Zakupy, prezenty, czyli dużo nowych rzeczy i kosmetyków mam.

 Ponad pół roku temu O. zadzwoniła do mnie i zapytała, czy chcę obraz z Audrey Hepburn. Był on w Poznaniu, a że gdy tamtędy przejeżdżam, nigdy nie mam na nic czasu, bo tylko wsiadam w kolejny środek lokomocji, pojechał do Krakowa. O. miała mi go wysłać, ale nie wiedziała, jak go zapakować. Po pół roku osobiście wysłałam go sobie do akademika, przy czym w międzyczasie wiele osób próbowało przekonać O., by im go dała/sprzedała. Audrey wylądowała jednak u mnie i dziś zawisła nad łóżkiem. Mam nadzieję, że nie spadnie mi w nocy na głowę, bo jej wymiary to 80x80cm, a rama też swoje waży... Gdybyście tylko widzieli, w jaki zabawny sposób ważyły ją panie na poczcie! Ważne jednak, że dotarła cała i zdrowa.
 Oto Wiolinek. Decoupage'owy kotek, którego wysępiłam od O. Stworzony w celu bycia zakładką do książki i wykorzystywany również do tego celu. Czyż nie jest uroczy?
 W drodze powrotnej do Frankfurtu miałam kilkugodzinną przerwę w Warszawie, by móc spotkać się z Gią i Kasią. Usiadłyśmy najpierw w Starbucksie, wymieniłyśmy się paczkami i uśmiałyśmy. Od moich dziewczynek dostałam rzeczy powyższe. Herbatki, próbki i jeszcze więcej próbek... Od Kasi cudowny notesik, o którym pisała w jednym ze swoich postów (spędziłam dobre czterdzieści minut na szukaniu go, ale nie znalazłam... Po westchnieniach, jękach i prawie łzach w oczach - poddałam się), przez co czułam się, jakby kopnął mnie największy zaszczyt świata (zresztą wciąż się tak czuję). Zamierzam w nim spisać nowe wyzwanie, o którym Kasia pisze w swoim najnowszym poście. Próbki w oryginalnych opakowaniach widać, czym są, zaś nieopisane to (o ile dobrze pamiętam, przed użyciem jeszcze się upewnię): peeling do biustu, krem do rąk z Pat&Rub i na pewno coś do włosów. Ale oczywiście skleroza nie boli. Liczę na to, że zostanę oświecona, co się znajduje w pozostałych. Dostałam też kolejną próbkę perfum Diptyque - liście czarnej porzeczki i róża. Niesamowity zapach o tylko dwóch nutach. Wspominałam już o herbatach? Jedną (Stash) już wypiłam. Kolejne nastąpią wkrótce.

Te sobotnie godziny z moimi cudownymi dziewczynkami na długo pozostaną w mojej pamięci - aż do następnego spotkania. Które, mam nadzieję, nastąpi jak najszybciej. (Dobrze, to zależy głównie ode mnie, bo jestem jedyną, która mieszka daleeeko od stolicy.)
 Bardzo chciałam iść do Sephory po kostki do kąpieli o zapachu kwiatu pomarańczy. Co prawda w akademiku nie mam wanny, ale one tak cudownie pachną, że zamierzam powsadzać je do szuflad, żeby mi wszystko tak cudownie pachniało. Dostałam też jakąś przeciwstarzeniową próbkę. Może odmłodzę się dzisiaj po moim małym zaplanowanym SPA.
 Pierwszy raz w życiu trafiłam do sklepu Phenome - i gdyby tylko portfel mi na to pozwolił, wyniosłabym wszystko. Zamierzałam kupić mały żel pod prysznic z serii cukrowej, ale dostałam go od Kasi, więc ograniczyłam się do kremu do rąk z tej serii (który już kiedyś miałam i nawet zrecenzowałam) oraz małe masło do ciała z serii migdałowej, ponieważ Kasia powiedziała, że jest o niebo lepsze niż to z cukrowej, które chciałam kupić. Zapach też piękny, więc bez wahania wzięłam. A do tego dostałam próbkę maseczki różanej dla skóry skłonnej do wszelakiego rodzaju czerwonych paskudztw - czyli dla mnie. Zamierzam ją dziś przetestować. Swoją drogą będę mieć phenomowy wieczór. Taki jest plan.
 L. pojechała na wakacje do Bawarii, a że wspólnie hexujemy, pomyślała o mnie, widząc książkę o wiedźmach. Zatem mam teraz wiedźmową analizę z punktu widzenia historii kultury. Do tego dwie małe buteleczki absyntu (o jakiejś obniżonej ilości procentów) i możemy hexować na nowo. Kuleczki dostałam od mamy - zakochałam się w nich i gdy najdzie mnie wena, zrobię z nich kolczyki.
 Jeden z najdoskonalszych zeszytów świata - taki, jakiego zawsze szukałam. Śliczny i funkcjonalny. A do tego breloczek z różowym kwarcem. Różowo mi!
 Buty, które kupiła mi mama i które są różowe i których nie zdjęłam, gdy już założyłam je do mierzenia. Dobrze, zdjęłam wieczorem, w domu. Ale cóż ja poradzę, skoro są różowe?
I do tego okulary przeciwsłoneczne, które otrzymałam w spadku po osobie, która ma nowe. Lubię te akurat, choć generalnie miłością do tych przedmiotów nie pałam. Ale uznajmy, że to jest zabawne.

Po powrocie w sobotę rozpakowałam się ostatecznie dziś. Ugotowałam krewetki po tajsku, zrobiłam herbat i biegałam po pokoju, by wszystko sfotografować, jednocześnie sprzątać i w międzyczasie próbując coś zjeść. Z olejem na włosach, czego od dawna nie robiłam. Mam dziś aktywno-leniwy dzień i próbuję się zrelaksować. Gdy już skończę z tym, co zaplanowałam, wypeelinguję się, wymasłuję, wykremuję i wyseruję, a potem wstanę rano, by pobiegać. Chcę możliwie wykorzystać ten dzień - pierwszy dzień od bardzo dawna, który mogę spędzić po prostu sama ze sobą. Bzdura, że człowiek jest zwierzęciem stadnym. Każdy potrzebuje odrobinę samotności. U mnie nastąpił dziś punkt kulminacyjny. Dlatego zamierzam wstać o 4:24, by iść biegać - ale, rzecz jasna, w towarzystwie.

Przy odrobinie szczęścia może posprzątam.

Zapraszam Was też na mojego najnowszego bloga z wyjątkowo dziwnym wyzwaniem fotograficznym.

Komentarze

  1. Szukałaś posta o notesikach?
    Jest tu:
    http://kolczykiizoldy.blogspot.com/2013/08/nowosci-sierpnia.html

    Ale mogłam coś źle zrozumieć, bo usnęłam przed chwilą na podłodze i Pola mnie obudziła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bardzo dobrze zrozumiałaś :). Dziękuję :).
      Mam nadzieję, że się przynajmniej wyspałaś :).

      Usuń
    2. Ależ skąd, sen trwał 5 minut i został brutalnie przerwany:"Nie śpij na podłodze!!!!"

      Usuń
  2. Ta zielona trawa przy łazienkach :D A ja za to nie miałam czasu na złote tarasy :<

    Miałam ten sam zeszyt w zeszłym roku :D Śliczny :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS