Przedświąteczne Drezno.

Drezno jest jednym z najpiękniejszych miast w Niemczech. Moja znajomość tego kraju ogranicza się niestety do Berlina i całego multum małych miasteczek i wsi w Brandenburgii. W dodatku Weihnachtsmarkt w Dreźnie należy do tych najpiękniejszych w kraju. Zwyczajnie nie mogłam sobie tego odpuścić. Dlatego też wsiadłam w trzy pociągi i pojechałam.

Te trzy godziny podróży były warte tego, co zobaczyłam. Oczywiście jak każde miasto Drezno ma swoje wady i zalety, ale odkryłam w nim... Kraków. Nie zakochałam się na śmierć i życie, ale zaczęłam rozważać moją przyszłość właśnie tam, a nie w Berlinie.

Jarmarków oczywiście jest więcej, niż jeden. Byłam chyba na trzech. Zwiedziłam też odrobinę miasto, kilka podstawowych miejsc. Brak czasu to zdecydowana wada w trakcie wszelakich wyjazdów. A jeśli mowa o jedzeniu... to było dokładnie to wszystko, co można znaleźć wszędzie: Glühwein, langos, kiełbasy, owoce w czekoladzie, pieczone kasztany (przekonałam się ostatecznie, że nie są warte swojej ceny i nie są w stanie mnie zachwycić), gofry, sery, miody, jeszcze więcej alkoholu i mięsa oraz... pieczone jabłka! Absolutnie pyszna rzecz, której nie spotkałam w Berlinie, ani tym bardziej we Frankfurcie. Co prawda z jabłka to ja wyjadłam sos, bo smakował mi najbardziej, ale to bez znaczenia.

Nie wiem, co opowiedzieć o mieście, którego nie miałam okazji zbyt dobrze poznać. Zwyczajnie pokażę Wam wycinki z mojej wycieczki. I od razu mówię, że to prawie wszystkie zdjęcia z tych, które zrobiłam. Żadna ze mnie rasowa bloggerka. Chyba wolę przeżywać, niż patrzyć przez wyświetlacz aparatu na otaczającą mnie rzeczywistość.
Ta piramida jest piewszą rzeczą, która mnie tak zachwyciła, że wyjęłam aparat. Na górze widzicie, jak wyglądała w prawie całości, a tutaj mały wycinek.
No tak, zapomniałam o Quarkbällchen! One też tam były!
Marienkirche.
Zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń?
Fürstenzug...
...i jak to wygląda.
Willkommen in Krakau! Noż po prostu Wisła!
Jak wszelakie obrazy czy inne rzeźby do mnie nie przemawiają, to Drezno zachwyciło mnie takimi oto perełkami.
No i te drzewa! Te drzewa! Drzewa!
I moje małe zboczenie - latarnia.
I znowu Kraków, co my tu mamy? Most Grunwaldzki? Tylko jakoś się postarzał...
Katedra Św. Trójcy.
Ooo, tam, tam! Semperoper! Gdybym miała głos, to bym się tam ubiegała o pracę. Zapewne. Jakbym się mocno opiła.
Jedno z moich najbrzydszych zdjęć tego roku. No, nie mogłam się powstrzymać.
No i się zaczyna. Zwinger.
I moje samobójcze próby zrobienia zdjęć rzeźbom.
Na prawie koniec oświetlenia budynków, które były tak śliczne, że aż nie do zignorowania.
I moja arcykreatywna stylówa z niemoją (pięć razy za dużą) czapką i nausznikami.
Tym dziwnym akcentem żegnam się z Wami, a na bliższy kontakt z Dreznem z utęsknieniem czekam.

Komentarze

  1. Piękne miasto. To we wrześniu Londyn ? :)
    Ładnie wyszły Twoje usta na ostatnim zdjęciu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS