Przyszła do mnie poczta i przyniosła kosmetyki.

 Gdy przyszła poczta, spodziewałam się jednej paczuszki. Schodzę (wyjątkowo nie byłam na tyle leniwa, żeby zjechać windą) i odbieram. Dodatkowo paczka z Korei. Okay, nie będę ubolewać. Biorę jedną, biorę Koreę i chcę iść, a tu co? Kolejna paczka. Trzy? Na pewno? Cóż, na to wygląda. Trzy paczki. Ojeeejuuu! Biegnę rozpakować. Bo kocham dostawać pocztę, zdecydowanie. (A jeszcze parę dni temu przyszła mi paczka ze sklepu z herbatą, jednak że zdecydowana jej większość nie była dla mnie, zdecydowałam się nie chwalić.)
 Kapsułki Elizabeth Arden. Może kojarzycie, że miałam je w zeszłomiesięcznym Douglas Box of beauty. W tym czasie zdążyłam się w nich zakochać, a że została mi tylko jedna, pobiegłam na Allegro. I ktoś sprzedawał ten próbkowy, siedmiokapsułkowy (choć w opakowaniu tak naprawdę jest osiem, w każdym, które mam) dwupak. Cena nie zabijała (w końcu 45 kapsułek kosztuje 60 euro, a ja za 16 zapłaciłam 35 zł z przesyłką), przyszło szybko, zachwyciło mnie i ucieszyło niesamowicie, a poza tym było prześlicznie zapakowane. Tak kupować to ja lubię. I mam teraz moją Elizabeth na długi czas. Na pewno kiedyś Wam opowiem, dlaczego ją tak uwielbiam.
 Korea to moje zamówienie kremu BB SkinFood Good Afternoon Honey Black Tea #1. Miałam dwie jego próbki i bardzo mi się podobał. Jest troszkę ciemniejszy niż Missha, ma też lepsze krycie i wygląda bardziej naturalnie. I właśnie dla krycia się na niego zdecydowałam. I moja nadwrażliwa cera reaguje na niego lepiej.
Obok płyn micelarny z La Roche Posay. To od mojej przyjaciółki, która powiedziała, że wysłała mi niespodziankę. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać, ale gdy otworzyłam, zaczęłam skakać jak głupia po pokoju. To część, zaraz zobaczycie, co jeszcze tam było.
 Kolejna część mojego koreańskiego zamówienia. Plasterki głęboko oczyszczające pory. Od pół roku miałam ochotę na coś takiego i gdy kupowałam SkinFooda, zobaczyłam, że sprzedawca ma też to. Nie było drogie, więc także zamówiłam. Mam więc pięć sztuk plasterków i zobaczę, z czym to się je.
 A tu dalsza część mojej niespodzianki. Kremy, sera i inne ciekawe rzeczy do mojej paskudnej cery naczynkowej. Już nie mogę się doczekać, aż zacznę tego używać. Ale na razie czekam, aż skończą mi się moje próbki Idealii. Zostały jeszcze cztery, byłam pewna, że mniej... Hm.
A teraz niemal nieodłączna część azjatyckich zakupów - próbki! Bardzo mnie cieszy, że jest tu tylko jeden krem BB (w dodatku ślimakowy, którego próbki kiedyś zamawiałam, ale nie mam weny do używania go teraz), a reszta to krem (TonyMoly) oraz dwie próbki do oczyszczania twarzy. Jeszcze nigdy nie miałam tylu kosmetyków jednego dnia (tygodnia, miesiąca...) na raz.

Teraz się jednak nie będę nimi bawić, bo mam tłumaczenie do zrobienia. Grzecznie się więc za nie zabiorę, nim minie cały dzień. O, nawet słońce wyszło zza chmur. Jak cudownie! (Dlaczego to ostatnie skojarzyło mi się z Sailor Moon?)

Komentarze

  1. Ale fajnie :):):) Bardzo ciekawi mnie marka Skin Food. Chciałabym kiedyś coś od nich spróbować, ale nie BB krem. Z jakiej strony zamawiasz ich produkty?
    No cudna uczta dla zmysłów :D
    I koniecznie napisz czy te plasterki na nos działają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic innego od nich nie mam, więc nawet nie mogę się podzielić... Z eBay :). Azjaci zwykle mają darmową wysyłkę i jest tanio, czasem przychodzi już po tygodniu (a czasem trzeba poczekać ^^).
      Haha, dziś próbowałam użyć, ale instrukcja była po koreańsku, więc improwizowałam - bezskutecznie xD. Ale już wiem co i jak, więc jutro pewnie będę wiedzieć. Dam Ci znać ^^.

      Usuń
  2. Wyróżniałam Cię Alinko :) Zajrzyj do mnie na bloga po odbiór nagrody ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS