Posty

10 moich ulubionych zdjęć z Instagrama.

Obraz
Moje konto na Instagramie jest poniekąd historią życia w naszym mieszkaniu. To właśnie stąd pochodzi pierwsze zdjęcie - niedługo po tym, jak je wynajęliśmy, ale nim się na dobre wprowadziliśmy. Tak przynajmniej to postrzegam. Uwielbiam ten portal i chętnie dzielę się na nim pewnymi elementami mojego życia. Powiedzmy, że daje mi dużo możliwości ekspresji. Dzisiaj postanowiłam się z Wami podzielić tymi zdjęciami z mojego profilu, które lubię najbardziej. Nawet jeśli profesjonalny fotograf złapałby się za głowę. Te zdjęcia są po prostu dobre - bo wywołują we mnie dobre uczucia. Powyższe zdjęcie to pamiątka mojego zeszłorocznego pobytu w Warszawie u Kasi , gdzie zrobiłyśmy mnóstwo wspaniałych rzeczy - między innymi wybrałyśmy się na obiad do Tel Avivu. Lubię kompozycję i kolorystykę tego zdjęcia, a także jego prawdziwość - nagryziona pralinka, prawie wyjedzona zupa... Okropna bloggerka nie zrobiła zdjęcia przed jedzeniem! Hańba! (W podlinkowanym wyżej poście możecie zobaczyć te s

Moje cele na wiosnę - sztuk sześć (i tak dalej).

Obraz
Tej wiosny czuję zdecydowanie więcej sił i motywacji do zmian w moim życiu. Muszę przyznać, że w ciągu ostatnich trzech lat sporo się w nim podziało, a że ostatnio kupiłam durszlak, to mogę spokojnie odcedzić to, co złe i dodać trochę dobrego. Tej wiosny zamierzam się za siebie bardzo dogłębnie zabrać. I już na sto procent dorosnąć.   Teatr=stres Trochę czasu zajęło mi pojęcie tego faktu. Długi czas łudziłam się, że czeka mnie w tym teatrze jakaś przyszłość, a przynajmniej stabilizacja. Liczyłam na zatrudnienie (choćby na kiepskich warunkach). W końcu zrozumiałam, że nie mam szans. Tej wiosny zamierzam się od teatru uwolnić i stworzyć sobie więcej przestrzeni, ponieważ czeka mnie...   Praca Obecnie jestem w trakcie poszukiwań. Od tygodnia jestem oficjalnie osobą bezrobotną (tak! Doczołgałam się do urzędu, żeby wreszcie coś w moim życiu ruszyło!), choć ten status towarzyszy mi od końca studiów... Rozsyłam podania, coby wreszcie mieć w życiu jakąś stabilizację i nie musieć się zam

Tajemnica kobiecej torebki.

Obraz
Na początku marca pojawił się konkurs torebkowy na jednym z czytanych przeze mnie blogów. Akurat z powodu problemów z ramionami kupiłam sobie plecak (i okropnie nie chciało mi się przepakowywać), więc uznałam, że to świetna wymówka, powód, czy inny czort, by wreszcie się przeprowadzić i uratować własne życie. A przynajmniej zdrowie. I tak oto wywaliłam wszystko na podłogę. Jeden wielki śmietnik Gdy zobaczyłam, co noszę w swojej torebce, załamałam się. Już kilka razy ją czyściłam i wyrzucałam tonę śmieci, ale tym razem było tego więcej niż zwykle. Plany, bilety, paragony, opakowania po szminkach (ale żeby nie było, że nie jestem stylowa - to akurat szminka Chanel), stare kupony do Rossmanna i ulotka z seansu Greya... To były śmieci jednoznaczne. Plus dodatkowo niejednoznaczne zestawy do szycia. Sztuk dwie. Ten widoczny na jednym ze zdjęć jest tak beznadziejny, że od razu zarezerwował sobie miejsce w koszu. Zdrowie przede wszystkim Przez długi czas nie nosiłam w torebce

Dwa lata bez mięsa - moja droga do wegetarianizmu.

