Posty

Outfit pt. "Ładnie wyglądasz"

Obraz
Może i ładnie wyglądam (co nie jest jedynie moim stwierdzeniem, bo usłyszałam to od dwóch niezależnych osób - z czego od jednej z nich nie spodziewałam się tego usłyszeć), ale na zdjęciu wyszłam okropnie. Ja naprawdę się tak uśmiecham, gdy się nie kontroluję? I wychodzi mi taki wielki, szpiczasty nos? Nie ma co, można się nad sobą trochę poużalać. W końcu wczoraj miałam egzamin, nie mogłam się dogadać z pianinem (tak, zaczęłam się uczyć na nim grać) i o mało się nie rozpłakałam ze stresu. Ale o tym nie wie nikt. Dobra, teraz wiedzą już wszyscy. Na szczęście egzamin poszedł mi tak samo jak outfit - ładnie. Nie mam lepszych zdjęć, bo nie chciało mi się dorabiać butów, torebki i dołu spódnicy. To ostatnie kiedyś na pewno nadrobię. Zresztą o tę spódnicę ciągle kłócę się z mamą. Bo pierwotnie była jej. Powiedziałam, że ją oddam, gdy będę już tak gruba, by nie móc się w nią zmieścić. Póki co mam tendencję do chudnięcia, nie tycia, więc mama może o niej zapomnieć. Bluzka zaś irytuje mnie

Po weekendzie.

Moje życie było od ponad miesiąca zorientowane wokół egzaminu z gramatyki opisowej. I choć zdawałam ją już w zeszłym roku, jestem trochę nadambitna i tym razem postanowiłam napisać jeszcze raz coś, o czym nie mam zielonego pojęcia, i otrzymać ocenę o wiele wyższą. Muszę sobie przyznać dwie rzeczy: że jestem cholernie konsekwentna i że wszędzie dobrze, gdzie nie ma UJ. Bo tutaj gramatyka była prosta do nauki (a przecież to dokładnie to samo), egzamin także łatwiejszy, a dla mnie stała się bułką z masłem. Nikomu nie polecę germanistyki na UJ z powodu stresu, który przysłania zdolność nauki i myślenia. Po weekendzie nadszedł egzamin, który napisałam z radością. Choć przed nim było źle, nawet bardzo. Bo miałam wrażenie, że znowu nic nie umiem. Na szczęście było ono mylne. Sam weekend miał w sobie coś radosnego. Nie był idealny, momentami byłam niemożliwie wściekła, ale jednak. Po pierwsze obejrzałam mecz Polska-Grecja - ja! totalny antyfan piłki nożnej i osoba, która wie o niej tyle, ż

Nocą.

Wczoraj spędziłam nadzwyczaj interesująco. Jednak nie pod względem robienia czegoś, czego zwykle nie robię, ale raczej dlatego był interesujący, że mój nastrój poszybował w miejsca, których od dawna nie odwiedzał. Spędziłam wieczór przyjemnie, radośnie i wcale nie miałam ochoty iść spać. I naprawdę nie wiem, czy powodem ku temu było moje nowe masło do ciała o zapachu werbeny, za którą tak naprawdę nie przepadam, ale spodobało mi się, jak się wchłania, czy może chodziło o film, który obejrzałam. Pewnie o to też. Poczułam się chwilowo szczęśliwa. Oczywiście pociągnęło to za sobą inne uczucia, jak np. tęsknota czy lekki smutek. Ale ogólnego zadowolenia nie mogło to zburzyć. Zakochałam się na nowo w Nowym Jorku i widząc Milę Kunis, cały czas myślałam o Selenie Gomez. Brakowało mi więcej Emmy Stone. Całokształt jednak sprawił, że chciałam włączyć film od początku. A następnie ruszyłam w podróż. Chłodny wiatr wpadał mi przez okno, a w głowie grały podróżne piosenki. One wcale nie są t

Little things.

Obraz
Mała rzecz, a cieszy. Kto również lubi takie prezenty na Dzień Dziecka?

