Co przynieśli mi Mikołaje.
Święta mijają, prezenty zostają. Przynajmniej niektóre. Część została już dawno zjedzona, jak wszelakie produkty spożywcze na tych zdjęciach (no, może z wyjątkiem orzechów). A już na pewno czekoladki w powyższym pudełku. Czekały na moim miejscu w teatrze szóstego grudnia. Potem przybyło trochę więcej drobiazgów. W teatrze bawiliśmy się cały miesiąc i było naprawdę fajnie. Aż szkoda, że się skończyło. Potem przyszła mi paczuszka od Kasi , a po niej od Gii. To te książki, tona kosmetyków i jedzenia. M.in. najlepszy piernik świata, konfitura z aronii (to ten słoik, który udaje powidła śliwkowe), pudełko czekoladek i herbata firmy, obok której zawsze przechodziłam, ale jakoś nigdy nie udało mi się jej kupić. Przepysznie pachnący krem do rąk Yves Rocher i różana sól do kąpieli (bo wiecie, mam teraz wannę i nareszcie MOGĘ). Powalająca paczka. Kolejna z tych, po których szalonym otwarciu nie wiem, za co zabrać się najpierw (powiem Wam, że zdecydowałam się na czekoladki, które połknęłam w