Posty

Kilka słów o olejowaniu.

Obraz
Jakiś czas temu obiecałam Kasi ten post. Z przyjemnością spełniam jej prośbę, choć mam pewne zastrzeżenie: nie jestem od tego ekspertem. Wiem tylko, co sprawdza się na moich włosach, co one lubią i jak powinnam je olejami traktować. Wszystko to było metodą prób i błędów, aż doszłam do momentu, w którym już jestem świadoma tego, na co mogę sobie pozwolić. Będzie trochę ogólnie i bardzo subiektywnie (szczególnie, że nie wierzę w obiektywizm). Co to jest olejowanie i z czym to się je? Olejowanie, jak sama nazwa wskazuje, polega na nakładaniu oleju. W tym wypadku są to włosy. Olejowanie ma poprawić ich kondycję, nawilżyć i sprawić, że będą zdrowe i piękne. Moje pierwsze próby. Na początku była oliwa z oliwek. Oliwa była u mnie w szafce, ale oliwa szafką nie była. Oczywiście ja, nieświadome idei całego przedsięwzięcia dziecko wzięłam, wytaplałam włosy w oliwie, aż z nich spływała, a potem nie mogłam tego domyć. Następnie odkryłam superpopularny olej kokosowy. Kupiłam, ale jakieś

TAG: Liebster Blog

Obraz
Kasia wyróżniła mnie po raz kolejny. Dziękuję Ci bardzo! Miałam odpowiedzieć na ten TAG w weekend, ale... hm, dobra, tłumaczyć się nie będę, bo tylko się pogrążę (już dziś tłumaczyłam się babci, czemu dzwonię do niej z życzeniami urodzinowymi o pięć dni za późno, wystarczy). Ale ja jestem nieznośna dla samej siebie i zdecydowanie nie do życia od półtora tygodnia. Wiedzcie, że postaram się z tego wyrosnąć, bo nawet nie próbowałam blogować (ani wchodzić na blogi). Nadrabiamy, Kochani! Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie .   1. Jaki jest kosmetyk Wasz

HGSS

Zauważyliście, że mnie nie ma? Ja robię to z trudem. I to, że w tej chwili tu jestem, jest wynikiem wyłącznie mojej bardzo silnej woli (tjaa). Bo zamiast grzecznie studiować. Zamiast zajmować się blogami. Zamiast czytać książki. Zamiast cieszyć się z czegoś tam w świecie... Ja spędzam cały czas przy czymś jednym, nie do ogarnięcia. Na razie próbuję przejść na odwyk i obejrzeć odcinek jakiegoś serialu, ale mam z tym problem, bo stałam się nałogowcem. Uzależniłam się od jednego fan fiction związanym z Harrym Potterem. Dlatego obawiam się, że wrócę, gdy to skończę. Mam nadzieję, że dokonam tego cudu dzisiaj. To opowiadanie ma 1655 (!) stron A4, a ja jestem ledwie na 1131. I nie mogę, po prostu nie dam rady się oderwać. Uwierzycie, że to była moja pierwsza myśl po przebudzeniu? HGSS. Nic więcej mi nie potrzeba. Może niech to słońce przestanie mi tak świecić w okno... http://hgssbezcukru.blox.pl/html

TAG: Moje włosy w pigułce.

Obraz
Poranne, niezmaltretowane jeszcze włosy. Kasia po raz kolejny mnie otagowała! Akurat o tym TAGu myślałam, czy by nie zrobić już jakiś czas temu, ale ciągle to odkładałam, dlatego dziękuję za propozycję nie do odrzucenia. W końcu Kasi odmówić bym nie mogła. W planach jest także kolejny TAG, ale to zobaczycie w weekend. Dziś o włosach. 1. Odpowiedzieć na poniższe pytania. 2. Otagować 5 osób. 3. Podziękować osobie, która nominuje.   1. Twój naturalny kolor włosów: Rudy, który zmienia kolor w zależności od światła i nastroju. Czasem jest bardziej czerwony, innym razem wpada w złoto, czasem bliski ciemnemu blondowi. Kolor-kameleon. Jak na zdjęciu, gdzie reprezentuje on ostatnią wersję (na blogu bez problemu znajdziecie także inne wymysły moich włosów). 2. Twój obecny kolor włosów: Nie farbuję, więc naturalny. Czasem mam ochotę coś zmienić, wtedy używam koloru zmywalnego. Chyba bym się nie odważyła zmienić koloru na stałe. Bardzo lubię mój kolor włosów, tylko czasem...

