Posty

Występ i odliczanie do końca semestru.

Obraz
Wczorajszy występ mogę uznać za udany. Choć dzień sam w sobie był pełen (nerwów, wypadków, krzyków [moich] i zajęć), udało mi się go przetrwać i zakończyć z całkiem przyzwoitym nastrojem. Publiczność była niezbyt liczna, ale po opuszczeniu sceny uzyskałam kilka informacji, których poszukiwałam od kilku dni i po które nie chciało mi się iść. Stres mnie nie zjadł, połamania nóg mi nikt nie życzył, choć o mało do tego nie doprowadziłam, tańcząc (o ile można moje ruchy tak nazwać) jeszcze przed próbą i potykając się o stół (pół godziny bolała mnie cała lewa połowa ciała). A potem występy, światła świecące po oczach, zrobienie swojego i do widzenia. A co o pełności? Nerwy - niezbyt fortunny to czas w miesiącu na wkurzanie mnie, ale niektórzy to robią. A Alina głodna, Alina zła. Alina kocha jeść i nie znosi, gdy musi zjeść późne śniadanie z jeszcze większym opóźnieniem tylko dlatego, że ktoś ma kaprysy, które okazują się bez sensu. Nie ma co, zdarza mi się wdawać w awantury z wykład

Zakupy jako środek do zwalczania summertime sadness.

Obraz
Najpierw skończył mi się żel do mycia twarzy i zdecydowałam się na zakup nowego (Tołpa dermo face). Jakoś przypadkiem do koszyka wpadł mi także żel pod prysznic (Alterra). Potem wpadłam w weekendową słoneczno-temperaturowo-bezsłodyczową depresję. I dziś postanowiłam się trochę dopieścić. Łącznie z nigdy wcześniej nie widzianym przeze mnie żółtym arbuzem. Skończyło się mydło. Więc kupiłam (Alverde). To w ramach walki z SLSami. A że Z. wczoraj zapytała, czy słyszałam o czymś takim jak zbilansowana dieta (gdy dałam jej do zrozumienia, że żywię się tylko truskawkami), postanowiłam zakupić lody Frugo, które zostały zjedzone na śniadanie (godzinę temu). No dobra, nie jest ze mną tak źle. Mam też jakieś warzywa z kurczakiem i ryżem. Ale tak naprawdę nie marzę o niczym innym, jak o tym, by te półtora tygodnia jak najszybciej minęło i żebym już opuściła ten akademik i spotkała się z tymi wszystkimi, za którymi tak okropnie tęsknię. Już wkrótce wakacje. Wkrótce. Szkoda, że miną, za

O energii, napięciu, seksie i rzodkiewkach.

Obraz
Postanowiłam podzielić się z Wami kolejnymi notatkami z filozofii. Tym razem pokażę pełne notatki z piątku i postaram się wyjaśnić, o co w nich chodzi. Jeśli znacie niemiecki, nie zwracajcie uwagi na błędy, bo pisałam tak, jak to było wykładane, a poprawność językowa wykładowcy do najlepszych nie należy. Nie jest to też istotne. Interesujące są wiadomości, jakie są nam przekazywane. I sam sposób mojego prowadzenia notatek rzecz jasna. Notatki można powiększyć. Świat składa się z atomów. Jaka jest odległość między jądrem atomu a elektronami? Taka, jak między Ziemią a Słońcem. W moich notatkach można zauważyć pewną nieścisłość - Ziemia krąży wokół Słońca, a Słońce wokół Ziemi. Niestety moja wiedza astronomiczna została skonfrontowana z filozofią pana W. i musiałam się cofnąć z nauką o kilkaset lat, gdy myślano, że Ziemia jest w środku wszechświata... Jest dużo przestrzeni między atomami. DUŻO PRZESTRZENI. A dlaczego nie możemy przejść przez ścianę? Po tym wykładzie uznałam, że właśn

Gotowanie po studencku, czyli szybko, smacznie i zdrowo. Kuskus z owocami.

