Posty

Food diary, czyli co jadłam przez ostatni tydzień.

Obraz
Wpadłam na głupi pomysł zwracania uwagi na to, co jem, ile jem, kiedy jem... Bzdura. Chciałam Wam po prostu pokazać, jak wygląda mój bezmięsny i bezglutenowy tydzień. Tak, od dwóch tygodni trzymam się z daleka od glutenu - jakimś cudem moje problemy z układem pokarmowym się uspokoiły, więc chyba pozostanę przy tej diecie. Zwykle jestem dość jednostajna. Kupię coś i jem to przez kilka dni, dlatego pewne rzeczy się powtarzają. A czasem zwyczajnie mam ochotę tylko i wyłącznie na jedną rzecz i żywię się nią na okrągło, dopóki mi się (na jakiś czas) nie znudzi. Dlatego non stop widać kozi camembert, czy miód (w tym miesiącu kupiłam dwa - manuka i z kwiatu pomarańczy - i się nimi zachwycam), albo truskawki. Od razu pragnę zaznaczyć, że sobota była tragiczna pod względem żywieniowym, bo nie zjadłam nic sensownego (z braku czasu na cokolwiek) i jadłam w zasadzie z doskoku, co mi wpadło w ręce. Spróbowałam podzielić to na jakieś sensowne kategorie posiłkowe, ale było to trudne. A "dese

Vampire Academy (2014)

Obraz
 W zeszłą niedzielę kosztem późnego skończenia pracy (nie ma to jak pracować, zrobić sobie przerwę na kino i wrócić, by dalej dźwigać ciężkie rzeczy typu pianino) wybrałam się do kina. W zasadzie chciałam obejrzeć coś innego, ale gdy zobaczyłam, że jest Akademia Wampirów, to zdecydowanie powiedziałam, że chcę i koniec. Mimo że uważałam, że trailer jest beznadziejny i zniechęca do samego filmu. Moja miłość do serii książkowej zdecydowanie wygrała. A niemiecki dubbing nie zabił. Muszę przyznać, że spędziłam bardzo przyjemny czas z tym filmem. Co prawda Dymitr jakiś taki trochę zbyt gruby i zbyt umięśniony był jak na moje wyobrażenia, a Lisa znowu jakaś taka brzydka, a dyrektorka jakaś taka femme fatale, ale film był jakiś taki nawet dobry jak na ten jakiś taki gatunek. Spodziewałam się chłamu w rodzaju wszelakich innych ekranizacji dla młodzieży, ale Akademia zdołała utrzymać fason na całkiem przyzwoitym poziomie. Brawa dla twórców! Oczywiście nie ma się czego spodziewać. Fabuła ja

Nie znoszę obcokrajowców mówiących po polsku. Chyba że przypadkiem mam dzień dobroci dla zwierząt.

Obraz
Jako Polka żyjąca w obcym kraju nie powinnam wygłaszać takich poglądów. Szczególnie, że sama nie porozumiewam się w moim języku ojczystym i wiem, że mój niemiecki pozostawia sporo do życzenia. Angielski jeszcze trochę więcej - ku mojemu lekkiemu ubolewaniu, ale to wina zbyt rzadkiego używania go, czyli wyłącznie moja własna. Ale jestem osobą tak cholernie czepliwą, że szlag mnie trafia, gdy słyszę Polaka mówiącego niepoprawnie, a co dopiero obcjokrajowca, który próbuje się pochwalić znajomością kilku słów, których nie potrafi po ludzku wymówić. Zresztą szlag mnie również trafia, gdy mówię nieidealnie po niemiecku. Bo mam chorobliwą ambicję, by być doskonałą. I oczekuję tego również od mojego otoczenia. Przykładem jest mój biedny Niemiec. Jego znajomość polskiego plasuje się gdzieś na poziomie "woda mineralna" (ostatnio się tego nauczył). Jego wymowa (w szczególności mojego nazwiska) jest straszna. Zawsze byłam zdania, że Niemcy potrafią. Zresztą... co to za problem fonety

Jestem nudna.

Obraz
Właśnie sobie to uświadomiłam. Dość boleśnie. Jestem nudna do kwadratu. Bo nawet ubieranie się wyłącznie na różowo straciło swój urok. Stanie na środku chodnika i jedzenie bitej śmietany prosto z opakowania też. Czy próba dojścia do mieszkania, chodząc wyłącznie po kostkach (stanąć wolno tylko raz na kostce, a nie wolno nastąpić na łączenia) było nudne. A muszę zaznaczyć, że dwie ulice to był bruk, więc przejście przez to zajęło trochę czasu (już wyobraziłam sobie, jak kierowca wysiada z samochodu i na mnie wrzeszczy, ale żaden nie chciał skręcić). A żeby przejść przez asfalt, musiałam pojęczeć, żeby przeniósł mnie mój Niemiec (który i tak na plecach miał plecak wypchany po brzegi zakupami, a w ręce moją torebkę), bo nie jestem w stanie przejść przez ulicę tylko jednym krokiem. Próba utopienia się w koszu z poduszkami-pluszakami w środku sklepu też mnie nie ruszyła. Jestem nudna. I mniejsza o to, za jak dziwną świat mnie uważa. Mnie przeraża fakt, że już nie jestem w stanie zaskocz

iPhone - Przyjaciel czy wróg?

Obraz
Myślę, że każdy przeszedł przez fazę chęci posiadania produktów firmy Apple. Nieważne, czy chodzi o iPoda, iPada, Maca czy iPhone'a. Ja też tak miałam, ale zwykle było to poza moją klasą cenową, więc po prostu zignorowałam ten niewygodny fakt i zapomniałam o tej potrzebie. Albo ją zwyczajnie zignorowałam. Potrzeby czasem jednak mnie same dopadają - czy tego chcę, czy nie. I tak oto trafił do mnie iPhone. Odziedziczyłam go, powiedzmy, po osobie, która go wcześniej odziedziczyła, ale nie miała ochoty się nim zająć. I stałam się posiadaczką iPhone 3. Wersja prehistoryczna, ale by się przekonać, że iPhone to potwór, wystarczy. Już nawet nie chodzi o ten toporny design i brzydką grafikę ikonek. Ani ten rozmiar (on jest dość poręczny, więc narzekać na niego nie zamierzam - dawno żadnego telefonu mi się tak dobrze nie trzymało). Ale o jego skomplikowanie. Żeby dostać się do AppleStore, trzeba się zarejestrować (a sama rejestracja bez podania numeru konta nie wystarczy nawet, by kupić ta

Ostatnio słucham...

Obraz
...muzyki. Brawo! Zaskoczyłam Was? Dobrze, bez moich żałosnych dowcipów. Dziś przedstawię Wam tę nienormalną mieszankę, którą lubią moje uszy. Ostatnio pokazałam Wam część tego zbioru. Tę najważniejszą. Ale się powtórzę. I koniec mieszanki. Wiele tego nie ma, bo słucham tych piosenek non stop. Z przerwami na moje ulubione YouTuberki.

Wishlist.

Obraz
Zapisuję ją w moim ukochanym kalendarzu (co tam Moleskine, Leuchtturm1917 stał się moim niemal ideałem). Pomyślałam, że warto to w końcu zrobić w jakiś sensowny sposób, bo potem chcę się z Wami podzielić moimi pragnieniami i muszę na siłę wymyślać (rzeczy, których faktycznie pragnę, ale ile wysiłku mnie kosztuje przypomnienie sobie wszystkiego w pół godziny!). I znalazłam rozwiązanie. Moje pragnienia są w dużej mierze kosmetyczne, bo część rzeczy chcę po prostu wypróbować, choć zbyt daleko z tym nie idę. W końcu Holistica oraz cukrowy żel pod prysznic już wypróbowałam, ale wiem, że ich chcę, choć to zdecydowanie nie są zakupy konieczne. Taka zachcianka. Tak samo szminka Chanel La Diva , która bardzo mi się spodobała (ale jej na ustach nie wypróbowałam i nie mam stuprocentowej pewności - do sprawdzenia). Tonik z kwasami marzy mi się od dawna, balsam do ust Nuxe też. Olejek różany Khadi kupię może po tym, jak skończę ten z Alverde (czyli za rok, jeśli dobrze pójdzie). A pasta do