Moje mruczące miziadełko.
I kudłate kochanie. Kudłate śliczności. Moje miziu-miziu. Kici-kici. Mru-mru. I wiele innych określeń, którym można określić najkudłatszego Deusza świata. Ostatnio jest miziadełkiem. Nie wiem, czego on używa, ale ja chcę mieć takie miękkie włosy, jak on ma futro... Dawno go nie było. Niestety jest to stworzenie, któremu da się zrobić zdjęcia jedynie wtedy, kiedy śpi. A ostatnio mu się to mało zdarzało. W nocy biega gdzieś po chaszczach i przychodzi oblepiony malutkimi rzepami, a w dzień - o ile się łaskawie pojawi - miauczy, je i idzie spać, by potem znowu uciec. Ostatnio zaczął także mruczeć i się przytulać. Mama mówi, że okresy godowe się skończyły, to będzie odsypiał. Faktycznie, ostatnie trzy noce spędził w domu! Wbijając mi pazury w głowę, pragnąc zrobić mruczący masaż. Podobno kotom wychodzącym nie można obcinać pazurów, bo sobie i tak zedrą. Deusz tego nie robi. Na tylnych (kudłatych i miziatych) łapkach faktycznie ma spiłowane, ale na przednich miał szpony, które przebijały m