Obraz
Moja rodzina po dwóch latach wciąż nie wierzy, że nie jem mięsa. No dobrze, wierzą, bo widzą, ale nie potrafią tego pojąć. Kto jak kto, ale JA? W końcu to ja jestem osobą, która w piątki niemal płakała, bo z powodu postu nie mogła zjeść mięsa. Żywiłam się tylko mięsem i owocami. Wszystko to najlepiej surowe. Mówię poważnie. Jak się to więc stało, że rzuciłam mięso w diabły? Przyznam Wam się, że całe życie chciałam być wegetarianką z powodu "miłości do zwierząt". Niestety tak bardzo lubiłam smak mięsa, że żadna miłość nie pomagała. Jednak przez cały okres nastoletni miałam chroniczne bóle brzucha i pewnego lata odkryłam, że gdy nie jem mięsa, ból się nie pojawia. Przeprowadziłam ten eksperyment na trochę dłuższym odcinku czasu i okazało się, że mięso było winne. Wtedy - mając wreszcie sensowną i przemawiającą do mnie wymówkę - stwierdziłam, że nie jem i koniec. Niestety z tym końcem nie było tak prosto... Decyzję podjęłam na początku listopada i wtedy też przeszłam na dietę

Jak żyć zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską?

Obraz
Moda na zdrowy styl życia trwa już od jakiegoś czasu i ma się coraz lepiej. Mamy dwie frakcje - osoby, które jak szalone dają się tej modzie opętać, oraz ci, którzy ich krytykują, wyśmiewają i dalej robią swoje. Obie frakcje za sobą nie przepadają - przynajmniej tak wnioskuję po tym, co zdołałam zaobserwować. A obserwuję, bo sama tkwię gdzieś pomiędzy. "Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską" mnie zaintrygowało, bo nie znam tej osoby i trzymam się z dala od krytyki pod jej adresem, okładka jest ładna, a poza tym ciekawi mnie, co kto ma do powiedzenia. Lewandowska jest sportowcem i zdaje się wiedzieć, o czym mówi. Po przeczytaniu tej książki to wrażenie się u mnie pogłębiło. Nie stara się wmawiać czegoś, o czym nie ma pojęcia (co zdarza się Chodakowskiej), woła o zdrowy rozsądek, a na końcu podaje źródła, z których korzystała. Plus sto punktów do wiarygodności. Książka podzielona jest na kilka części: - układ pokarmowy i elementy, które są nam potrzebne do prawidłowego fu

Porządki w szafie - ubraniowe Igrzyska Śmierci

Obraz
Ubrań praktycznie nie kupuję. Raz na parę miesięcy trafi mi się coś z wyprzedaży w którejś z sieciówek (wciąż się do nich nie przekonałam, ale niestety zasobność mojego portfela powiedziała, że tam zostajemy, czy mi się to podoba, czy nie), jeszcze rzadziej coś w pełnej cenie. W mojej szafie niestety robi się okropny tłok. I to nie z kosmosu. Istnieje spora grupa znajomych, która mnie (i znajomych) ubraniami raczy. A ja sobie wybieram, wpycham w szafę i sobie tam leżą. Mebel pęka w szwach, a ja się denerwuję, bo im więcej rzeczy, tym mniej chce mi się dbać o porządek i po prostu wpycham wszystko na kupę. Pewnego dnia, kiedy to mi się nudziło, słońce za oknem przyjemnie przyświecało, a ja miałam w sobie sporą dozę frustracji, postanowiłam w końcu uporać się z tym burdelem i wywaliłam wszystko na podłogę. 1. Poukładaj to cholerstwo! W zasadzie chciałam tylko poskładać ubrania, a potem estetycznie ułożyć je w szafie - zaś przy okazji sobie przypomnieć, co ja w ogóle tam mam. Ogarnąć te

Taki beznadziejny dzień.

Obraz
Są takie dni, które po prostu nie mają szans się udać. Słońce jest ukryte za chmurami i gdy wyjrzysz przez okno, wydaje Ci się, że jest mgła. Jedynie budynki naprzeciwko uświadamiają Ci, że się mylisz. Doskonale je widzisz. Oczywiście po tym, gdy uda Ci się rozsunąć zasłony - to one są wszystkiemu winne! Nie wiesz jeszcze czemu, ale wiesz, że to one. Podłe zasłony, kradnące Ci światło słoneczne wolnej niedzieli. W końcu myślisz, że może być już tylko dobrze. Z partnerem wymieniacie pieszczoty i gdy przychodzi co do czego - okazuje się, że seks jest równie beznadziejny jak pogoda. Ostatecznie - nie bez frustracji i z nierozładowanym napięcia - wstajesz z postanowieniem zrobienia śniadania. Kaszka wychodzi z grudkami, a mleko się właśnie skończyło, więc nie możesz zrobić nowej. Nie chcesz zjeść nic innego. Postanawiasz zatem głodować. To oczywiście nie poprawia humoru. A potem pojawia się pytanie: Co na obiad? Lodówka pusta, a sklepy pozamykane. Oczywiście! To specjalnie i na złość! C