Przyszła do mnie poczta i przyniosła kosmetyki.

Obraz
 Gdy przyszła poczta, spodziewałam się jednej paczuszki. Schodzę (wyjątkowo nie byłam na tyle leniwa, żeby zjechać windą) i odbieram. Dodatkowo paczka z Korei. Okay, nie będę ubolewać. Biorę jedną, biorę Koreę i chcę iść, a tu co? Kolejna paczka. Trzy? Na pewno? Cóż, na to wygląda. Trzy paczki. Ojeeejuuu! Biegnę rozpakować. Bo kocham dostawać pocztę, zdecydowanie. (A jeszcze parę dni temu przyszła mi paczka ze sklepu z herbatą, jednak że zdecydowana jej większość nie była dla mnie, zdecydowałam się nie chwalić.)  Kapsułki Elizabeth Arden. Może kojarzycie, że miałam je w zeszłomiesięcznym Douglas Box of beauty . W tym czasie zdążyłam się w nich zakochać, a że została mi tylko jedna, pobiegłam na Allegro. I ktoś sprzedawał ten próbkowy, siedmiokapsułkowy (choć w opakowaniu tak naprawdę jest osiem, w każdym, które mam) dwupak. Cena nie zabijała (w końcu 45 kapsułek kosztuje 60 euro, a ja za 16 zapłaciłam 35 zł z przesyłką), przyszło szybko, zachwyciło mnie i ucieszyło niesamowicie, a

Za oknem.

Obraz
W zeszłym tygodniu po południu bardzo spodobał mi się widok za oknem. Chmuurki. Drzewo, światło, słońce. Było tak ładnie i jesiennie. Nie mogłam po prostu nie pobiec tam z aparatem i się pobawić. Ale ja zdjęć robić nie umiem, więc oczywiście nie widać, jak ładnie wtedy było. Dość ciepło i przytulnie. To była bardzo miła pogoda. I zdecydowanie pozytywnie wpływała na mój nastrój (nie to co mój dzisiejszy szary dzień, gdy nie czułam się wiele bardziej żywa niż trup). Dziś nie mam zbyt wiele do opowiadania. Bo nie dzieje się nic godnego uwagi. Mam wrażenie, że trafiłam w jakąś krainę bez koloru. Jestem zmęczona. Tak zwyczajnie. Za dużo się dzieje. Jednak niewartego opowiedzenia.

O tym, jak spotkałam Marilyn Monroe w Berlinie.

Obraz
Czasem mam wrażenie, że świat został skonstruowany tak, by mnie uszczęśliwiać (oczywiście z wyjątkiem tych momentów, gdy jestem pewna, że się na mnie uwziął). Bo chyba nie zdarza się często, że ktoś sobie grzecznie i spokojnie idzie Unter den Linden, a tu nagle na jego drodze pojawia się jedna z najbardziej intrygujących kobiet w historii. Mam taką swoją listę kobiet, za które dałabym się pokroić. Chciałabym się z nimi spotkać, choćby na kawie (a na kawie z MM już byłam ), zapytać o coś, poznać je. Marilyn jest jedną z nich. A ja ją spotkałam. Jeśli widzieliście kogoś dwie soboty temu w Berlinie, kto niemal krzyczy: "Marylka! Proszę, proooooszę, zrób mi z nią zdjęcie, proszęęę!", to z całą pewnością byłam to ja. A dla Madame Tussauds ślę ogromne podziękowania za wystawienie Marilyn na zewnątrz, bym mogła ją spotkać, sfotografować się z nią i chwalić całemu światu, że spotkałam Marilyn Monroe. Szkoda tylko, że była niezbyt rozmowna.