Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2012

O energii, napięciu, seksie i rzodkiewkach.

Obraz
Postanowiłam podzielić się z Wami kolejnymi notatkami z filozofii. Tym razem pokażę pełne notatki z piątku i postaram się wyjaśnić, o co w nich chodzi. Jeśli znacie niemiecki, nie zwracajcie uwagi na błędy, bo pisałam tak, jak to było wykładane, a poprawność językowa wykładowcy do najlepszych nie należy. Nie jest to też istotne. Interesujące są wiadomości, jakie są nam przekazywane. I sam sposób mojego prowadzenia notatek rzecz jasna. Notatki można powiększyć. Świat składa się z atomów. Jaka jest odległość między jądrem atomu a elektronami? Taka, jak między Ziemią a Słońcem. W moich notatkach można zauważyć pewną nieścisłość - Ziemia krąży wokół Słońca, a Słońce wokół Ziemi. Niestety moja wiedza astronomiczna została skonfrontowana z filozofią pana W. i musiałam się cofnąć z nauką o kilkaset lat, gdy myślano, że Ziemia jest w środku wszechświata... Jest dużo przestrzeni między atomami. DUŻO PRZESTRZENI. A dlaczego nie możemy przejść przez ścianę? Po tym wykładzie uznałam, że właśn

Gotowanie po studencku, czyli szybko, smacznie i zdrowo. Kuskus z owocami.

Obraz
Może ten przymiotnik "zdrowo" w tytule zasługuje na lekkie zwątpienie w odniesieniu do tego, co zrobię i do typowego studenckiego jedzenia, jednak w moim pojmowaniu "zdrowego" się mieści. To nie jest przepis. To raczej urwana chwila z mojego obiadu. Okazuje się jednak, że gotowanie z aparatem w ręce jest w najlepszym wypadku skomplikowane. Efekt? Popatrzcie dalej.  Kupiłam kuskus z orientalnymi owocami (orzechy nerkowca, suszone morele, rodzynki i suszone figi w ilościach śladowych), owoce do uzupełnienia (truskawki i wiśnie) oraz mleczko kokosowe (krowie mi szkodzi, więc uznałam, że zrezygnuję z przymiotnika "tanio" na rzecz "jeszcze bardziej smacznie i zdrowo"). Do tego trochę wody, żeby nie wyszło zbyt gęste i kokosowe. Ustawiłam wszystko w miarę estetycznie do zdjęcia.  Wlałam mleczko do garnka (który krzywo stał na płycie indukcyjnej, ale po zrobieniu zdjęcia go poprawiłam), trochę rozlewając po bokach.  Wlałam trochę wody (bez rozl

Insane girl with red nail(s).

Obraz
Gia chciała wczoraj zobaczyć lakier do paznokci, który określiłam... Powiedziałam, że wygląda na moich paznokciach, jakbym nimi kogoś zabiła. Moja opinia utrzymuje się do tej chwili. Momentami go lubię, przez większość czasu nienawidzę. Zdecydowanie jest zbyt jaskrawy do moich bladych palców. Zdjęcia służyły do celów zapoznawczych, ale uznałam, że je opublikuję. Robione kamerką internetową, jaskrawość lakieru nie jest tak widoczna. Sam lakier zaś to ten zakupiony wczoraj, możecie go zobaczyć w poprzednim poście. Poskarżę się na niego dokładniej kiedy indziej. Za urazy psychiczne po obejrzeniu zdjęć nie ponoszę odpowiedzialności! Mogę konkurować tuszą z Adele... I muszę się pochwalić, że w tych spartańskich akademickich warunkach bez przypraw oraz masła udało mi się zrobić niemal idealną w smaku i konsystencji jajecznicę ! Proszę o brawa!

Zakupy swetrowo-kosmetyczne.

Obraz
Nazywam to tak górnolotnie zakupami. A to takie przypadkowe podjęcie spontanicznej decyzji o wydaniu pieniędzy. Jak zwał, tak zwał. Nie na darmo zaczynają się wyprzedaże (tylko w tym okresie mogę wejść do sieciówek bez niesmaku wypisanego na twarzy), dlatego też podjęłam kolejną spontaniczną decyzję o zakupie turkusowego sweterka (ładnie wyglądał z moim rozczochranym i niekształtnym francuzem, którego się uczę pleść od trzech dni). Na zdjęciu nie widać, że jest turkusowy (choć na każdym ma inny odcień, hm), ale na żywo gwarantuję, że jest. Dodatkowo zakupiłam wodoodporny tusz do rzęs (bo mój mnie zaczął denerwować), czarną kredkę do oczu (choć się nie maluję, ale cóż) i czerwony lakier do paznokci (pomalowałam jednego paznokcia i wygląda, jakbym nim kogoś zabiła). Wszystko z Essence. Jestem zadowolona z zakupów. Kupiłam też dużo jedzenia, ale nim się nie pochwalę, bo to zbyt intymne...

Clouds above my head.

Obraz
Zawsze mnie dziwiło, jak ludzie mogą kolekcjonować chmury (tak, chodzi mi między innymi o bohatera filmu "Zakochani"). Cóż jest w nich tak fascynującego, co przyciąga? Dlaczego chmury? A sama ostatnio nie jestem lepsza. Od paru dni lubię wieczorami wyglądać przez okno, gdy niebo zaczyna wpadać powoli w odcienie różu i czerwieni, a na niebie mogę obserwować cumullusy (zdecydowanie moje ulubione chmury) o ciemniejszej podstawie i rozświetlonej górze. Lubię ten ich kontrast z niebieskim niebem. Jednak te parę dni temu wyjrzałam przez okno i dostrzegłam dachy. Moim marzeniem zawsze był dom z dachem aż do ziemi, a najlepiej pokój na poddaszu i możliwość położenia się na dachówkach. Pomysły się rozwijały. A ja zaczęłam kochać. Niebo i chmury. Kocham nocne niebo i gwiazdy. Mogę leżeć na balkonie/samochodzie i gapić się w ten bezkres, aż osadza się na mnie rosa. Nie raz i nie dwa to robiłam (wakacje 2006 są swoistym rekordem częstotliwości i ilości zaobserwowanych spadającyc

How to be happy.

Obraz
Dziś na filozofii (która bardziej przypominała kurs zarządzania) wykrystalizowała mi się banalna recepta na szczęście. Dopiero po dobrnięciu do dołu marginesu zorientowałam się, że gdybym miała te rzeczy, które narysowałam, przeżyłabym jedną z najspokojniejszych i najszczęśliwszych chwil w życiu. Bo kto powiedział, że szczęście to coś wielkiego? Mnie najbardziej radują małe rzeczy. Najlepszy przykład z rana (który także na marginesie się znalazł): Weszłam do sali, gdzie mieliśmy zajęcia. I co widzę? Wielka, niebieska, gumowa piłka. Od razu odezwało się we mnie dziecko i usiadłam na niej, zaczęłam podskakiwać, kłaść się, rzuciłam nawet tą - większą ode mnie - piłką do koleżanki, a później zaczęłam odbijać ją od podłogi. Przychodzi wykładowca (gdy akurat się zmęczyłam, choć wciąż z wielkim zadowoleniem na twarzy, i próbowałam odłożyć ją na miejsce) i mówi: - Proszę nie broić. Oczywiście zaczęłam się śmiać. A on opowiadać o tym, jak na ostatnim spotkaniu pracowników postanowił ich

O dziwnych wypadkach.

Obraz
Weekend naprawdę obfitował we wrażenia. Sam jego początek polegał na tym, że nie mogłyśmy z V. wybrać, a sama podróż zaczęła się oczywiście od zakupu prowiantu, co w tym wypadku okazało się ciasteczkiem. Później Berlin, osławiona kanapka z łososiem i cebulą (od tej pory cebuli nienawidzę, a V. ma zakaz napieprzania się z niej i ze mnie na Kofferze). Następnie koncerty. Przechodzimy obok jakiegoś jeziorka w Volkspark Mariendorf, gdzie pływają sobie paczki. Oczywiście V. nie mogła się powstrzymać przed śmianiem się ze mnie bez powodu i: 1) była pewna, że gdy tylko podejdę do wody, wpadnę do niej i się utopię; 2) uznała, że kaczka do moje ulubione danie i kazała mi na nie polować, żebym miała na obiad. Ja dla odmiany zażyczyłam sobie, by je dla mnie "odpierzyła". Tutaj są cztery ciekawe postacie: Budda - gruby facet o opalonej na złoto i przepitej skórze, który wyglądał jak Budda i zabawnie tańczył. Hippis - równie zabawny taniec. Merlin - dłuuga broda i włosy, choć

Berlin - ROCKTREFF 2012

Obraz
Miesiąc temu popełniłam jeden z życiowych błędów. Dobra, to żart. Ale tym domniemanym błędem było powiedzenie "Okay", gdy V. mnie poinformowała, że mam dla niej zarezerwować ten weekend. Co ja się będę kłócić... I w ten oto sposób trafiłam na festiwal rockowy. A że rocka mało słucham, bo kilka lat temu z niego wyrosłam, momentami miałam dość. A w zasadzie tylko przy jednym zespole. Sam wyjazd obfitował w emocje i dziwne wypadki. O dziwnych wypadkach opowiem w kolejnym poście, dziś skupmy się na dziwnych zespołach w moim dziwnym pojęciu. Dzisiaj pokażę Wam zdjęcia, w następnych dniach (czyli w moim rozumieniu - nie wiadomo kiedy) pojawią się filmiki. A może pojutrze nadejdzie post dziwnych wypadków i berlinoznawczy. Nie ma to jak dobry plan... Choć koncerty zaczynały się o godzinie piętnastej, my dotarłyśmy po osiemnastej, więc trochę nas ominęło. Nie wspominając o całym piątku. Sobota trwała do 23, a niedziela do 20. O niedzieli w szerszym pojęciu opowiem w poście o dziwnyc

Outfit "I feel good, so you can't tell me that I look bad even if I do"

Obraz
Patrzę na te zdjęcia i zastanawiam się, dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że aparat ma jakieś dziwne problemy z ostrością. Z przodu zupełnie nie chciał jej łapać, nie rozumiem tego i pewnie nie zrozumiem, bo fotograf ze mnie żaden (swoją drogą od pół roku próbuję kupić statyw, ale zawsze wymyślam sobie inne - angeblich ważniejsze - wydatki), a aparat kupiłam tylko po to, by móc robić jakieś zdjęcia. Te są jakieś. Dobrze, że nie pokusiłam się o lustrzankę, bo zapewne już wyrzuciłabym ją przez okno... Nie dość, że to to ciężkie, nieforemne i za duże na moje małe, obrzydliwe rączki (nie, nie podam kontekstu), to jeszcze zupełnie nie umiem się tym posługiwać. Zwykła cyfrówka mi wystarcza. Naprawdę. Ale potrzebuję statywu. Opowiem coś o stroju. Mam na sobie spodnie, bluzkę buty (i inne rzeczy, których nie widać) oraz dodatki: torebkę, bransoletkę i kolczyki. No i mój niezastąpiony łańcuszek. Czy już wystarczająco dużo napisałam na temat outfitu? Mam wrażenie, że mam ochotę by