Yves Saint Laurent - Rouge Volupte nr 7 Rose Lingerie

Bohaterką dzisiejszego wpisy jest moja urodzinowa szminka YSL. Gdy kupowałam, wahałam się między tą, a Rouge Volupte Perle 108, która wpada lekko w fiolet (a możliwe, że pamiętacie, że mam obsesję na punkcie znalezienia idealnej fioletowej szminki i przez moment myślałam, że 108 może mi ją zastąpić). Zdecydowałam się na różową, myśląc, że z fioletu już wyrosłam. Czy postąpiłam słusznie?

Dzięki (nie)słońcu widać, jak wyglądałaby w cieniu 108. Ale to wciąż 7.
Opakowanie, jak widać, jest typowe dla serii Rouge Volupte (i Perle także). Śliczne, złote, odbija się od niego wszystko, dlatego może służyć za lusterko (i faktycznie można się w nim przejrzeć). Kolor jest jasnym, ale niezbyt intensywnym różem. Kolor zbliżony trochę do pudowego. Nie posiada drobinek, ale słońce jednak się odbija, przez co brakuje mi czegoś na kształt matu. Przepysznie pachnie i czasem mam ochotę ją zjeść, dlatego nakładanie jej jest przyjemnością. Nie tyle jednak z powodu smaku, co raczej kremowej konsystencji. Kolor jest dość wyraźny. I tyle z zalet.
Bez szminki - sztuczne oświetlenie
Ze szminką - sztuczne oświetlenie, widać problemy w równomiernym nałożeniu godz. 10:15
10:16
10:20
10:39
Nie widać tego zbyt wyraźnie na zdjęciach (szminka jest niestety zbyt jasna, by łatwiej to zauważyć), jednak po pięciu minutach zaczęła się delikatnie ważyć i schodzić. Po ośmiu było coraz gorzej. Poszłam na zakupy, by nie patrzeć w lusterko i obserwować efekty. W tym czasie szminka zaczęła coraz wyraźniej schodzić, zaczynając od wewnętrznej strony ust, co wygląda nieestetycznie. Gdy wróciłam o 10:39, na górnej wardze nie zostało już niemal nic ze szminki, a na dolnej zaczęła zbierać się w załamaniach i podkreślać co bardziej suche części ust. Po tym zjadłam kilka owoców (nie dotykając nimi ust), a po paru minutach szminka zeszła całkowicie (gdy nie jem, zostają przez dłuższy czas suche plamki wypełnione szminką, których pozbycie się jest niełatwe). Nie wytrzymała nawet godziny.

Ma ona tendencję do podkreślania suchych skórek. Sama też początkowo zdaje się nawilżać usta, ale po chwili przyczynia się do ich wysuszania (choć to też zależy, jaki ma dzień, dziś słabo wysuszała). Jest całkowicie nietrwała i zdaje się, że nie będzie zbyt wydajna - użyłam jej może cztery razy, a już wyraźnie widać, że znika z opakowania.

Reasumując: ładny, smaczny gadżet, ale zdecydowanie nie wart swojej marki i tym bardziej ceny. Mam wrażenie, że tester trzymał się na ustach znacznie lepiej. O wiele lepiej trzyma się szminka firmy Manhattan, która jest dziesięć razy tańsza... chyba właśnie tam poszukam odpowiedniego koloru. I jednak myślę, że 108 sprawdziłaby się o wiele lepiej (testowałam ją znacznie częściej niż tę przed zakupem).

Cena: 30,95 euro, w Polsce bodajże 149 zł.
Dostępność: Sephora, Douglas i inne takie.

Komentarze

  1. boze, w zyciu bym tyle nie zaplacila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sprezentowałam sobie na 21. urodziny. Bez poważnej okazji też bym tyle nie dała...

      Usuń
  2. aaaa uwielbiam takie prezenty...jest przepięknie "zapakowana" ja poluje już od kilku miesięcy na "chanelkę" ale za każdym razem szkoda mi pieniędzy...ale faktycznie na urodzinowy prezent to dobry pomysł:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS