Nocą.
Wczoraj spędziłam nadzwyczaj interesująco. Jednak nie pod względem robienia czegoś, czego zwykle nie robię, ale raczej dlatego był interesujący, że mój nastrój poszybował w miejsca, których od dawna nie odwiedzał. Spędziłam wieczór przyjemnie, radośnie i wcale nie miałam ochoty iść spać.
I naprawdę nie wiem, czy powodem ku temu było moje nowe masło do ciała o zapachu werbeny, za którą tak naprawdę nie przepadam, ale spodobało mi się, jak się wchłania, czy może chodziło o film, który obejrzałam. Pewnie o to też. Poczułam się chwilowo szczęśliwa. Oczywiście pociągnęło to za sobą inne uczucia, jak np. tęsknota czy lekki smutek. Ale ogólnego zadowolenia nie mogło to zburzyć.
Zakochałam się na nowo w Nowym Jorku i widząc Milę Kunis, cały czas myślałam o Selenie Gomez. Brakowało mi więcej Emmy Stone. Całokształt jednak sprawił, że chciałam włączyć film od początku.
A następnie ruszyłam w podróż. Chłodny wiatr wpadał mi przez okno, a w głowie grały podróżne piosenki. One wcale nie są tymi, które mówią o drodze, czy jakieś głupie disco-polo. Nic z tych rzeczy. Po prostu to te, przy których mam uczucie podróży. Jakoś tak się składa, że Gia ma te same. I obie ruszyłyśmy przed siebie. Samochodem. Nocą. Muzyką.
*Post napisany z funduszy braku postów o totalnie niczym. Zaczęło mi ich brakować na Kofferze. Jeśli ktoś uważa, że na blogu powinny zawsze znajdować się konkretne i celowe informacje, niech się leczy. Przecież blog robi się wtedy nudny!
I naprawdę nie wiem, czy powodem ku temu było moje nowe masło do ciała o zapachu werbeny, za którą tak naprawdę nie przepadam, ale spodobało mi się, jak się wchłania, czy może chodziło o film, który obejrzałam. Pewnie o to też. Poczułam się chwilowo szczęśliwa. Oczywiście pociągnęło to za sobą inne uczucia, jak np. tęsknota czy lekki smutek. Ale ogólnego zadowolenia nie mogło to zburzyć.
Zakochałam się na nowo w Nowym Jorku i widząc Milę Kunis, cały czas myślałam o Selenie Gomez. Brakowało mi więcej Emmy Stone. Całokształt jednak sprawił, że chciałam włączyć film od początku.
A następnie ruszyłam w podróż. Chłodny wiatr wpadał mi przez okno, a w głowie grały podróżne piosenki. One wcale nie są tymi, które mówią o drodze, czy jakieś głupie disco-polo. Nic z tych rzeczy. Po prostu to te, przy których mam uczucie podróży. Jakoś tak się składa, że Gia ma te same. I obie ruszyłyśmy przed siebie. Samochodem. Nocą. Muzyką.
*Post napisany z funduszy braku postów o totalnie niczym. Zaczęło mi ich brakować na Kofferze. Jeśli ktoś uważa, że na blogu powinny zawsze znajdować się konkretne i celowe informacje, niech się leczy. Przecież blog robi się wtedy nudny!
chyba jestem jakaś upośledzona, ale nie wiem co to za zapach werbeny :D
OdpowiedzUsuńja też nie mam pojęcia;)
UsuńWerbena pachnie trochę cytrynowo - jak cytrynowe środki chemiczne. I też nie wiedziałam do końca co to za zapach, dopóki nie otworzyłam tego masła :D.
UsuńHaha :D
UsuńA odnośnie Twojego blendera - ja też nazywam wszystko per ,,Maleństwo" :D Począwszy od gitary a kończąc na chomiku :D
Widelcem to można tak sobie bełtać, ale czy to się dobrze wymiesza to ja nie wiem. :P
U mnie większość rzeczy ma określone imiona i akurat blender przypadkiem został Maleństwem :D. Szczególnie przy jego rozmiarze :D.
UsuńAkurat te pancakes mi zawsze wychodzą, nie ma grudek ani nic, więc chyba widelec się sprawdza - i są pyszne :D.
Ja tam jestem leniwa i by mi się nie chciało tyle ręką machać :D A tak to wlewam do shakera i wołam któregoś z chłopaków żeby mi mieszali :D
UsuńW Nowym Jorku można się zakochiwać bez końca. Coś o tym wiem;)
OdpowiedzUsuńSzczególnie podoba mi się tekst po gwiazdce! ;)
Czasem jest tak, że jest miło i przyjemnie bez konkretnego powodu. Może to powietrze, a może nastrój... ważne, że są takie chwile.
Pozdrawiam.
Szczerze mówiąc to nie orientuję się za bardzo bo nie oglądam kuchennych rewolucji :-) Widziałam tylko jeden odcinek z tego względu, że ,,rewolucjonizoowała" restaurację w Wawrowie (dosłownie rzut beretem od Gorzowa, chodziłam tam pieszo, bo mieszka tam moja koleżanka :-) )
OdpowiedzUsuń