Oswajamy jesień: Kup/zrób przebranie na Halloween. I mała relacja z obchodów tego święta.

 
 Najpierw zapytałam się Kasi, czy dirndl może służyć jako strój halloweenowy, a gdy odpowiedziała twierdząco, odetchnęłam z ulgą, że nie muszę nic wymyślać. Dopóki nie uznałam, że faktycznie robię Halloween. Wtedy dirndl nagle przestał mi pasować. Gdybym była w USA, nie miałoby to znaczenia, ale w tradycyjnej Europie... trzeba choć trochę trzymać się tradycji. I postanowiłam, że stanę się wiedźmą.

Kradzież białej bazy do makijażu z teatru, unicestwienie całego opakowania moich cieni do smokey eyes z Bourjois (nie znosiłam ich, bo miały baaaaaaardzo słabą pigmentację i trwałość, więc wybrudziłam nimi moje zombie - tak, byłam wiedźmą z zombie) i mycie rąk milion razy w trakcie robienia makijażu, żeby nie zepsuć reszty moich kosmetyków. Gorzej było z pędzlami, które wymagały natychmiastowej kąpieli, ale musiały na nią poczekać aż do wczoraj. Ach, lenistwo...

Zombie biegało bez jednego buta (auć, zimno!) i w cienkiej dziurawej koszuli, a ja też nie byłam najcieplej ubrana... Legginsy, balerinki i pod wampirkiem - t-shirt. Dlatego też nasze halloweenowanie ograniczyło się do czterdziestu minut.

Powiem tak - Niemcy są nudni jak flaki z olejem. Zatem opuściliśmy Frankfurt i poszliśmy do Słubic. Tam zaczęło się robić ciekawiej - próbowaliśmy wystraszyć jakiegoś faceta wynoszącego śmieci. Bezskutecznie. Potem poplątaliśmy się i natknęłam się na znajomą. To był jeden z zabawniejszych punktów. Chwilę później grupa młodych chłopców zaczęła nas prześladować i ratowaliśmy się ucieczką. W sumie to zależało od tego, kto kogo gonił w danym momencie. Zaliczyliśmy sąsiadów mojej przyjaciółki, do której wpadliśmy na sekundę w odwiedziny. Sąsiedzi o mało nie dostali zawału. Po tym postanowiliśmy wracać. Jako zadanie mieliśmy jeszcze niemiecką policję, która akurat stała na rogu. Nie aresztowali nas, ale nosa z samochodu nie wyściubili. Na sam koniec udało nam się wreszcie kogoś porządnie wystraszyć - młodą parę, która wychodziła zza rogu.

Zapomniałam wspomnieć, że na rozgrzewkę poszliśmy do znajomej. Zadzwoniliśmy domofonem, gdy odebrała, wydawaliśmy z siebie dziwne odgłosy. Tak się wystraszyła, że za drugim razem już nie odebrała, ale zauważyła, że tylko do niej jacyś "perwersyjni ludzie" dzwonią i wyjrzała przez okno. Wtedy dopiero dokonała odkrycia, że to my i że jest Halloween.

Już po powrocie jedna współlokatorka opuściła swój pokój i nie mogłam się powstrzymać przed ostatnim tego wieczoru "bu!".

Kilka przemarzniętych kończyn, lekkie przeziębienie i tylko częściowa satysfakcja. Coś mi się zdaje, że na porządną zabawę potrzeba większego miasta. Spotkaliśmy tylko jedną trzyosobową grupkę innych przebierańców. Kolejny dowód na to, że ludzie są nudni.

Przy okazji kupiłam beznadziejny lakier do włosów i nie chciały mi stać tak, jak to sobie wymyśliłam i musiałam wykombinować coś innego. Potem przez dwa dni (i setkę wyrwanych włosów) nie mogłam dojść z nimi do ładu. I zapomniałam zabrać ze sobą aparat, przez co musiałam zadowolić się zdjęciami telefonem.
A ostatnie zdjęcie to już po...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS