W świecie herbaty.
Gdy jeszcze byłam w domu i dostałam małego ataku paniki, uznałam, że muszę coś kupić. Na nieszczęście żaden pomysł nie mógł przyjść mi do głowy. I potem jakoś naszło mnie na poszukanie jednej z moich najukochańszych herbat - jaśminowych smoczych pereł. Zasada jest prosta - ma to być w formie kulki, ręcznie zwijane z jaśminem. Żadnych sztucznych aromatów. No i trafiłam na Allegro na pewien sklep, gdzie znalazłam cesarską perłę. Wszystkie zasady spełniało (może poza nazwą) i uznałam, że kupuję. Jednak zajrzałam do tego sklepu i zobaczyłam inne śliczne cuda. Nie tylko herbaty, ale też różne rzeczy do jedzenia... A że jestem trochę uzależniona od kandyzowanego ananasa, to znalezienie go w białej czekoladzie z kokosem oczywiście mnie oszołomiło i zapakowałam do koszyka. Dodatkowo jeszcze zwykłego kandyzowanego ananasa. Ale trafiłam na cudną herbatę Aleja Gwiazd. I pomyślałam, że skoro moja Gia ma niedługo urodziny, kupię jej. Podesłałam jej link i ona też wpadła jak szalona do tego sklepu i przy okazji zrobiłyśmy łączone zamówienie.
Ja jako fanka herbaty zielonej, wybrałam białą. Czarną lubię zwykle tylko z cytryną, cukrem (a jeszcze lepiej miodem) i imbirem. Gia zaś woli czarną. I ona wybrała inne rodzaje. Gdy do mnie przyjedzie, zaplanowałyśmy herbacianą ucztę. Będzie zabawnie. A gratis do zamówienia sencha cytrynowa. Mam nadzieję, że już przez długi czas nie wpadnę na pomysł kupowania herbaty...
Ananas w czekoladzie został zjedzony w mniej niż pięć minut po otwarciu paczki. A kandyzowanego nie ma już połowy opakowania.
Jeśli zaś Was zastanawia, czemu jestem taka milcząca, muszę powiedzieć, że oprócz teatru spadło na mnie nieszczęście, które nazywa się utratą stałego łącza i egzystuję na Internecie mobilnym. Jak zwykle nie moim. Ale zamówiłam już sobie własny i myślę, że będę trochę bardziej obecna. Taki mam przynajmniej plan.
W przyszłym tygodniu mamy premierę (może w końcu wezmę się za ten post o przygotowaniach...), dwóch osób z ekipy nie ma, bo wyjechały, a rekwizyty dalej nie istnieją. Czeka nas dużo pracy w najbliższych dniach... Szczególnie że druga połowa naszej sztuki wciąż jest - łagodnie mówiąc - niedopracowana.
Ja jako fanka herbaty zielonej, wybrałam białą. Czarną lubię zwykle tylko z cytryną, cukrem (a jeszcze lepiej miodem) i imbirem. Gia zaś woli czarną. I ona wybrała inne rodzaje. Gdy do mnie przyjedzie, zaplanowałyśmy herbacianą ucztę. Będzie zabawnie. A gratis do zamówienia sencha cytrynowa. Mam nadzieję, że już przez długi czas nie wpadnę na pomysł kupowania herbaty...
Ananas w czekoladzie został zjedzony w mniej niż pięć minut po otwarciu paczki. A kandyzowanego nie ma już połowy opakowania.
Jeśli zaś Was zastanawia, czemu jestem taka milcząca, muszę powiedzieć, że oprócz teatru spadło na mnie nieszczęście, które nazywa się utratą stałego łącza i egzystuję na Internecie mobilnym. Jak zwykle nie moim. Ale zamówiłam już sobie własny i myślę, że będę trochę bardziej obecna. Taki mam przynajmniej plan.
W przyszłym tygodniu mamy premierę (może w końcu wezmę się za ten post o przygotowaniach...), dwóch osób z ekipy nie ma, bo wyjechały, a rekwizyty dalej nie istnieją. Czeka nas dużo pracy w najbliższych dniach... Szczególnie że druga połowa naszej sztuki wciąż jest - łagodnie mówiąc - niedopracowana.
o jakie cudeńka :D Nigdy nie słyszałam o kandyzowanym ananasie w czekoladzie :D
OdpowiedzUsuńA co do internetu mobilnego, to też używam takiego w Szczecinie i jest okropny - ma limit, jest wolny, ble. :D
Mogę poprosić namiar na ten sklep??? Same cudowności zakupiłyście :)
OdpowiedzUsuńSame skarby, a te słodkości pewnie zjadłabym w podobnym (lub szybszym) tempie ;)
OdpowiedzUsuńJakie pyszne herbatki :)
OdpowiedzUsuń