w tym należało ćwiczyć przynajmniej trzy razy). Wyzwanie wymyśliła moja kochana Kasia i bez wątpienia jej się to udaje - w końcu dobrowolnie rozłożyłam matę i zaczęłam ćwiczyć. I to nie byle co, a moją wymarzoną jogę. Nie w studiu, a w domu - z YouT

Grudniowy niezbędnik pielęgnacyjny 2014

Obraz
 Grudzień w teatrze. To brzmi jak koszmar. Przynajmniej dla mnie, mojej cery i włosów. Nie dość, że ciężko zachować w tym miesiącu zdrowie (a gdy już się je straci - nie sposób go odzyskać), to jeszcze tona kosmetyków teatralnych rujnuje to, na co pracowałam cały rok - zdrową cerę, nawilżone włosy i dłonie w miarę dobrym stanie. W grudniu wszystkie starania biorą w łeb i albo wytoczę ciężką artylerię, albo cały okres świąteczno-noworoczny przepłaczę, niczym bazyliszek unikając luster. Problemy: 1. Codzienne (często dwa razy dziennie) używanie kosmetyków teatralnych, które zawierają w sobie mnóstwo tłuszczu i często parafiny, poza tym są używane przez wiele osób, niekoniecznie z niezbędną dbałością o higienę kosmetyków, co skutkuje zanieczyszczoną cerą, wysuszeniem i wysypem pryszczy. 2. Codzienne farbowanie włosów kolorową farbą w sprayu (o mocy lakieru do włosów), plecenie warkoczy, które następnie należy rozplątać, uszkadzając przy tym włosy, wysuszając je, łamiąc i rozdwajając. N

Ulubieńcy roku 2014 - literatura, film i kulinaria.

Obraz
I zaczął się. Nowy rok. Nowe plany, nowe życie, nowe wszystko. Ja zostaję póki co na starym - bez postanowień, lecz z nadzieją, że jakoś to będzie. A może nawet lepiej niż jakoś. Specjalnie, wspaniale i nieoczekiwanie.  Dziś zabieram Was jednak na podróż w czasie, by móc Wam pokazać, co też mnie w ubiegłym roku zachwyciło. Na początek część pierwsza - o książkach, filmach i jedzeniu. Czyli tak przyjemnie. Zanim przejdziemy do tych jakże modnych tematów, jakimi jest moda właśnie, kosmetyki i ten bliżej niezdefiniowany lifestyle. Miłej zabawy! Zarówno z filmikiem, jak i tym nowym rokiem 2015, który za paręset dni przeminie i stanie się starym. Ach, ten wujek czas...