Moja kolorówka i lakiery do paznokci.

 Dziś nadeszła pora na przedstawienie mojej ubogiej kolekcji kosmetyków do makijażu, których zresztą wcale często nie używam (choć od tygodnia zaczęłam się tym bardziej zajmować i poniekąd sprawia mi to nawet przyjemność). Całość możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Post ten powstał pod wpływem pytania Kasi: jak mi idzie denkowanie kolorówki. I, jak widać, wcale nie za bardzo mam co denkować. Zdecydowanie powinnam się skupić na denkowaniu herbaty, ale kosmetyki to coś, o czego nadmiar się póki co nie martwię.
 Na początek szminki. Mam ich trzy i o każdej z nich już pisałam na blogu:
Manhattan Lipstick Perfect Creamy & Care nr 57D
Yves Saint Laurent Rouge Volupte nr 7 Rose Lingerie
Chanel Rouge Allure nr 88 Evanescente
Chanel kocham miłością absolutną, YSL jest moim rozczarowaniem. A Manhattan po prostu lubię.
 Sprasowane proszki, jak to nazwałam właśnie tę kategorię, to cienie do powiek i mój róż. Jak widać, wiele tego nie jest, wiele to o sobie nie mówi.
Paletka Bourjois Effet Lumiere Trio d'Ombres a Paupieres nr 46 Les Argents - wygrałam ją w jednym konkursie i używałam głównie do brwi - tego najciemniejszego odcienia - gdy zeszła mi henna. To odcienie srebra i jedna biała perła. Mają dość słabą pigmentację, dlatego też przy okazji porzuciłam je dla Essence, ale o tym za chwilę. W dodatku mają w sobie różne błyszczące drobinki, które doprowadzają mnie do szału.
Essence Quattro Eyeshadow nr 05 To die for - kupiłam je, bo uznałam, że potrzebuję jakiś cieni.  Najjaśniejszy ma lekko perłowy poblask, dalej mamy bladoróżowy mat, potem (po lewej) brąz z drobinkami, a po prawej matowy brąz. Najczęściej używam najjaśniejszego, czasem z różowym, a na brwi matowego brązu, bo henna dawno mi zeszła i bez niej wyglądam po prostu łyso. Mają lepszą pigmentację niż Bourjois, dłużej się trzymają. Choć o wiele lepszy efekt jest, gdy nakładam je palcem, a nie pędzelkiem.
Inglot Face Blush nr 82 - róż był moim marzeniem od przedszkola, spełniłam je w wakacje. Używam rzadko, bo jeśli nie nałożę kremu BB, moje naczynka sprawiają, że przy dodatkowym różu moja twarz jest czerwona. Zdecydowanie niepożądany efekt. Niemniej mam i się cieszę.
 Kosmetyki podłużne. Co brzmi absolutnie śmiesznie.
MaxFactor 2000 Calorie Dramatic Volume - mój podstawowy problem z tuszami do rzęs jest taki, że zawsze mi spływają, bo moje oczy mają niezdrową tendencję do łzawienia i po dwóch godzinach zwykle mam czarne cienie pod oczami. Z tą maskarą było inaczej. Ona spływa dopiero wtedy, gdy lecą łzy, a nie tylko przy wilgotnych oczach, co było nie do zniesienia. Jest trwała, daje bardzo ładny efekt, choć odrobinkę się kruszy. Niemniej najlepsza z tych, które testowałam. Choć ideału szukam dalej. No i to mój jedyny zakup na rossmannowskim -40%.
Inglot korektor nr 43 - co prawda nie jest już w najlepszym stanie, ale w wakacje miał pecha znaleźć się w jednej kosmetyczce z otwartą próbką kremu i spłynął z niego cały napis.Korektor ten jest bardzo jasny, choć jak dla mnie wciąż nie do końca idealny, odrobinkę za ciemny (lub w złej tonacji, choć własnej nie potrafię określić). Ma średnie krycie, co mnie zaczęło denerwować i zacznę teraz szukać innego korektora, bo zaczęłam się robić wymagająca. No i ostrzenie go doprowadza mnie do szału. Oficjalnie mówię - nie znoszę kosmetyków w kredce.
Jedynym wyjątkiem jest moja konturówka do ust z Yves Rocher Laminelle nr 804. Ma miedziany kolor i używałam jej (ostatnio porzuciłam dla szminki Chanel) jako szminki, na całe usta i przyzwoicie się trzymała - zdecydowanie lepiej niż inne szminki. Uwielbiam też jej kolor. Kiedyś zgubiłam od niej zatyczkę i zastąpiłam ją jakąś ukradzioną mamie.
 Lakiery do paznokci, których zdjęcie całkiem przypadkiem można powiększyć, bo zapomniałam zmniejszyć. I dałam je do postu o kolorówce, żeby nie wyszło zbyt ubogo. Od góry od lewej:
Paese nr 174 - śmieszny niebieski ze srebrnymi drobinkami. Gdy mam nim pomalowane paznokcie, mam wrażenie, że zamarzły mi palce. Denerwuje mnie to, dlatego nigdy długo go nie noszę i zaraz zmywam.
Sephora nr L37 Lime Coctail - kiedyś poszukiwałam zieleni i zdesperowana poszłam do Sephory (to było zanim odkryłam Essence), wydałam 19 zł na lakier, z którym wszystko byłoby dobrze, gdyby nie szeroki, gruby pędzelek. Pewnie dlatego nie używam go zbyt często, bo malowanie mnie irytuje. O ile dobrze pamiętam, Essence teraz ma podobne pędzelki, ale trochę cieńsze. Lakier się dobrze trzyma, dobrze wygląda, ale to nie wystarcza, bym nabrała do niego sympatii.
Manhattan Only nr 6 - to ciemna zieleń z jakimś poblaskiem, ciężko mi go określić. Użyłam go raz, na początku mi się podobał, ale teraz mi w nim czegoś brakuje.
Manhattan Quick Dry nr 52B - marzył mi się lakier nude, szukałam różu, ale trafiłam na ten i nie spełnił moich oczekiwań. Pisałam o nim tu.
Essence A New League nr 01 My Retro Jacket's Red - czerwień, którą pokazywałam tutaj, a jej bardzo nie lubię. To nie mój kolor, dlatego jeśli ktoś go chce, oddam pierwszej osobie, która zapowie w komentarzu, że owszem, chce i zostawi swój adres email.
Essence Magnetics nr 04 Mystic wish! - kupiłam go tylko i wyłącznie dla koloru i uwielbiam tę metaliczność, te drobinki, to wrażenie srebra w kamieniu. Kocham to, że błyskawicznie wysycha i zupełnie ignoruję jego magnetyczne właściwości. Bardzo się cieszę, że kiedyś był na wyprzedaży (i już go więcej nie ma nigdzie...) i że go mam. Piękny.
Essence Miami Roller Girl 03 Four Wheel Drive - kolejny lakier, który kocham. Cudowny kolor. Uwielbiam, po prostu.
Essence Colour & Go nr 48 Meet me now! - to mój absolutny lakierowy ulubieniec! Totalna miłość! Została mi go niestety tylko połowa, a Essence chyba go wycofało w trakcie zmiany opakowań, bo nigdzie go nie widzę... Zdecydowanie nie mogę powiedzieć, by mnie to cieszyło.
A teraz mazidła wszelakie. Czyli moje dwa kremy BB oraz próbki, które mam i też pokazuję tylko dlatego, żeby post wyglądał na trochę bogatszy.
Skinfood Good Afternoon Honey Black Tea SPF 20 PA+ #1 - miałam dwie próbki i uznałam po nich, że jest cudowny. Jednak nie do końca. Jest odrobinkę za ciemny (co zresztą wiedziałam), ale moja skóra na niego nie reaguje rewelacyjnie, zawsze mam po nim jakieś grudki. Krycie ma średnie, choć lepsze niż Missha.
Missha Perfect Cover SPF 42 PA+++ #13 - lepszego dopasowania kolorystycznego znaleźć bym nie mogła. Kompletna bladość, cała ja o dowolnej porze roku i dnia. Kocham jego pompkę i wygląd. Kocham też kolor. Lubię zapach. Jednak krycie ma bardzo średnie i po nim także mam na skórze jakieś grudki. Szukam czegoś, po czym nie będą mi wychodzić, ale chyba nie mam co liczyć na cud.
I próbki.
Skin79 Snail Nutrition BB Cream - używałam w wakacje, smród nieznośny, efekt mokrej twarzy, który bardzo mi się podobał, niestety za ciemny. I zapachu nie mogłam znieść. Poza tym byłam bardzo zadowolona. Czyli w ostatecznym rozrachunku - wyszło średnio.
Pozostałe zaś sobie są, nie używałam ich, bo zapewne są za ciemne. Pobawię się nimi w dzień, gdy zamknę się w swoim pokoju i nikt mnie nie będzie mógł zobaczyć. Szkoda straszyć ludzi.