Berlin - Banken in die Schranken

Obraz
W listopadzie byłyśmy z V. w Berlinie i przypadkiem przy Bramie Brandenburskiej zauważyłyśmy scenę. Ktoś coś przygotowywał, próbował... V. jako muzyk zmusiła mnie do stania tam i czekania na cud. Poniekąd on nadszedł, bo zaczęli grać. I nawet ktoś śpiewał. Jednak było już za późno i tego nie nagrałam. Nagrałam za to następne, lecz już bez śpiewu. Ciężko stwierdzić, czy jakiś koncert był wcześniej, czy miał być później. Zapamiętałam tylko nazwę czegoś nieokreślonego, która zresztą widnieje na filmiku. Banken in die Schranken. Za diabły nie wiedziałam, o co w tym chodzi, dopóki przed chwilą (wyłącznie dla celów tego posta) tego nie sprawdziłam. Okazało się, że Banken in die Schranken to akcja związana z kryzysem ekonomicznym, której celem było podzielenie dużych banków na mniejsze jednostki, by skutki kryzysu okazały się mniej drastyczne. Oczywiście pomysłów było trochę więcej, jednak nawet w tej chwili mnie to nie interesuje. Jeśli chcecie coś więcej wiedzieć, zapraszam na tę stronę .

Urodzinowo - część trzecia. Prezenty część pierwsza.

Obraz
Lubię się chwalić. Szczególnie że w te urodziny "dorobiłam się" wielu naprawdę świetnych rzeczy, jednak chciałam poczekać, aż będę mieć wszystkie w rękach. Niestety nie jest to takie proste. Mama jest w trakcie kupowania, jedna książka czeka u I., kolejny prezent jest na biurku u mojej przyjaciółki, a jeszcze jeden robi dla mnie jej siostra. Możliwe, że o czymś zdołałam zapomnieć. Sama nie wiem. Jednak uzupełnię brakujące prezenty, gdy nadejdą (mówię tylko o tych, które wiem, że na mnie czekają). Moje dwudzieste pierwsze urodziny to sukces pod każdym względem. I już nawet nie myślę, że zostałam tak hojnie obdarzona materialnie. To skutek uboczny. Skupiam się na tym, że spędziłam je najlepiej ze wszystkich lat mojego życia. Chyba nigdy nie byłam tak zadowolona z tego, że się starzeję. Pragnę także zauważyć, że moja córeczka zna mnie naprawdę dobrze. To ona wpadła na pomysł kupienia olbrzymiej torebki na prezenty z Marilyn Monroe, a laurka (czy mogę tak to nazwać? Czy może to

Kudłatość zaawansowana. I konkurs.

Obraz
Gdy wróciłam do domu i zobaczyłam Deusza, wykrzyknęłam od razu: Kudłatość zaawansowana! Wciąż jest najkudłatszy (i w ogóle cały naj), ale kudłatość się zrobiła bardziej dojrzała. Choć wciąż jest małym dzieckiem, które głośniej miauczy i mniej gryzie. O czym świadczy fakt, iż wróciłam niespecjalnie poturbowana i mogłam się pokazać publicznie bez chowania ran wojennych pod ubraniami. Może wciąż nie dawał mi w nocy spać (to mrrrrruczenie) i uwielbiał się kłaść na klawiaturze i na mojej szyi tak, że nie byłam w stanie ni to czytać, ni patrzeć w ekran. Wciąż kochany. I wciąż bardzo kudłaty. I oczywiście wciąż nie dawał sobie robić zdjęć w sytuacji innej niż w trakcie snu. Dziś nie piszę wiele. Bo od moich zachwytów może zemdlić. Tak jak moją mamę. - Mamooo, Deusz potrafi jednocześnie mruczeć i miauczeć! Popatrzyła na mnie tak wymownie, że już nawet nie wnikałam. Chcę wrócić do mojej przytulanki. Gdzie jest głowa? I konkurs, choć nie u