Berlin - Festiwal Światła
Co roku w Berlinie organizowane jest coś, o czym się mówi. I nie chodzi o Berlinale, a o Festiwal Światła.
Może się to wydać dziwne, ale ja - zagorzała fanatyczka wszystkiego, co niemieckie i berlińskie - nie wiedziałam o jego istnieniu aż do zeszłego roku - gdy przyjechałam tu na studia. Jakoś wyszło, że nie pojechałam rok temu do Berlina, by dowiedzieć się, o co chodzi, jednak w tym roku się zawzięłam. Zobaczę i koniec! I dowiem się, co to jest. Taki był plan.
Ogólnie rzecz biorąc, Festiwal Światła polega na oświetleniu słynnych budynków Berlina (powiedziałabym - zabytków, ale Wieża Telewizyjna wydaje mi się dla tego określenia zbyt nowoczesna). I to nie byle jakie oświetlanie - raczej rzucanie obrazów na budynki. O ile Fernsehturm mnie nie ruszył (poza syrenkowym kolorem w jednym momencie), to przy Katedrze Berlińskiej robiłam wielkie oczy. Bo zobaczyłam, co za cuda stworzyli. Nie omieszkałam też wspomnieć, że to samo powinni zrobić z Humboldt-Boxem, bo w końcu on też jest poniekąd symbolem miasta. Na szczęście on świecił własnym światłem. Następna w kolejce była Brama Brandenburska. O ile początkowa tęcza była nudna i bez wyrazu, to zrobienie z Bramy bloku mieszkalnego, który następnie zamienia się w szafkę z wysuwanymi szufladami, a potem burzenie tego... było po prostu niesamowite.
Gdybym wiedziała, że na Gendarmenmarkt i Potsdamer Platz też dzieją się takie rzeczy, z całą pewnością bym poszła. Ale nic straconego. Zawsze jest przyszły rok.
Niektóre z wzorów są tak rewelacyjne, że chętnie uścisnęłabym dłoń osoby, która je zaprojektowała. Inne mniej, ale zdecydowanie warto coś takiego zobaczyć. Może nie oglądać co rok, ale kiedyś, przynajmniej raz...
Może się to wydać dziwne, ale ja - zagorzała fanatyczka wszystkiego, co niemieckie i berlińskie - nie wiedziałam o jego istnieniu aż do zeszłego roku - gdy przyjechałam tu na studia. Jakoś wyszło, że nie pojechałam rok temu do Berlina, by dowiedzieć się, o co chodzi, jednak w tym roku się zawzięłam. Zobaczę i koniec! I dowiem się, co to jest. Taki był plan.
Ogólnie rzecz biorąc, Festiwal Światła polega na oświetleniu słynnych budynków Berlina (powiedziałabym - zabytków, ale Wieża Telewizyjna wydaje mi się dla tego określenia zbyt nowoczesna). I to nie byle jakie oświetlanie - raczej rzucanie obrazów na budynki. O ile Fernsehturm mnie nie ruszył (poza syrenkowym kolorem w jednym momencie), to przy Katedrze Berlińskiej robiłam wielkie oczy. Bo zobaczyłam, co za cuda stworzyli. Nie omieszkałam też wspomnieć, że to samo powinni zrobić z Humboldt-Boxem, bo w końcu on też jest poniekąd symbolem miasta. Na szczęście on świecił własnym światłem. Następna w kolejce była Brama Brandenburska. O ile początkowa tęcza była nudna i bez wyrazu, to zrobienie z Bramy bloku mieszkalnego, który następnie zamienia się w szafkę z wysuwanymi szufladami, a potem burzenie tego... było po prostu niesamowite.
Gdybym wiedziała, że na Gendarmenmarkt i Potsdamer Platz też dzieją się takie rzeczy, z całą pewnością bym poszła. Ale nic straconego. Zawsze jest przyszły rok.
Niektóre z wzorów są tak rewelacyjne, że chętnie uścisnęłabym dłoń osoby, która je zaprojektowała. Inne mniej, ale zdecydowanie warto coś takiego zobaczyć. Może nie oglądać co rok, ale kiedyś, przynajmniej raz...
Bylam 2 lata temu.Robi ogromne wrazenie!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :).
UsuńUwielbiam mapping i żałuję, że trzeci rok z rzędu nie dojechałam na ten festiwal, ale w przyszłym roku mam zamiar się tam pojawić i kropka. :D
OdpowiedzUsuńPostaram się, żebyś tego dokonała :D.
UsuńTo musi przepięknie wyglądać na żywo. Mam nadzieję że kiedyś będę miała okazję zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńI wygląda. Szczególnie dbałość o szczegóły, pomysły... :).
Usuńprzecudne!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nigdy nie oglądałam czarodziejki z księżyca? :D
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą tłumaczką :D :>
Nieee?! To karygodne, godne najgorszego potępienia! :D. To była moja top 1 kreskówka :D.
Usuń