Z życia w teatrze cz. 3. Marzenia i ich spełnianie.
Wierzę w przypadki. Wierzę w przeznaczenie. Pamiętacie, co napisałam kiedyś z boku na blogu (teraz jest to w zakładce "o mnie")? Że będę aktorką, bo tego chce moje przeznaczenie. I choć do szkoły aktorskiej nigdy nie poszłam, bo przez egzaminy wstępne bym nie przebrnęła (ten śpiewa i, co gorsza, taniec!), to trafiłam do świata, o którym marzyłam. Teatr. Aktorstwo. I się uzależniłam. Po dwóch i pół tygodnia. Na dzień dobry dostałam małą, acz ważną rolę w jednym przedstawieniu. A teraz - gwoli rezygnacji ze spotkania z przyjaciółmi i wyjazdem do domu na zaledwie trzy dni w trakcie dwumiesięcznej przerwy od zajęć - zrobiłam wszystko, żeby tam zostać i dostać jeszcze jedną - tym razem większą - rolę. Bo trafiłam do osoby, która daje szanse. Takie szanse, że na myśl o kolejnej propozycji, którą dostałam, chce mi się płakać, choć będzie ona wymagała ode mnie jeszcze więcej wyrzeczeń - tym razem poważniejszych. I choć decyzji jeszcze nie podjęłam (w najbliższym czasie nie mam na t