Pokochaj swoje ciało!

https://www.facebook.com/events/1531800363737584/?ref=3&ref_newsfeed_story_type=regular&source=1
Nie wiem, jak dałam się w to wciągnąć. Muszę się przyznać, że choć z ćwiczeniami nie mam problemu w teatrze, to w domu jest ciężko. Od lat marzyła mi się joga - tutaj uważałam, że muszę pójść na kurs. Miliony wymówek! Na święta zażyczyłam sobie matę do jogi, bo przypadkiem trafiłam na taką, której od długiego czasu pragnęłam. Szczerze? Nie spodziewałam się, że zacznę ćwiczyć. Miło się rozczarować sobą samą - przynajmniej w taki sposób!

Tydzień temu wystartowało na Facebooku świetne wyzwanie - Pokochaj swoje ciało! Trwa ono do Walentynek. Głównie skupia się na weekendach, dwukrotnych ćwiczeniach i jednym zdrowym śniadaniu, ale posiada ono również jedno zadanie poboczne - 100 kilometrów do Walentynek - oraz pomniejsze zadania w tygodniu (w tym należało ćwiczyć przynajmniej trzy razy). Wyzwanie wymyśliła moja kochana Kasia i bez wątpienia jej się to udaje - w końcu dobrowolnie rozłożyłam matę i zaczęłam ćwiczyć. I to nie byle co, a moją wymarzoną jogę. Nie w studiu, a w domu - z YouTube, do tego inne ćwiczenia, zwracanie większej uwagi na moje odżywianie (hmmm... da się więcej?). Samo zdrowie i czysta przyjemność!

Kasia publikuje na stronie wyzwania filmiki z ćwiczeniami, propozycje posiłków oraz motywuje. I my też możemy do tego dołączyć! Albo zasugerować jej coś na propozycję dnia, albo samemu opublikować... Stworzyłyśmy tam już małą społeczność, w której aż się chce pracować. I nie tylko ja z moją jogą wyszłam ze strefy komfortu. Rewelacyjna inicjatywa!

A piszę Wam o tym, byście wiedzieli, że wciąż możecie się dołączyć. Ja jestem zachwycona. Uczę się nowych rzeczy i przy okazji walczę sama ze sobą w dobrym celu. Bo jakoś w ostatnich miesiącach ogarnął mnie leń, a teraz powoli wracam do formy.

Komentarze

  1. Super tekst :D Mam nadzieję, że doda mi dziś skrzydeł, żebym pofrunęła biegać :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez ten tekst poczułam znowu motywację, by coś ze sobą zrobić :) W wyzwaniu udział biorę, lecz początek był znacznie lepszy niż obecny stan. Teraz to nawet gdybym chciała, to nie za bardzo mogę wyjść biegać, książki mnie nie puszczą (tak wiem, łażę bezmyślnie po blogach. Umówmy się, że mam przerwę :)). Za to spokojnie mogę powiedzieć, że dzięki Kasi jem zdrowiej, mniej przetworzonych rzeczy i sama sobie gotuję (i wszystkim pozostałym w mieszkaniu, za dobrze im ze mną). Już z tym samym dobrze się czuję, a o to w tym wszystkim chodzi, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie początek też był lepszy, ale tłumaczę to sobie, że moje zdrowie ostatnio utrudniało mi życie. Dziś za to zrobiłam dwa dni z jogą - cudowne uczucie! W zeszłym tygodniu biegałam (znowu po długiej przerwie). A co do jedzenia... te pralinki Lindor, które właśnie pożeram, mówią same za siebie. No dobrze, to wyjątek, nie jem dużo słodyczy. Niestety rzadko się zdarzają sensowne śniadania, bo ciężko mi się wygrzebać z łóżka.

      Skoro Ty się dobrze czujesz z tymi choć drobnymi zmianami w stylu życia, to najważniejsze! Chodzi o poprawę samopoczucia i uczuć wobec własnego ciała. Ja swoje zaczęłam nawet trochę lubić :D.

      A póki łazisz po moim blogu, to uznam, że masz przerwę ;P.

      Usuń
  3. Nie mogę Ci normalnie odpowiedzieć, zwinęłam mojemu tableta, a on jakiś nieogarnięty...
    Haha, mój zrobił dzisiaj brownie ze zwiększoną dawką czekolady, by mi się lepiej uczyło :) nie powiem, zrobiło się przyjemniej... tutaj też przymknę oko, w końcu na co dzień wolę słone przekąski, nie słodkie ;)
    Ja śniadania jem zawsze, za to nie zawsze takie fajne. W domku zawsze jest chleb tostowy i czasem tak na szybko wrzucić do tostera jest bardzo na rękę. A potem brzuszek wzdęty i nie do końca kochamy swoje ciałko.
    Muszę wypróbować jogę, kiedyś praktykowałam ją częściej i zawsze mi się przyjemnie kojarzyła. Podkradnę mamie płytki jak wrócę do domku :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie szybkie śniadanie to banan i gorąca woda z cytryną na wynos... I połykanie w biegu. Jeśli chodzi o chleb, to jestem ograniczona - nie jem glutenu, więc mój chleb jest bezglutenowy i drogi, więc nie mam więcej niż jedno opakowanie na tydzień. Choćbym chciała, nie najem się tostami :D. Na śniadanie zwykle jem owoce z polentą, owsianką lub jaglanką. Jeśli mam wystarczająco czasu na to. Tak to wspomniany wyżej banan i suszone daktyle. Ale potem muszę mieć coś wytrawnego. O wzdęciach nie wspominam... Staram się z nimi uporać.

      Kradnij i ćwicz! Ja bardzo lubię te, które Kasia publikowała na stronie wyzwania z Erin Motz. I z nimi ćwiczę. Też spróbuj! ^^.

      Usuń
  4. Muszę koniecznie spróbować... ze stronki wyzwania to czaiłam się do tej pory na przepisy, hihi :)
    Pyszne masz te śniadanka, jak masz czas :) Ja się z reguły objadam jajkami, mamy świeże, swojskie z domu Tośka. Ostatnio zakochałam się w jajecznicy na oleju kokosowym i w wersji z pomidorkami (tylko nie teraz, muszą być słodkie!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem owocożerna i bez owoców nie ma dnia :D.

      Choć lubię jajecznicę, mdli mnie od niej :D. Niemniej miałam w życiu fazy, gdzie żywiłam się głównie jajkami, bo miałam na nie apetyt. Jak widać, starzeję się. Trawienie już nie to samo... :D.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Wyzwanie Foto: Dzień 4. - KOLEKCJA

Spontaniczny KONKURS błyskawiczny. [Zakończony]