Podejrzewam, że Wasze kolekcje - chyba że wcale ich nie macie - są o wiele większe. Prawda?

Komentarze

  1. Zazdroszczę Ci szminek, wyglądają naprawdę bardzo interesująco, zarówno pod względem kolorów, jak i ogólnego wyglądu. Yves Saint Laurent - wygląda genialnie, choć już zdążyłam przeczytać, że okazała się rozczarowanie, szkoda.

    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chanel jest przewspaniała, YSL też na swój sposób lubię, choć nie używać :). Ale muszę przyznać, że warte są zazdrości ;).

      Usuń
  2. Bardzo ładne kolory tych lakierów Essence. Może dlatego nie lubisz podkładów, bo w Polsce nie ma odpowiednio jasnych odcieni. Często zaczynają od nr 2.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może. Ale też denerwuje mnie (choć może to tylko przy kremach BB?), że gdy mam coś na twarzy i rozmawiam przez telefon, zaraz mam tym upaćkany cały ekran. Kwestia odcienia też nie jest bez znaczenia, ale wygoda noszenia zdecydowanie przeważa.

      Usuń
    2. Ja nauczyłam się z tym żyć, że paćkam ekran, po prostu to olewam :)

      Usuń
    3. Czyli paćkanie jest normalne - jednak zdecydowanie nie lubię :D.

      Usuń
  3. O sama też zaczęłam się ostatnio za szminką rozglądać. Za duży wybór ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz w miarę sprecyzowane, jakiej szukasz, powinno być łatwiej. Jak wiesz, ja szukam mojej doskonałej fioletowej - bezskutecznie :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS