Zdobycze kosmetyczne.

To już drugi z rzędu post z moimi nowościami. Jak już wspominałam, chciałam dać wszystko razem, jednak na rzeczy, które pokażę dzisiaj, musiałam czekać AŻ do wczoraj. Byłam zbyt niecierpliwa, zdecydowanie. Ale cóż poradzić? Ja zawsze jestem niecierpliwa. A ostatnio jeszcze zamknięta we własnych czterech ścianach własnego ciała i nie chce mi się stąd ruszać ani o krok. Dokąd stawiam powolne kroczki? Opowiem Wam o tym wieczorem lub jutro. Wy dzisiaj zapewne przygotowujecie koszyczki do święcenia, układacie króliczki i kurczaczki, otulacie je jajkami... ja tego nie robię. Dziś nawet nosa nie wystawię spoza segmentu (powiedziałabym, że pokoju, ale podejrzewam, że jeszcze milion razy pójdę do kuchni).
Pierwsza zdobycz, to wygrany u Kobiety przed 30. zestaw firmy Apart, na który składa się mydło w płynie, płyn do kąpieli oraz żel pod prysznic (bardzo się cieszę, bo mydło mi się akurat kończy i musiałabym kupić nowe, a żeli pod prysznic nigdy za wiele). Mydło (bo reszty nie otwierałam) ma bardzo delikatny, przyjemny zapach. Nie mogę się doczekać, aż moje stare się skończy i zacznę używać tego.

Moja wishlista okazała się bardzo dobrym pomysłem, ponieważ mniej więcej skonkretyzowałam, czego chcę, bądź potrzebuję i wzięłam się za realizację. Kupiłam na Allegro malutkie (15 ml) opakowanie pureDKNY oraz dwie próbki kremu BB (które jeszcze nie przyszły, ale spodziewam się ich na początku przyszłego tygodnia). Kiedyś, gdy byłam z Gią w Douglasie (jakieś dwa lata temu) zobaczyłam te perfumy na półce. Zapach mnie nie urzekł, ale zakochałam się... w kartoniku. Na tym zdjęciu ledwo widać, ale ma wytłoczone listki. I wtedy pół żartem, pół serio powiedziałam, że kupię kiedyś te perfumy choćby tylko dla opakowania. Po niezliczonych wizytach w Sephorach uznałam w końcu, że podoba mi się ten zapach. To wciąż nie jest miłość, ale wydaje mi się, że musimy się tylko trochę lepiej poznać. Po Osez-moi! naszła mnie teraz ochota na jasne, delikatniejsze zapachy, mniej duszące. Jednak dziś nie pora na bajkę o tym zapachu. Opowiem Wam o nim innego dnia.

Skoro próbki kremu BB się nie załapały do zdjęcia, bo jeszcze nie dotarły, nie zrobię dla nich osobnego postu, bo to byłaby przesada. Zamówiłam dwie różne próbki firmy Skinfood. Mogłabym kupić od razu duży krem, ale uznałam, że przy mojej delikatnej, wrażliwej, przeklętej cerze naczynkowej nie warto ryzykować. Dlatego przetestuję je i wtedy dopiero zadecyduję, czy warto kupić pełnowymiarowy produkt, czy zapomnieć o używaniu czegoś takiego. Jedna próbka kosztowała 3 zł i stwierdziłam, że za taką kwotę warto podjąć ryzyko. Gdzieś głęboko czuję, że kremy BB są dla mnie, ale wciąż mam mieszane uczucia. Okaże się, gdy w końcu ich użyję.

Na razie zabieram się do mojego śniadania, na które składa się chleb z dżemem malinowym i moja ulubiona zielona ryżowa herbata. A pomiędzy słowami wącham sobie moje DKNY i nawet poprawia mi się humor.

Radosnych świąt, niech wyjdzie Wam słońce!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS