Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

10 kroków do lata: Maseczkowy tydzień.

Obraz
Co prawda ów tydzień trwał zaledwie kilka dni, ale dzielnie postanowiłam się nie wychylić i grzecznie zrobić maseczki. Na dzień dobry poszła ta z Nuxe o uroczym różanym zapachu, która nawilża, wygładza, ale reszta obiecywanych cudów pozostaje jednak tylko obietnicą. Używam jej, bo leży w łazience i się na mnie czasami patrzy, ale zachwytów nie ma. Za to bardzo lubię maski-kompresy z DermoPharma. Mogę spokojnie położyć je na twarz i choć należy trzymać je 15-20 minut, bez problemu można się zapomnieć, bo ani nie spływają z twarzy, ani nie zasychają. Bardzo lubię to wrażenie. Tym razem się odmładzałam i wystraszyłam moją współlokatorkę, pojawiając się w białej płachcie na twarzy. W tym czasie obejrzałam "Nędzników". Nie musiałam nakładać kremu na noc, moja skóra zdawała się być spokojna (co rzadko jej się zdarza), a ja byłam zadowolona. I tak oto minął pierwszy tydzień przygotowań do lata. Teraz nadszedł sportowy tydzień. To będzie zabawne!

10 kroków do lata.

Obraz
Kasia wymyśliła plan odnowy przed latem. Powiem Wam, że lato to dla mnie koszmar. Za gorąco. Duszno. Umieram. Ale pozytywne podejście do tych miesięcy i wkroczenie w nie z nową energią (którą błyskawicznie stracę, gdy będzie powyżej 25 stopni, szczęśliwa jestem przy osiemnastu) to genialny pomysł. Ja sama zabieram się za moje przygotowania do lata, a Wy zajrzyjcie do Kasi , by zobaczyć, co ona na ten temat napisała. Jeśli jednak nie chce się Wam tego zrobić, to przyjrzyjcie się poniższemu planowi odnowy. Nowy tydzień, nowe wyzwanie. Powodzenia! Ta biedronka jest kochana...

Zakupy i zachód słońca nad Odrą.

Obraz
Nadszedł czas, który wydaje mi się nie dość, że absurdalny, to jeszcze nieprzyjemny. Wolny weekend. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś takiego mnie spotkało, ale wtedy nie byłam uzależniona od teatru i gdzieś w moich wnętrznościach czuję wręcz przymus pójścia tam, choć wiem, że nikogo nie ma... Czas wolny jest przereklamowany. Próbowałam się nawet dzisiaj wyspać, ale od szóstej rano najchętniej bym wstawała co pięć minut. Ostatecznie udało mi się jakoś (wielkim wysiłkiem) pozostać w łóżku do za dziesięć dziewiąta... Powiem Wam, że to koszmar. Postanowiłam więc w ramach pocieszenia wybrać się na zakupy. Chciałam kupić jedynie wino i chleb (bo w portfelu pieniędzy już nie mam - to koniec mojego niezorganizowanego miesiąca), ale jakimś pechem miałam w portfelu jeszcze karty płatnicze i uznałam, że skoro w maju i tak muszę kupić pewne rzeczy, to zrobię to teraz, a od majowego budżetu odejmę to, co wydałam. Nie jest źle - kupiłam tylko jedną niedozwoloną rzecz, ale jest tak doskonała, że zd

Young and beautiful.

Obraz
"Wielki Gatsby" jest jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Co prawda obejrzę go pewnie znacznie później, niemniej wiem, że chcę. Jestem ciekawa, jak zostanie przedstawiona w filmie zawartość książki. Oj, będzie ciekawie. Jednak od wczoraj - gdy się dowiedziałam o istnieniu tej piosenki jako jednego z utworów z soundtracku - nie mogę się doczekać jeszcze bardziej. Choć nie jest najbardziej zachwycającą piosenką Lany, to już ją uwielbiam. Lana jest jednym z tych muzyków, którzy mówią to, co chcę usłyszeć, dlatego z całego serca ją uwielbiam.

Poczta Polska.

Rzadko zdarza mi się wyklinać Pocztę Polską. Ale gdy już mi czymś podpadnie, to najchętniej wywróciłabym świat do góry nogami i wytrzepałabym ją z jego kieszeni. Zasilacz został zamówiony we wtorek. Moja niecierpliwość kazała mi zapłacić cztery złote więcej za priorytet, coby mieć go szybciej. I tak oto najdalej w piątek powinien przyjść. Awizo było. Poszłam na pocztę w sobotę rano i wściekła zorientowałam się, że to nie zasilacz, a książka! Już wtedy zaczęłam przeklinać - choć wtedy nie wiedziałam jeszcze kogo. Dziś zaś poszłam na pocztę tak z głupiego, żeby zapytać, czy czegoś dla mnie nie mają. I wtedy się zaczęło. Pod adresem listonosza i jego matki poleciały takie inwektywy, jakie z moich ust jeszcze nigdy nie wyszły. Okazało się, że ten... [tutaj epitety - sami sobie dopowiedzcie] w czwartek miał w rękach mój zasilacz, nawet doszedł z nim prawdopodobnie do akademika, po czym zaniósł go na pocztę, nie zostawiwszy awizo. Gdy zobaczyłam, kiedy paczkę (moją absolutnie pilną pacz

Wiadomości z frontu.

Najgorszym koszmarem netoholiczki może jest odłączenie od Internetu. Jak się zdziwiłam, gdy okazało się, że może być coś gorszego ! Mianowicie odłączenie od komputera. We wtorek rano Wundekind wyleciał mi z rąk i upadł na podłogę. Dwa razy w trakcie lotu prawie go złapałam (co świadczy o moim refleksie, bo dystans był wyjątkowo krótki), ale upadł na stronę, z której znajduje się zasilacz i słuchawki. I w ten oto sposób złamały się dwie końcówki - od zasilacza i słuchawek. A że bez zasilacza ani rusz... jestem od czterech dni bez komputera i Internetu! Wiecie, co zauważyłam? Że mam stanowczo za dużo czasu (oprócz studiów i teatru, a tak jeszcze gwoli złośliwości mam wolny weekend...). Że nie brakuje mi o tyle Internetu, co moich cudownych Pań: Gii, Kasi i Z. Gdzieś tam z tyłu głowy słyszę nawoływania wydawnictw o recenzje (już jestem dzień do tyłu z jedną, zaraz będę pisać), a potem myślę, że tak dobrze mi się czyta bez zobowiązań... No i mam na to czas wieczorami! Ale znowu obejrza

Już-Tylko-w-Połowie-Kudłaty.

Obraz
Meine kudłate Katze mnie zszokowało. Choć nie, powinnam raczej powiedzieć, że zszokowało mnie coś innego. A nawet zaskoczyło i zastanowiło. Otóż dzwoni mój telefon, odbieram, rozmawiam, a później słyszę takie słowa: - Tylko się nie wystrasz. Ogoliliśmy kota. Ma futro tylko na głowie i ogonie. Nie wystraszyłam się, ale zżerała mnie niesamowita ciekawość, jak też ogolony kot wygląda. Zanim jednak osądzicie mnie od czci i wiary, pragnę wyjaśnić sytuację. Otóż Deusz jest kotem długowłosym, jednak moi rodzice są tak leniwi, że nie chce im się go przynajmniej czasem czesać. Już jakiś czas temu zaczęło mu się filcować futro w pewnych miejscach. Przyjechałam do domu, wykąpałam go, nałożyłam mu odżywkę (dla ludzi, bo dla zwierząt nie miałam) na futro i spróbowałam rozczesać. Troszkę wyszło, ale w sporej ilości nie. Zatem obcięłam mu te splątane - wtedy jeszcze nieliczne - kłaki i pomyślałam, że może teraz będzie dobrze. Okazało się jednak, że nie miał kto o to zadbać i futro sfilcowało się tak,

Koszmar się ziścił. Studia i dieta.

Mój największy koszmar się ziścił. Po dwóch miesiącach przerwy (och, teatr!) zaczyna się semestr letni i jutro muszę się zmusić do pójścia na uczelnię. Już czuję, jak moje ciało ma problemy z opuszczeniem łóżka (do teatru takich nie ma - zazwyczaj) i doczłapaniem na ten nieszczęsny angielski. I to by było na tyle, jeśli chodzi o jutro. W ogóle zamierzam zmienić grupę z angielskiego i wydaje mi się, że jestem jedyną osobą, która chce przejść z C1 do A1, bo bardziej jej to pasuje terminowo... Skoro już się muszę uczyć tego nieszczęsnego języka, to chociaż wtedy, kiedy mi to odpowiada. Choć praktykantką już nie jestem, zostaję w teatrze. Już widzę ten wysiłek, jaki będę musiała włożyć w pogodzenie z nim studiów, ale nie zamierzam się przejmować. I choć w piosence SDM dosłuchałam się, że "jedyne, co mam, to złudzenia, że mogę mieć własne pragnienia", zamierzam to zignorować i brnąć w moje szczęście póki się da. I tak już, nim semestr się zaczął, wiem, że w przyszły wtorek na

Little things.

Obraz
 "Jest różowy, więc od razu pomyślałam o tobie..." Mała rzecz potrafi wbić się tak w serce, że aż czuć ciepło przez cały dzień.