Wiadomości z frontu.

Najgorszym koszmarem netoholiczki może jest odłączenie od Internetu. Jak się zdziwiłam, gdy okazało się, że może być coś gorszego! Mianowicie odłączenie od komputera. We wtorek rano Wundekind wyleciał mi z rąk i upadł na podłogę. Dwa razy w trakcie lotu prawie go złapałam (co świadczy o moim refleksie, bo dystans był wyjątkowo krótki), ale upadł na stronę, z której znajduje się zasilacz i słuchawki. I w ten oto sposób złamały się dwie końcówki - od zasilacza i słuchawek. A że bez zasilacza ani rusz... jestem od czterech dni bez komputera i Internetu!

Wiecie, co zauważyłam?

Że mam stanowczo za dużo czasu (oprócz studiów i teatru, a tak jeszcze gwoli złośliwości mam wolny weekend...). Że nie brakuje mi o tyle Internetu, co moich cudownych Pań: Gii, Kasi i Z. Gdzieś tam z tyłu głowy słyszę nawoływania wydawnictw o recenzje (już jestem dzień do tyłu z jedną, zaraz będę pisać), a potem myślę, że tak dobrze mi się czyta bez zobowiązań... No i mam na to czas wieczorami! Ale znowu obejrzałabym sobie film, a nie mogę, no bo komputer... czy też jego brak.

Dziś jadę do Berlina. Wierzę i ufam, iż w poniedziałek dojdzie mi już nowy zasilacz (dziś poszłam na pocztę, bo miałam awizo, a tu się okazuje, że listonoszowi książka była za duża, dlatego się z nią nie pofatygował i przyniósł samo awizo - a już miałam nadzieję... W końcu wysłano w środę poleconym priorytetem, więc - do k... nędzy - mógłby już przyjść!) i będę mogła wrócić do rzeczywistości. Ale moja oszczędna strona mówi, że przynajmniej transfer zaoszczędziłam... Będę mogła zaszaleć. Jasssne.

Ale wracając do Berlina - może zdarzy się coś ciekawego i Wam to pokażę. Swoją drogą poluję na nowy telefon. Może nareszcie nie będę jak z poprzedniego stulecia z moją motorolą i dorobię się smartfonika? Choć we wtorek zaczęłam się zastanawiać nad kupnem nowego komputera. Na (nie)szczęście mój stan konta zdecydowanie wybił mi to z głowy.

Życzę Wam znacznie lepszego weekendu, tygodnia i miesiąca.

PS Tak właściwie - ku memu zdziwieniu - nawet się nie wkurzyłam, ani nie spanikowałam. Po prostu się zasmuciłam. Wkurzyłam się dopiero dziś na poczcie, gdy okazało się, że mój zasilacz jest książką.

Komentarze

  1. A miałam do Ciebie wczoraj dzwonić z pytaniem czy jedziemy dzisiaj do Berlina, ale jak zobaczyłam ile mam do nauki, to mi się automatycznie odechciało wszystkiego. ;<

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS