Wiedźma w moim domu.
Kiedyś w moim domu zamieszkała wiedźma. I choć większość z Was będzie się pewnie zarzekać, że coś takiego jak magia i wiedźmy nie istnieje, to ja miałam w swoim życiu kilka sytuacji, które się z tym przekonaniem kłócą. Jednak wszystko jest kwestią wiary, więc nikogo przekonywać nie zamierzam. Opowiem po prostu o mojej wiedźmie. Wiedźma ta miała na imię Baśka (może wciąż ma? Nie widziałam jej od roku 2009, mojej mamie mignęła kiedyś jeszcze przed oczami, ale czy ona wciąż żyje - kto wie), podobno była kiedyś kochanką Wałęsy - ale zgodnie z tym, co mówiła, musiałaby być kochanką połowy rządu za swoich trochę młodszych lat. Gdy u nas zamieszkała, zaczęło się źle dziać. Jednak zorientowaliśmy się dopiero później. Co jej zrobiliśmy, że rzuciła na nas urok? Nie mam pojęcia. To był czas, gdy wszyscy chorowali na różne przypadłości. W tym czasie też umarła moja kotka. Ja miałam koszmary z duchami (i to nie przypadkowymi, a bardzo konkretnymi w bardzo konkretnych sytuacjach) w roli głó