Posty

Zmrożony Frankfurt.

Obraz
Rano naszła mnie wena fotograficzna, ale że zdarza się to rzadko, nie miałam ze sobą aparatu, tylko telefon. Chciałam pokazać, jak wygląda zmrożony Frankfurt (było dziś rano naprawdę zimno), jednak efekty mnie nie zadowalają. Czy to ma jakieś znaczenie? Pokonałam jedną z dwóch najgorszych rzeczy, które czekały na mnie w tym semestrze. Kolejna nastąpi siódmego lutego. Mam dużo czasu i wiele do zrobienia. Nie zamierzam jednak się tym przejmować zbyt mocno. Zapasy stresu wyczerpałam ostatecznie we wrześniu, teraz podchodzę do wszystkiego na luzie. Oczywiście zdarzają się gorsze chwile, ale do tych zeszłorocznych się nie umywają. W sobotę wybieram się do Berlina. Jeszcze nie wiem, w jakim celu. Okaże się to zapewne na miejscu. Pytanie dnia będzie brzmiało: chcę tę torebkę, czy jednak nie? Dziś zrobię parę zadań i poświęcę się relaksowi. A może jutro spadnie śnieg?

The wall.

Obraz
Było tu tak pusto, karteczki poprzylepiane były wszędzie, a mnie ściana drażniła do pary z bałaganem na biurku. Taśma klejąca to cud. Lista zadań na najbliższe dni? Jest. Coś przyjemnego do patrzenia? Jest. Coś do nauki? Jest. Przypominajki? Są. Coś na uśmiech? Jak najbardziej. Nawet coś zbliżonego do jedzenia się znalazło. I nie, to nie autoportret, choć zdecydowanie to ja. Niestety artystka nie miała wyczucia i narysowała również pieprzyk obok ust, zamiast subtelnie go wyretuszować. Muszę się w końcu nauczyć tych czasowników...

Wieści z frontu.

Nie, ten tytuł to żart. Nie będę streszczać tego, co się dzieje. Po prostu tryskam radością z powodu ataków hakerskich, co dziesięć sekund odświeżam stronę TVN24 i pilnuję Twittera. Nie chcę, by umknęło mi cokolwiek. Aż mi z tym źle. Powinnam się uczyć, ale nie jestem w stanie, ponieważ pierwszy raz w życiu jestem zainteresowana sytuacją społeczno-polityczną i chłonę co mogę. To jest momentami piękne, naprawdę, mam wrażenie, jakby film "Hakerzy" nagle wyszedł mi z komputera, albo jakbym ja weszła do niego. Fascynujące. Ale z nauki nici. Dzień jutrzejszy będzie porażką. Czy oni nie mogli wymyślić podpisywania tego paskudztwa kiedy indziej tylko w trakcie sesji? Mogli poczekać do końca lutego! Jutro ma się odbyć międzynarodowy blackout, do którego zamierzam się przyłączyć. Przez całą dobę nie włączę Internetu (mam taką nadzieję). Wam to też polecam. Wiecie, ile czasu zaoszczędzicie? Przy okazji możecie się przyzwyczajać, gdyby akcje protestacyjne nie wypaliły. Pomimo tego

Cenzura w Internecie, czyli cofniemy się do średniowiecza.

Miałam o tym nie pisać, ale dzisiaj od rana nosi mnie między wściekłością, przerażeniem, zmartwieniem, a cupcakes. One jednak dzisiaj nie mają tak wielkiego znaczenia, bo bez nich się jakoś obejdę. Ale kwestia społeczna nie daje mi żyć! Pierwszy raz w życiu polityka mnie zainteresowała, bo bezpośrednio ingeruje w moje życie prywatne . Bo posiadam takie chyba tylko w Internecie, okazjonalnie "w realu" (awokado mi świadkiem, jak bardzo nie znoszę tego określenia). Na czym jednak polega ten problem w rzeczywistości? Słyszeliście o black oucie anglojęzycznej Wikipedii w środę? Protestowała ona przeciwko niejakiej ustawie o nazwie SOPA. Nas czeka zło o nazwie ACTA . Z niego wynika, że będzie nam w Sieci wolno... nic . I to mnie wprawia w przerażenie. Koniec z serialami, koniec z niektórymi (lub wszystkimi) blogami, koniec z Youtube, koniec z Facebookiem... koniec z życiem? Uważam, że moja histeria jest w pełni uzasadniona. Zresztą nie tylko moja. A o co w tym chodzi? Pozwolę

Zastrzel się.

Obraz
Ta piosenka pasuje jakoś do mojego pojęcia miłości jako niezdrowego uzależnienia się od siebie dwóch osób, które nie potrafią się rozstać, choć wiedzą, że powinny i zamęczają się nawzajem. Może dlatego tak bardzo nie mogę się doczekać tego filmu. Teraz ja się idę zamęczać. Językoznawstwem. To już czwarty raz w moim życiu. Tym razem wydaje się dla odmiany po prostu prosty.

Burdel.

Obraz
Wyjątkowo nie w mojej głowie ani uczuciach, ale na biurku. Przez cały czas wiedziałam, że jest na nim bałagan, jednak dzisiaj, gdy potrzebowałam znaleźć tu pendrive'a, odkryłam, że to już nie jest bałagan a burdel. Najprawdziwszy w świecie. Kupiłam więc taśmę klejącą, ponieważ uznałam, że to z powodu jej braku panuje tu taki, no, burdel. Dzisiejszy dzień od samego początku był zły. Aż do teraz. Piątek trzynastego był tydzień temu, ale mam wrażenie, że ja funkcjonuję według innego kalendarza. Jedyną dobrą rzeczą dzisiaj było to, że zrobiłam pranie. I tak ciągnie to za sobą niezadowolenie - nie za bardzo mam gdzie je wysuszyć. Wcześniejszej części dnia opowiadać nie będę. Jest zbytnio niezadowalająca, a wręcz zniechęcająca. Burdel zaraz postaram się pokonać. Nie potrafię się uczyć, gdy mam bałagan, choć zwykle mi zbytnio nie przeszkadza. Oczywiście higieniczny bałagan, syfu nigdy nie lubiłam. To się jeszcze nie kwalifikuje, ba, daleko mojemu burdelowi do niego. Poza tym panuje ty

Manhattan Lipstick Perfect Creamy & Care nr 57D

Obraz
 Szukając szminki moich marzeń (o której kiedyś na pewno napiszę) skusiłam się na mocno różową szminkę firmy Manhattan. Zwykle, gdy ktoś ją widział, od razu można było dostrzec w jego oczach przerażenie związane z tym kolorem. Mocny róż nie cieszy się popularnością w dzisiejszych czasach... Kolor: intensywny, choć na ustach nie aż tak jak sztyft. I ja go naprawdę lubię. Zapach: bardzo przyjemny, lekko słodki. Działanie: nawilża i to całkiem nieźle. Jednak gdy ktoś ma suche usta i skórki, powinien pomalować je delikatnie, gdyż przy odrobinie mocniejszym nacisku wszystkie stają się bardziej widoczne. I wtedy również szminka się roluje, czego nie ma przy delikatnym pomalowaniu. Na wilgotnych ustach ciężko dojść z nią do ładu, nie chce się trzymać. 1. Bez szminki. 2. Delikatna warstwa, lekkie pociągnięcie. 3. Solidne potraktowanie ust szminką. Jednak na tych zdjęciach nie dość, że mam okropnie krzywe usta, to jeszcze nie widać tak dokładnie różnicy w faktycznym wyglądzie. Na zd