Posty

Poranek.

Poranek jest szary jak mój sweter. I może poniekąd jak mój nastrój. Sama myśl, że będę musiała się dostać w tej pogodzie na drugi koniec Frankfurtu, gdy tramwaj jeździ co dwadzieścia minut, jest przerażająca, a przynajmniej demotywująca. Aż dziw bierze, że wyszłam z łóżka. A jednak. Wczoraj tego nie zrobiłam i nie zamierzam popełniać tego błędu po raz drugi. Obiecany Berlin nadejdzie. Chciałam to zrobić wczoraj, ale przedłużyli nam zajęcia o dwie godziny i już nie miałam siły, a później nawet ochoty. Nadrobię to. Jeśli nie dziś, to jutro, gdy się trochę wyśpię. Przez ostatnie dni notorycznie budzę się o czwartej nad ranem, rozmyślam lub nie, i zasypiam na nowo. O tamtej nieprzyzwoitej godzinie wstałabym chętniej niż teraz. Czy Wam równie mocno nie chce się wstawać?

Berlin.

Wykończona wycieczką niezbyt długą, ale fascynującą, oznajmiam, że Berlin zaliczony. Sushi zaliczone i makaronik miesiąca w Galeries Lafayette również. Resztę opowiem może jutro. Jak ożyję.

Revenge.

Obraz
Od lewej: Nolan, Ashley, Jack, Amanda/Emily, Daniel, Declan, Charlotte, Victoria, Conrad. Seriale. Jest to słowo, które określa bardzo dużą część mojego życia (pozostałe to "książki", "Internet", "sen" i "jedzenie"). Szczególnie w ostatnich dniach zasługuje ono na wyróżnienie, gdy od rana do nocy siedzę przy Wunderkindzie (w chwilach bardziej kreatywnych leżę) i pochłaniam "Dextera" (nie ma to jak seryjny morderca tuż przed rozpoczęciem zajęć na uczelni!), nadrabiam zaległe odcinki czegoś innego, aż ostatnio doszły mnie słuchy, że istnieje serial, który może mnie zainteresować. Muszę przyznać, że podeszłam do niego dość sceptycznie jak na mnie, ale skoro osoba, która moje psychologiczne preferencje zna bardzo dobrze, powiedziała, żebym obejrzała, to kim ja jestem, żeby powiedzieć jej, że bredzi? (Wybacz, Kochana). I obejrzałam. I niemal płaczę z żalu, że kolejny odcinek będzie dopiero w czwartek. Tym serialem jest "Revenge&qu

Outfit inauguracyjny.

Obraz
Można powiedzieć, że dzień został pokonany w wielkiej bitwie z mniejszymi i większymi stratami [paznokcia]. Poranek zaczął się źle, ale im dalej w las, tym lepiej. Pomijając, że do godziny 15:20 egzystowałam jedynie na Froopie z kiwi, bo nie spodziewałam się, że wsadzą nam szkolenie z praw i obowiązków studenta. Gdybym wiedziała, zjadłabym ambitniejsze śniadanie. Zaś na wykładzie inauguracyjnym, który traktował o wolności i przestrzeni (whatever im chodziło), czytałam sobie książkę. Niestety za mało stron zostało mi do końca i dwadzieścia minut musiałam siedzieć i starać się nie wrzeszczeć. Przyszła mi Rice, więc będę czytać. A od poniedziałku biorę się za robienie kolczyków, o. Sukienka - Orsay Buty - Jennifer (CCC) Kurtka - Yoshe Kolczyki - Orsay

Bubble tea.

Obraz
Kiedyś (czyli parę miesięcy temu) moim ogromnym pragnieniem było spróbowanie bubble tea. To czarna lub zielona herbata z mlekiem i tapiokowymi perłami. Przeczytałam o niej na jednym z niemieckich blogów o kuchni japońskiej i tym podobnych. W tym czasie w Berlinie były otwarte tylko dwa punkty, a w Polsce nie było żadnego (i chyba wciąż nie ma). Dlatego gdy planowałam wyjazd do Berlina, wiedziałam, że trafię właśnie do miejsca, gdzie będę to cudo mogła spróbować. Staje się ono coraz bardziej popularne nie tylko w Azji, ale również w Europie. Trochę się zdziwiłam, że we Frankfurcie nad Odrą również jest otwarty punkt, nie mogłam się doczekać, aż do niego trafię. Postanowiłam, że nie wcześniej niż przed zdobyciem EKUZu. EKUZ dostałam, ale jakoś to odwlekałam. Szukałam odpowiedniej chwili. Nastąpiła ona dzisiaj. Było otwarte od jedenastej, jednak pojawiłyśmy się tam pięć minut wcześniej. Mimo to miły Pan Azjata przyrządził mi moją zieloną jaśminową bubble tea. Zimną, powinnam dodać, bard

Song of the day.

Obraz
A tutaj teledysk do tej piosenki - osobiście uważam go za rewelacyjny, niestety umieszczanie na stronach zostało zablokowane: http://www.youtube.com/watch?v=Me7wlASiKUg

Buty. I chyba nie tylko.

Obraz
Odkrycie, że w moich adidasach odkleja się podeszwa, było wystarczającym usprawiedliwieniem dla zakupu butów. Muszę jednak zaznaczyć - nie mam manii na punkcie tej części garderoby, wręcz nie znoszę jej kupować. W tej kwestii nie jestem typową kobietą. Zdecydowanie preferuję chodzenie boso, ale niestety w świecie, który rzekomo jest cywilizowany, należy chodzić w jakimś obuwiu. A przynajmniej na takiej deszczowej pogodzie, jaka gości u nas w Słubicach... Dzisiaj moje włosy przemokły już trzy razy, gdy biegałyśmy z dziewczynami po Frankfurcie, by pozałatwiać parę drobnych rzeczy. Czy chwaliłam się, że zdałam DSH na 77,7%, czyli już pełnoprawnie jestem na poziomie C1 z niemieckiego? Satysfakcjonuje mnie to, choć muszę przyznać, że bardziej cieszą mnie moje własne obliczenia dotyczące wyniku, bo jeszcze zanim wyszłam z sali byłam święcie przekonana, że napisałam na jakieś 76%. Bardzo niewiele się pomyliłam. Ale buty. Mówiłam o butach. Taki był zamysł i wbrew dygresjom zamierzam się go t