Grudniowy niezbędnik pielęgnacyjny 2014
Grudzień w teatrze. To brzmi jak koszmar. Przynajmniej dla mnie, mojej cery i włosów. Nie dość, że ciężko zachować w tym miesiącu zdrowie (a gdy już się je straci - nie sposób go odzyskać), to jeszcze tona kosmetyków teatralnych rujnuje to, na co pracowałam cały rok - zdrową cerę, nawilżone włosy i dłonie w miarę dobrym stanie. W grudniu wszystkie starania biorą w łeb i albo wytoczę ciężką artylerię, albo cały okres świąteczno-noworoczny przepłaczę, niczym bazyliszek unikając luster.
Problemy:
1. Codzienne (często dwa razy dziennie) używanie kosmetyków teatralnych, które zawierają w sobie mnóstwo tłuszczu i często parafiny, poza tym są używane przez wiele osób, niekoniecznie z niezbędną dbałością o higienę kosmetyków, co skutkuje zanieczyszczoną cerą, wysuszeniem i wysypem pryszczy.
2. Codzienne farbowanie włosów kolorową farbą w sprayu (o mocy lakieru do włosów), plecenie warkoczy, które następnie należy rozplątać, uszkadzając przy tym włosy, wysuszając je, łamiąc i rozdwajając. Nie wspomnę o tym, jak bardzo mi wypadały...
3. Kontakt z zakurzonymi rekwizytami, dużą ilością papieru i drewna, częste mycie rąk. Efekt: rozdwajające się paznokcie, wysuszona pękająca skóra dłoni.
Jak starałam się im zapobiec i z jakim efektem?
Twarz:
Między przedstawieniami zmywałam makijaż płynem micelarnym Biodermy, a następnie żelem do mycia twarzy Tołpy i nakładałam krem. Wieczorami znowu używałam płynu micelarnego, myłam twarz czarnym mydłem, a gdy miałam jeszcze siłę, trochę czasu i załamywałam się stanem mojej cery - traktowałam twarz pastą głęboko oczyszczającą Ziaji. Starałam się nawilżać skórę w miarę możliwości, więc nakładałam suchy olejek Nuxe jako serum, a następnie krem na noc. Czasem przecierałam twarz tonikiem z kwasem PHA 6% i nakładałam Effaclar K. W każdym razie starałam się bardzo dokładnie pozbyć resztek makijażu. Rano (gdy nie byłam na to zbyt leniwa i nie wstałam w ostatniej chwili) myłam twarz mleczkiem oczyszczającym Lavery i nakładałam krem Caudalie (często mieszając go z różanym olejkiem Alverde - dopóki ten nie spadł z półki i się nie rozbił). Wypryski traktowałam olejkiem z drzewa herbacianego.
Włosy:
To mój stały, wypróbowany już w zeszłym roku zestaw. Ulubiony delikatny szampon z Alverde jabłko i papaja (każdy inny mocno plątał i wysuszał osłabione farbą włosy) oraz tania odżywka firmy Balea mango i aloe vera, która w normalnej sytuacji obciążała mi włosy. W tym okresie błyskawicznie się wchłaniała i tylko dzięki niej byłam w stanie je rozczesać po myciu. Z pewnymi rzeczami nie radzi sobie nawet tangle teezer. Czasem nakładałam też trochę olejku na włosy.
Dłonie:
Tutaj praca była najcięższa, a efekty nie do końca udane. Moja skóra była tak sucha, że nie pomagał nawet mój krem do rąk z Alverde (a lepszego nigdy dotąd nie miałam). Ulgę przynosiło używanie balsamu do ust Nuxe, a także kremowanie po dosłownie każdym kontakcie z wodą (nawet bez mydła). W końcu odkryłam uniwersalny krem z Lavery, którego regularne używanie sprawiło, że dłonie przestały krwawić i zaczęły powoli wracać do życia.
Mimo tych wszystkich starań, nie udało mi się przetrwać tego okresu bez problemów, niemniej zdaję sobie sprawę, że gdybym tego nie robiła, byłoby jeszcze gorzej. W każdym razie nie płakałam, nie unikałam luster, a po kilku dniach ulgi od tych wszystkich negatywnych czynników i troskliwej pielęgnacji udało mi się prawie wrócić do normy.
A na koniec lista tych produktów z mojego grudniowego niezbędnika, które z całego serca polecam:
Problemy:
1. Codzienne (często dwa razy dziennie) używanie kosmetyków teatralnych, które zawierają w sobie mnóstwo tłuszczu i często parafiny, poza tym są używane przez wiele osób, niekoniecznie z niezbędną dbałością o higienę kosmetyków, co skutkuje zanieczyszczoną cerą, wysuszeniem i wysypem pryszczy.
2. Codzienne farbowanie włosów kolorową farbą w sprayu (o mocy lakieru do włosów), plecenie warkoczy, które następnie należy rozplątać, uszkadzając przy tym włosy, wysuszając je, łamiąc i rozdwajając. Nie wspomnę o tym, jak bardzo mi wypadały...
3. Kontakt z zakurzonymi rekwizytami, dużą ilością papieru i drewna, częste mycie rąk. Efekt: rozdwajające się paznokcie, wysuszona pękająca skóra dłoni.
Jak starałam się im zapobiec i z jakim efektem?
Twarz:
Między przedstawieniami zmywałam makijaż płynem micelarnym Biodermy, a następnie żelem do mycia twarzy Tołpy i nakładałam krem. Wieczorami znowu używałam płynu micelarnego, myłam twarz czarnym mydłem, a gdy miałam jeszcze siłę, trochę czasu i załamywałam się stanem mojej cery - traktowałam twarz pastą głęboko oczyszczającą Ziaji. Starałam się nawilżać skórę w miarę możliwości, więc nakładałam suchy olejek Nuxe jako serum, a następnie krem na noc. Czasem przecierałam twarz tonikiem z kwasem PHA 6% i nakładałam Effaclar K. W każdym razie starałam się bardzo dokładnie pozbyć resztek makijażu. Rano (gdy nie byłam na to zbyt leniwa i nie wstałam w ostatniej chwili) myłam twarz mleczkiem oczyszczającym Lavery i nakładałam krem Caudalie (często mieszając go z różanym olejkiem Alverde - dopóki ten nie spadł z półki i się nie rozbił). Wypryski traktowałam olejkiem z drzewa herbacianego.
Włosy:
To mój stały, wypróbowany już w zeszłym roku zestaw. Ulubiony delikatny szampon z Alverde jabłko i papaja (każdy inny mocno plątał i wysuszał osłabione farbą włosy) oraz tania odżywka firmy Balea mango i aloe vera, która w normalnej sytuacji obciążała mi włosy. W tym okresie błyskawicznie się wchłaniała i tylko dzięki niej byłam w stanie je rozczesać po myciu. Z pewnymi rzeczami nie radzi sobie nawet tangle teezer. Czasem nakładałam też trochę olejku na włosy.
Dłonie:
Tutaj praca była najcięższa, a efekty nie do końca udane. Moja skóra była tak sucha, że nie pomagał nawet mój krem do rąk z Alverde (a lepszego nigdy dotąd nie miałam). Ulgę przynosiło używanie balsamu do ust Nuxe, a także kremowanie po dosłownie każdym kontakcie z wodą (nawet bez mydła). W końcu odkryłam uniwersalny krem z Lavery, którego regularne używanie sprawiło, że dłonie przestały krwawić i zaczęły powoli wracać do życia.
Mimo tych wszystkich starań, nie udało mi się przetrwać tego okresu bez problemów, niemniej zdaję sobie sprawę, że gdybym tego nie robiła, byłoby jeszcze gorzej. W każdym razie nie płakałam, nie unikałam luster, a po kilku dniach ulgi od tych wszystkich negatywnych czynników i troskliwej pielęgnacji udało mi się prawie wrócić do normy.
A na koniec lista tych produktów z mojego grudniowego niezbędnika, które z całego serca polecam:
- płyn micelarny Biodermy
- czarne mydło
- pasta głęboko oczyszczająca Ziaja
- suchy olejek Nuxe
- szampon Alverde jabłko i papaja
- balsam do ust Nuxe
- krem Lavera (dobry do wszystkiego)
- olejek z drzewa herbacianego
Przyznam szczerze, że Effaclar K na mnie nie działał, zużyłam ponad 2 opakowania i nic. Pasta z Ziaji jest fajna i płyn z Biodermy też lubię :)
OdpowiedzUsuńPolecam Acne derm na noc, fajnie oczyszcza skórę :)
Na mnie zaś słabo działa Effaclar Duo :). Effaclar K bywa dobry, choć nie zawsze się sprawdza.
UsuńŻywię całkowicie nieuzasadnioną mocną sympatię do Lavery. Nieuzasadnioną dlatego, że te balsamy które używałam, wcale mnie działaniem nie zachwyciły. Takie dobre przeciętniaki. A jednak za każdym razem jak widzę produkty Lavery to je chcę i wzdycham i podziwiam :D. Ładnie ten Twój zestaw pielęgnacyjny wygląda :).
OdpowiedzUsuńLavera ma dobre i przeciętne kosmetyki. Trudno się w tym znaleźć :). Seria Basis Sensitiv jest w gruncie rzeczy dobra (testowałam ten krem uniwersalny, ale także zwykły nawilżający do twarzy i były dobre, jednak mleczko do twarzy poniżej przeciętnej), ale sama firma mnie nie powala. Taka dwukrotnie droższa wersja Alverde powiedziałabym :D.
UsuńPrzykro mi, że się tak zmagasz biedulo, ale nie ukrywam, że bardzo przyjemnie się czytało tego posta :P
OdpowiedzUsuńJuż się aż tak nie zmagam. Już niemal doszłam do ładu ze wszystkim :). Cieszę się, że Ci się dobrze czytało :).
UsuńJeśli chodzi o łapki to może zainwestuj w żel do dezynfekcji - dzięki temu nie będziesz musiała dłoni myć co 5 min mydłem. Dokładnie w ten:
OdpowiedzUsuńhttp://www.sklep.mikran.pl/id10181/Desderman-Pure-zel-500ml
To jest niemiecki produkt więc może tanszy będzie u Ciebie? Mamy go w gabinecie stomatologicznym i powiem Ci, że używam go między pacjentami od prawie roku i nie mam suchych dłoni (teraz zima więc czasem je mam oczywiscie suche, ale nie jest to dramat). Flaszka jest ogromna, starczy na rok albo i dłużej.
Tego się chyba używa bez wody, a ja nie mogę, bo cały czas mam wrażenie, że są brudne. Takie małe zboczenie ;). Jeśli go gdzieś tu znajdę, kupię, może będzie lepiej i jakoś to zdzierżę :). Dziękuję.
Usuń