Obraz
Może ten przymiotnik "zdrowo" w tytule zasługuje na lekkie zwątpienie w odniesieniu do tego, co zrobię i do typowego studenckiego jedzenia, jednak w moim pojmowaniu "zdrowego" się mieści. To nie jest przepis. To raczej urwana chwila z mojego obiadu. Okazuje się jednak, że gotowanie z aparatem w ręce jest w najlepszym wypadku skomplikowane. Efekt? Popatrzcie dalej.  Kupiłam kuskus z orientalnymi owocami (orzechy nerkowca, suszone morele, rodzynki i suszone figi w ilościach śladowych), owoce do uzupełnienia (truskawki i wiśnie) oraz mleczko kokosowe (krowie mi szkodzi, więc uznałam, że zrezygnuję z przymiotnika "tanio" na rzecz "jeszcze bardziej smacznie i zdrowo"). Do tego trochę wody, żeby nie wyszło zbyt gęste i kokosowe. Ustawiłam wszystko w miarę estetycznie do zdjęcia.  Wlałam mleczko do garnka (który krzywo stał na płycie indukcyjnej, ale po zrobieniu zdjęcia go poprawiłam), trochę rozlewając po bokach.  Wlałam trochę wody (bez rozl

Insane girl with red nail(s).

Obraz
Gia chciała wczoraj zobaczyć lakier do paznokci, który określiłam... Powiedziałam, że wygląda na moich paznokciach, jakbym nimi kogoś zabiła. Moja opinia utrzymuje się do tej chwili. Momentami go lubię, przez większość czasu nienawidzę. Zdecydowanie jest zbyt jaskrawy do moich bladych palców. Zdjęcia służyły do celów zapoznawczych, ale uznałam, że je opublikuję. Robione kamerką internetową, jaskrawość lakieru nie jest tak widoczna. Sam lakier zaś to ten zakupiony wczoraj, możecie go zobaczyć w poprzednim poście. Poskarżę się na niego dokładniej kiedy indziej. Za urazy psychiczne po obejrzeniu zdjęć nie ponoszę odpowiedzialności! Mogę konkurować tuszą z Adele... I muszę się pochwalić, że w tych spartańskich akademickich warunkach bez przypraw oraz masła udało mi się zrobić niemal idealną w smaku i konsystencji jajecznicę ! Proszę o brawa!

Zakupy swetrowo-kosmetyczne.

Obraz
Nazywam to tak górnolotnie zakupami. A to takie przypadkowe podjęcie spontanicznej decyzji o wydaniu pieniędzy. Jak zwał, tak zwał. Nie na darmo zaczynają się wyprzedaże (tylko w tym okresie mogę wejść do sieciówek bez niesmaku wypisanego na twarzy), dlatego też podjęłam kolejną spontaniczną decyzję o zakupie turkusowego sweterka (ładnie wyglądał z moim rozczochranym i niekształtnym francuzem, którego się uczę pleść od trzech dni). Na zdjęciu nie widać, że jest turkusowy (choć na każdym ma inny odcień, hm), ale na żywo gwarantuję, że jest. Dodatkowo zakupiłam wodoodporny tusz do rzęs (bo mój mnie zaczął denerwować), czarną kredkę do oczu (choć się nie maluję, ale cóż) i czerwony lakier do paznokci (pomalowałam jednego paznokcia i wygląda, jakbym nim kogoś zabiła). Wszystko z Essence. Jestem zadowolona z zakupów. Kupiłam też dużo jedzenia, ale nim się nie pochwalę, bo to zbyt intymne...

Clouds above my head.

Obraz
Zawsze mnie dziwiło, jak ludzie mogą kolekcjonować chmury (tak, chodzi mi między innymi o bohatera filmu "Zakochani"). Cóż jest w nich tak fascynującego, co przyciąga? Dlaczego chmury? A sama ostatnio nie jestem lepsza. Od paru dni lubię wieczorami wyglądać przez okno, gdy niebo zaczyna wpadać powoli w odcienie różu i czerwieni, a na niebie mogę obserwować cumullusy (zdecydowanie moje ulubione chmury) o ciemniejszej podstawie i rozświetlonej górze. Lubię ten ich kontrast z niebieskim niebem. Jednak te parę dni temu wyjrzałam przez okno i dostrzegłam dachy. Moim marzeniem zawsze był dom z dachem aż do ziemi, a najlepiej pokój na poddaszu i możliwość położenia się na dachówkach. Pomysły się rozwijały. A ja zaczęłam kochać. Niebo i chmury. Kocham nocne niebo i gwiazdy. Mogę leżeć na balkonie/samochodzie i gapić się w ten bezkres, aż osadza się na mnie rosa. Nie raz i nie dwa to robiłam (wakacje 2006 są swoistym rekordem częstotliwości i ilości zaobserwowanych spadającyc