O tym, jak spotkałam Marilyn Monroe w Berlinie.
Czasem mam wrażenie, że świat został skonstruowany tak, by mnie uszczęśliwiać (oczywiście z wyjątkiem tych momentów, gdy jestem pewna, że się na mnie uwziął). Bo chyba nie zdarza się często, że ktoś sobie grzecznie i spokojnie idzie Unter den Linden, a tu nagle na jego drodze pojawia się jedna z najbardziej intrygujących kobiet w historii. Mam taką swoją listę kobiet, za które dałabym się pokroić. Chciałabym się z nimi spotkać, choćby na kawie (a na kawie z MM już byłam), zapytać o coś, poznać je. Marilyn jest jedną z nich. A ja ją spotkałam.
Jeśli widzieliście kogoś dwie soboty temu w Berlinie, kto niemal krzyczy: "Marylka! Proszę, proooooszę, zrób mi z nią zdjęcie, proszęęę!", to z całą pewnością byłam to ja. A dla Madame Tussauds ślę ogromne podziękowania za wystawienie Marilyn na zewnątrz, bym mogła ją spotkać, sfotografować się z nią i chwalić całemu światu, że spotkałam Marilyn Monroe. Szkoda tylko, że była niezbyt rozmowna.
Jeśli widzieliście kogoś dwie soboty temu w Berlinie, kto niemal krzyczy: "Marylka! Proszę, proooooszę, zrób mi z nią zdjęcie, proszęęę!", to z całą pewnością byłam to ja. A dla Madame Tussauds ślę ogromne podziękowania za wystawienie Marilyn na zewnątrz, bym mogła ją spotkać, sfotografować się z nią i chwalić całemu światu, że spotkałam Marilyn Monroe. Szkoda tylko, że była niezbyt rozmowna.
Fajnie razem wyglądacie, jak dwie przyjaciółki :)
OdpowiedzUsuń:D.
UsuńObydwie równie urocze ;p
OdpowiedzUsuńBardzo fajne to zdjęcie ; )
OdpowiedzUsuńcudownie
OdpowiedzUsuńale masz funfelę :) hihi
OdpowiedzUsuń