10 kroków do lata: Sportowy tydzień.
Muszę przyznać, że trochę naciągnęłam ten tydzień i zamiast sportowego, zdecydowałam się po prostu na aktywny fizycznie. Powinnam przez przynajmniej trzy dni coś robić ze swoimi wątpliwej (choć i tak lepszej niż trzy miesiące temu) jakości mięśniami. Efekty oceńcie sami, bo ja jestem na granicy samozadowolenia i wyrzutów sumienia. Poniedziałek: Ćwiczenia rozciągające, które uważam za swoją osobistą porażkę. Bo co prawda je zrobiłam, ale zdecydowanie efekt nie był taki, jak oczekiwałam. Podziękujmy braku koordynacji ruchowej. Wtorek: Tu już się coś działo. Z racji Nocy Walpurgii (miałam napisać o tym post, ale już się przeterminowało, więc chyba zrezygnuję) utrzymywałam się na dwóch kijach, uciekałam w popłochu (czyli zwyczajnie szybko biegałam) przed dziećmi, wiedźmami i wilkołakiem oraz gnomami, następnie wisiałam na rzeczonych kijach, a potem tańczyłam dookoła ogniska. Środa: Wyjechaliśmy na jakąś wieś oddaloną od Frankfurtu o czterdzieści minut drogi i przekopywaliśmy tam og