Ulubieńcy października.

 Nadszedł listopad. Miesiąc nowych planów, już powoli zapachów świąt i rozmyślań, co i dla kogo. Moje święta będą zupełnie inne niż dotychczasowe. Przyznam, że się trochę boję, ale jestem ogromnie podekscytowana. Nie mogę doczekać się jutra, nie mogę doczekać się grudnia, nie mogę doczekać się świąt, nie mogę doczekać się nowego roku, nie mogę doczekać się... marca. Kiedy to najprawdopodobniej postawię całe swoje życie na głowię i zmuszę się do stania się całkowicie dorosłą, odpowiedzialną za siebie osobą. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie. A wszystko to ma swój początek w listopadzie. Bez listopada prawdopodobnie żadna z tych rzeczy by nawet nie zaistniała.

1. Kosmetyki.
Ranking wygrywa firma fridge produkująca absolutnie naturalne kosmetyki, których trwałość to dwa miesiące. Zamówiłam sobie zestaw próbek i się zakochałam. Wprawdzie niewygodne jest, że trzeba przechowywać je w lodówce, ale już prawie się przyzwyczaiłam. Są niestety nieziemsko drogie... Ja zużywam kosmetyki w ślimaczym tempie, mam zatem wątpliwości, czy poradziłabym sobie z utylizacją kremu w dwa i pół miesiąca, nie tracąc na nim ani grosza. Mimo to uważam tę firmę za bardzo wartą uwagi. Bez wątpienia po zużyciu tych próbek nie rozstanę się z nią na zawsze.
 2. Lifestyle.
Miałam z tą kategorią najwięcej problemu w tym miesiącu. W końcu mnie oświeciło. Oswajanie jesieni to przecież też lifestyle! (Jakoś miałam ochotę na ulubieńca wrzucić próbę posprzątania w szafie i ostatecznie wtedy doznałam tego oświecenia.) Cały miesiąc był zdominowany przez wyzwanie i byłam z tym absolutnie szczęśliwa.
 3. Moda.
Nie powiem, że kupiłam go dla siebie, bo to byłoby kłamstwo. A na pewno nie w pełni dla siebie. Mój Dirndl! Jak już kupiłam, chodziłabym w nim najchętniej codziennie. W przyszłym roku kupię sobie jeszcze jeden, trochę mniej kiczowaty. Ale jak najbardziej różowy. Z tego nie zrezygnuję.
4. Kultura.
"Gra o tron" napadła mnie przypadkiem, któremu przyklasnęłam i ułatwiłam wejście w życie. Potem rzuciłam się na książkę. W sumie pierwszy kontakt z nią miałam w sierpniu, jako grą planszową... Niemniej naprawdę mi się spodobał ten serial, o książce na razie nie mogę wiele powiedzieć. Z tego co wiem, serial jest dość wierny. Po tych kilku stronach, które przeczytałam, mogę się z tą opinią zgodzić.
5. Kulinaria.
Dlaczego moimi ulubieńcami kulinarnymi są zawsze jakieś brzydactwa? Muszę chyba poważnie zrewidować moje gusta. W każdym razie jest to blok czekoladowy, relikt PRL-u i coś absolutnie pysznego. Objadałam się nim, płacąc ponad cztery złote za taki malutki plasterek... pełen kalorii. Chyba na to w październiku wydałam najwięcej pieniędzy, auć. W każdym razie ku ukoronowaniu miesiąca zrobiłam własny. Nie jest taki pyszny jak ten, który kupuję, tańszy jest o połowę, ale ma tę wadę, że bardzo łatwo jest zjeść go za dużo. I za łatwo jest go zrobić. I jest zbyt pyszny. Ma zdecydowanie same wady! Choć gdyby mleko w proszku było tańsze, prawdopodobnie zastanowiłabym się, czy te wady nie są aby zaletami...

Komentarze

  1. Już się mnie mogę doczekać listopadowych, kocham te posty :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS