Posty

Wyświetlam posty z etykietą uczesane

Wyzwanie Foto: Dzień 1. - COŚ NOWEGO

Obraz
Myślę, że tutaj należy się małe wyjaśnienie idei. Na początku miały być same paznokcie i lakier na nich (bo nowy, bo świeżo pomalowane, bo inne takie), ale gdy jakoś radośnie doszło dzisiaj do pisania i rysowania po mojej lewej ręce, aż całkiem spontanicznie powstał ten oto uroczy karaluch, uznałam, że to on zasługuje na swoje miejsce w dniu dzisiejszym. To jest zdecydowana nowość w moim życiu - karalucha jeszcze nigdy, nigdy nie miałam narysowanego, a na moich rękach nie takie cuda już gościły... Samo zdjęcie zaś powstało w trakcie zdobywania nowej wiedzy. Jutro test.

Wyzwanie Foto - luty 2013.

Obraz
Zaczęłam tworzyć ten post równo o godzinie 00:00. Zabawna jest. Taka w zawieszeniu. Nienależąca do żadnego dnia, nie sądzicie? O, już 00:01. Oficjalnie kolejny dzień. Już jest niedziela. Zawsze to był mój najmniej lubiany dzień tygodnia... Teraz jednak nie czas na zastanawianie się nad rolą niedzieli w moim życiu. Raczej czas na sen, ale ja dopiero jakby zaczynam dzień. I zaczynam go jakże radosną informacją - znowu biorę udział w Wyzwaniu Foto. Od poniedziałku do niedzieli będę Was raczyć jednym zdjęciem obrazującym jeden z podanych poniżej tematów. Po więcej informacji zapraszam tu . Sama jeszcze nie mam pomysłu na poszczególne tematy, ale wierzę, że przyjdą same. Z całą pewnością są ciekawsze niż styczniowe. Lubicie takie wyzwania? Mnie coraz bardziej fascynują. Zmuszają do myślenia o postrzeganiu pewnych rzeczy.

Wishlist.

Obraz
Zachciewajki ma każdy. Nie jestem wyjątkiem, ba!, mam wrażenie, że moje pragnienia rozmnażają się szybciej, niż mijają sekundy. Jedne trwają dłużej, inne krócej. Czasem po krótkiej chwili rezygnuję z tego, co przed paroma minutami było moim życiowym marzeniem. Dziś staram się przedstawić chciejlistę, która jest w miarę konsekwentna. To rzeczy, których potrzebuję lub pragnę od dłuższego czasu. Podzieliłam na kategorie, coby nie było takiego miszmaszu, jak poprzednim razem. Parę rzeczy się powtarza, ale muszę przyznać, że jestem z siebie dumna, bo większość kosmetycznych z poprzedniej zdobyłam. Dobra, żaden powód do dumy, ale lepsza lista i trzymanie się jej niż wymyślanie czegoś nowego. Czy brzmię zrozumiale? Bo mam wrażenie, że lekko bełkoczę. Kosmetyki Uguisu no fun (mówiąc kolokwialnie - kupa słowika) Peeling enzymatyczny Azuki No Kona Bean Powder Lush Angels on Bare Skin Puder perłowy z BU Perfumy Rouge & Noir Eisenberg oraz Coco Mademoiselle Mleczko do ciała Korres

Latający Titanic i Wyzwanie Foto: Dzień 7. - 2 RZECZY

Obraz
O ile pamiętacie moją przygodę z nietoperzem, powinniście wiedzieć, że przez całe wakacje miałam traumę. A w dodatku dwa tygodnie po tym wydarzeniu przyjechała Kotek ze swoim Pet Shopem nietoperzem. On, jako jedyny z jej kolekcji, pojechał z nami do Berlina. I co tu dużo mówić - zakochałam się. Kotek miała mi go kupić jako prezent świąteczny, ale że wampirek był z edycji limitowanej, było to trochę niemożliwe. W święta upolowałam go jednak sama na Allegro. I w ten oto sposób zdobyłam mojego pierwszego (i zapewne ostatniego) Pet Shopa w kolekcji. Ma na imię Lothar (a niżej w filmiku zorientujecie się, że kotkowy nietoperz jest dziewczynką i ma na imię Lussi - miało być śliczne germańskie Lusse, ale najwidoczniej nie zrozumiała mnie przez telefon). Druga rzecz to efekt mojej ogromnej chęci zjedzenia Kinder Niespodzianki. Kupiłam sobie wersję dla dziewczynek (wiecie, że teraz są z podziałem na płeć? Poniekąd smutne) i nie wiem, dlaczego uroiłam sobie, że niemieckie jajka są mniejsze niż

Wyzwanie Foto: Dzień 6. - NA TALERZU

Obraz
Ładnych kilka lat temu ( gdy jeszcze młoda byłam ) pojechałam z I. do jakiegoś Carrefoura czy innego Selgrosa. Robaczek miał jakieś pięć lat, Kotek była bardzo mała, coś około roczku. I tam na zakupach znalazłyśmy takie talerze. Kupiła jeden dla mnie, drugi dla Robaczka. Talerz, który towarzyszył nam dość długo, dopóki robaczkowy nie został rozbity. Mój trwa w najlepsze. W domu zawsze jadłam na nim, później oczywistością było, że przyjechał ze mną do akademika. Czyż nie jest uroczy? Pamiętam, że Kotek bardzo chciała mi go skonfiskować, ale się nie dałam. Główną jego wadą jest to, że gdy chcę zrobić jakieś ładne zdjęcie z jedzeniem, koty trochę upierdliwie sprawiają, że coś jest nie tak. Czasem marzy mi się jakiś jednobarwny... Ale chyba ten musiałabym wcześniej rozbić, żeby nie musieć się martwić, którego używać. Kto wie, może dożyje ten talerz jeszcze mojego dziecka, miłośnika kotów, który nie odda tego talerza za nic w świecie. Bo Kotek nie jest nim już tak zainteresowana. Ale z dr

Wyzwanie Foto: Dzień 5. - DEFEKT

Obraz
Nawet nie wiecie, ile nad tym tematem myślałam. Poczynając od mnie samej jako całokształtu, przez najróżowsze, kolczyki, popękany lakier na paznokciach i bliżej nieokreślone cosie. Aż wymyśliłam.

Wyzwanie Foto: Dzień 4. - HAPPINESS

Obraz
Abstrakcyjnie? Zdecydowanie wieloznacznie.

TAG: Reading Is Cool & Wyzwanie Foto: Dzień 3. - BIG

Obraz
Czasu bywa czasem jak na lekarstwo. Szczególnie gdy ktoś się czymś zajmie i się odkleić od tego nie może. Na szczęście jedno z moich uzależnień dziś zneutralizowałam i mogę ruszyć ze swoim życiem. Może właśnie to DUŻE uzależnienie powinno być na dzisiejszym zdjęciu? Ale jak je ująć w fotografię? Dziś przyszło mi do głowy coś innego. Taka nagła myśl. Banalna zresztą. O tym jednak za chwilę. Kasia otagowała mnie po raz kolejny. Minęło trochę czasu i właśnie dziś się do tego zabieram. O jednej z moich namiętności. Czytaniu. 1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej? Każdej. Choć zwykle nie czytam w środku nocy i nad ranem. Zwykle wtedy śpię. Jednak gdy nocą nie śpię, to albo z kimś rozmawiam, albo piszę. Niemniej rano, przedpołudnie, południe, popołudnie, wieczór, późny wieczór, wczesna noc, noc... 2. Gdzie czytasz? W łóżku, na krześle, przed komputerem, w księgarni, w autobusie, w pociągu, w tramwaju, w samochodzie... Czasem na przystanku. W kawiarni. U lekarza. 3. W jaki

Wyzwanie Foto: Dzień 2. - TO-DO LIST 2012

Obraz
Jak możecie zauważyć, zaczęłam przeplatać polecenia polskie z angielskimi. Cóż poradzę, że niektóre brzmią w lepiej w jednym języku, inne lepiej w drugim... Nie mam jako takich postanowień noworocznych. Raczej w sobotę rano robię sobie "weekendowe to to", a potem przez cały tydzień walczę z listą rzeczy do zrobienia. Oczywiście tych, których nie zdążę zrobić w weekend. Jest jednak jedna rzecz, którą w 2013 chcę definitywnie zakończyć. Cała reszta potencjalnych postanowień jest zbyt abstrakcyjna. Zaś poniżej możecie zobaczyć czekoladę, która jest synonimem rozrzutności. Jednak gdy ją zobaczyłam, musiałam ją mieć. Mango i zielona czekolada. Biała czekolada. Stworzona jak dla mnie. Przysięgam, że nigdy wcześniej nie kupiłam czekolady, która ma tylko 25g i kosztuje dwa euro. Zwykle takie małe są grubsze i ważą 50g, czyli połowę standardowej. Ta niestety jest tylko na podrażnienie. Smakiem nie powala, smaczna, ale za tę cenę wolałabym się spodziewać czegoś zachwycającego. I

Wyzwanie Foto: Dzień 1. - TY

Obraz
Muszę przyznać, że pomysł wyzwania mi się spodobał. Jednak lenistwo robi swoje, dlatego nie biorę w nim oficjalnie udziału. Więcej dowiecie się na tym blogu . Przez najbliższe siedem dni publikować będę zdjęcia zgodnie z tematem. A teraz do zdjęcia. Tematem jestem ja. Jakkolwiek by to nie brzmiało. A oto zdjęcie: Do zobaczenia jutro z kolejnym tematem.

W nowy(m) rok(u).

Postanowienia noworoczne zaczynam zwykle tworzyć gdzieś w maju (tak przed urodzinami). Podsumowanie roku w październiku (gdy jestem sama ze sobą i mam spokój). Wakacje najchętniej wycięłabym z kalendarza (a może skróciła do dwóch tygodni czystego lenistwa bez wychodzenia z łóżka). Sylwestra zaś mogłabym mieć każdego dnia. To mój ulubiony dzień w roku. I taki był ten - to mój ulubiony ze wszystkich Sylwestrów mojego życia. Cztery godziny do północy minęły jak z bicza trzasnął. Samego szampana (czy raczej wina musującego, które mam prawie każdego roku) mogłoby nie być, bo przerwał mi świetną zabawę. Na chwilę na szczęście. I kolejne godziny trzymały mnie w stanie całkowitej przytomności do piątej nad ranem, gdy zaczęłam marudzić ze zmęczenia. Gdybym miała określić, co było punktem przełomowym w 2012, z całą pewnością wybrałabym 31. grudnia, albo ogólnie okres świąteczno-noworoczny. Mniejsza o powody. Nawet mi samej ciężko je sprecyzować. Po prostu skończyłam ten nieszczęsny, zły pod

TAG Holly Jolly Holiday

Kasia mnie otagowała. Tak świątecznie. Dziękuję! 1. Czy zaczynasz świąteczne zakupy na Black Friday, czy czekasz z nimi na ostatnią chwilę? Black Friday mnie zupełnie i po polsku nie dotyczy. Zwykle zwlekam z prezentami, ale nie w tym roku - pierwszy kupiłam we wrześniu, połowę miałam już w październiku, a ostatnie pojawiły się ostatniego listopada. Muszę przyznać, że to było dobre posunięcie. 2. Jeśli mogłabyś wystąpić w jakimś świątecznym filmie, to w jakim ? W Kevinie! To chyba mój ulubiony (oczywiście w dwupaku). Chciałabym zagrać równie nieprzewidywalną jak on przyjaciółkę Kevina, która pokonuje z nim tych bad guys. Jaka bym wtedy była sławna! Kevin rządzi, bez dwóch zdań. 3. Co wolisz: Wigilię czy Dzień Bożego Narodzenia (24 czy 25 grudnia) ? Wigilię. To przemykanie chyłkiem, by zobaczyć, czy prezenty już są i podrzucić własne. I to, że na nie czekam cały rok. I te dania, które w żaden inny dzień tak nie smakują. 4. Gdzie Twoja rodzina stawia choinkę i kto ją dekoruje

It's only a picture... TAG

Obraz
Dziś zapraszam Was na TAG. Fotograficzny. Czyli dziś będę bardziej milcząca, wybaczycie, mam nadzieję. Ale po toczeniu wczoraj monologu przez dwie godziny chyba powinnam się zamknąć, prawda? Dziś popatrzcie moimi oczami na moje życie. Zasady: 1. Umieść w poście baner z tytułem tagu i linkiem do Kirei - inicjatorki tagu 2.  Odpowiedz na 17 pytań w formie zdjęcia - może to być pojedyncze zdjęcie, kolaż złożony z kilku zdjęć, sfotografowany rysunek, PrintScreen. Ważne, żeby odpowiedź była w formie graficznej, a nie tekstowej - ewentualnie krótki podpis dozwolony 3.Postarajcie się, aby większość zdjęć była Wasza własna, a nie np. pobrana z internetu z podaniem źródła. Wtedy ten tag będzie bardziej "osobisty" i ciekawy, choć kilka pytań trochę utrudnia to zadanie (np. w przypadku pytania o życzenie). 4. Otaguj 7 osób    1. Codziennie widzisz...  2. Ubranie, w którym "mieszkasz"?  3. Ulubiona pora dnia?  4. Coś nowego?  5. Właśni

TAG: Liebster Blog

Obraz
Kasia wyróżniła mnie po raz kolejny. Dziękuję Ci bardzo! Miałam odpowiedzieć na ten TAG w weekend, ale... hm, dobra, tłumaczyć się nie będę, bo tylko się pogrążę (już dziś tłumaczyłam się babci, czemu dzwonię do niej z życzeniami urodzinowymi o pięć dni za późno, wystarczy). Ale ja jestem nieznośna dla samej siebie i zdecydowanie nie do życia od półtora tygodnia. Wiedzcie, że postaram się z tego wyrosnąć, bo nawet nie próbowałam blogować (ani wchodzić na blogi). Nadrabiamy, Kochani! Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie .   1. Jaki jest kosmetyk Wasz

TAG: I love fall!

Obraz
Dziś nie będę wiele pisać, dziś będę mówić. O jesieni, o Halloween, o zapachu... O innych takich rzeczach, które sprawiają, że kocham jesień. Długo wczoraj nad tym myślałam. Znaczy nad nagraniem filmiku. Decyzja podjęła się sama, gdy nagle się okazało, że zaczynam rozstawiać statyw, sprawdzam, czy aparat jest naładowany i kładę sobie na łóżku rzeczy, które pokażę. I jestem z niego zadowolona. Oprócz tych drobnych potyczek językowych. Kto by pomyślał, że akurat ja się będę denerwować przed nagrywaniem. Denerwuję się zawsze. Jednak z ostatecznego efektu jestem zadowolona. Jeśli chcecie, posłuchajcie, co mam do powiedzenia. Przy okazji biorę udział w jesienno-brązowym rozdaniu. Nie bierzcie udziału, bo chcę wygrać ;).

Zapowiedź konkursu.

Obraz
Z racji, że dziś ani jutro mnie praktycznie nie będzie (nie pytajcie, co będę robić, bo to nic przyjemnego - no dobrze, trochę radości z tego mieć będę), postanowiłam, że już teraz zapowiem Wam konkurs, który odbędzie się w sobotę, a do wygrania: Masło do ciała firmy Alverde o zapachu czerwonej pomarańczy oraz kwiatów czarnego bzu do skóry suchej. Sama nie wiem, czym zapach okazuje się w rzeczywistości, ponieważ jest to edycja limitowana, z której jeszcze nie skorzystałam. Macie szansę być pierwsi. Używałam kiedyś masła do ciała z tej firmy i byłam zadowolona, więc myślę, że i tym razem będzie podobnie. Konkurs będzie się odbywał na zasadzie spontanicznego konkursu błyskawicznego , czyli zadam dziwne pytanie, na które będzie trzeba udzielić odpowiedzi. Pierwsza prawidłowa wygrywa. Mogę podpowiedzieć, że będzie miała ona coś wspólnego z reklamą i wrześniem. Konkurs startuje w sobotę o godzinie 17:00.

TAG - Co chciałabym dostać od św. Mikołaja

Obraz
Pamiętam jeden moment w życiu, gdy święcie uwierzyłam w istnienie Mikołaja. Tylko ten jeden, miałam może cztery lata. Siedziałam w domu, to była sobota. Mama była ze mną, gotowała obiad w kuchni, ja się bawiłam. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, mama kazała mi sprawdzić, kto przyszedł. Schodzę po schodach, otwieram drzwi między parterem a schodami i właśnie tam widzę paczkę ze słodyczami. Nie przed drzwiami domu, ale przed drzwiami prowadzącymi na górę. Ojciec był w pracy, mama na górze. Nie mogłam znaleźć innego wyjaśnienia jak właśnie to, że przyszedł Mikołaj. Bo któż by inny? Do dziś nie rozwiązałam tej zagadki. Może dla Was gorączka świąteczna się jeszcze nie rozpoczęła (a może powinna? O wiele łatwiej jest wydawać pieniądze na prezenty rozrzucone w czasie, a nie wszystko w grudniu, dwa tygodnie przed świętami), ale dla mnie tak. I prawdopodobnie także dla Kasi , która stworzyła ten oto TAG, będący blogowym listem do świętego Mikołaja. Długo się zastanawiałam, co bym sobie zaży

Rezultat przeprowadzonego przeze mnie konkursu, czyli - mówiąc po polsku - wyniki.

Obraz
Zawsze, gdy czytam prace konkursowe na innych blogach, gdy sama biorę udział, nie mam problemu z wybraniem ulubionej odpowiedzi. Jednak gdy przeprowadzam konkurs u siebie, wszystko się komplikuje bardziej, niż bym chciała. Podejmowanie decyzji jest dość skomplikowanym procesem. Z kartką papieru notowałam Wasze nazwy użytkownika, oglądałam, czytałam, skreślałam, zapisywałam... I teraz, dla zainteresowanych, opowiem, jak przebiegał proces mojego wyboru zwyciężczyni. Najpierw przeczytałam odpowiedzi i zostawiłam te, które urzekły mnie w jakiś sposób. Nie było ważne, czy to pierwsza czy ostatnia osoba. Po prostu chciałam coś poczuć od słów. Następnie oglądałam reklamę (obejrzałam wszystkie, nawet te, których uzasadnienia odpadły w pierwszej selekcji) i zastanawiałam się, czy pasuje mi do uzasadnienia. I tutaj mój wredny i subiektywny gust oraz wrażliwość zarżnęły dosłownie kilka odpowiedzi, auć. Bo ja bym tego nigdy tak nie uzasadniła, albo reklama mi się nie podobała. Czysty subiektywiz

Nowości z ostatniego miesiąca.

Obraz
Już jakiś czas miałam zrobić post o tym, co udało mi się wziąć w posiadanie. Źle mi szło zabieranie się za to, bo ciągle czekałam na jakąś jedną rzecz, którą koniecznie chciałam zamieścić. Tak długo się w to bawiłam, że ostatecznie uznałam, że lepiej będzie nagrać filmik. Muszę jednak pamiętać, by nie nagrywać na zoomie, bo jest niezbyt wyraźny. Jak widać, wszystko wymaga praktyki. Nie spodziewałam się, że to wyjdzie tak długie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba mimo widocznych niedostatków. Muszę przyznać, że zaczyna mi się to powoli podobać.

Co dostałam, co kupiłam.

Obraz
Już w czerwcu mówiłam, że moje urodziny się nie skończyły. Trwają do teraz. To naprawdę niesamowite dostać życzenia i prezent dwa miesiące po faktycznym dniu. Nie, żeby mi to przeszkadzało... poczułam się wręcz świetnie. Bo cóż może być lepszego dla książkoholiczki i miłośniczki seryjnych morderców? Przyczepiłam go do futerału na aparat. Wolfgang. Noszę go od wtorku cały czas, ale podejrzewam, że długo on nie pożyje...  Koszulka, którą zrobiła dla mnie O. Kolczyki z lawy (marzyły mi się takie od gimnazjum) od tejże. Kamyczki, które dostałam od mamy na imieniny (które mam za miesiąc) i zrobiłam z nich kolczyki. A to taka głupotka - otworzyli dziś sklep niedaleko mojego domu i przy zakupach dostałam notesik i długopis. Teraz moje zakupy: Chciałam kupić wodę różaną, ale nie było. Nie było także z kwiatu pomarańczy. Wzięłam więc, co było. Używam tego jako toniku. Kostka do kąpieli z Sephory o zapachu kwiatu pomarańczy. Jeszcze nie miałam okazji wykorzystać. Może j