Jak nie PKP to uczelnia...

Gdybym miała możliwość zmienienia w Polsce jednej jedynej rzeczy, to wcale nie zmieniłabym rządu, podatków czy mentalności, tylko pociągi! Nie zmieniłabym nawet płacy minimalnej, wysokości świadczeń socjalnych. Zorganizowałabym sobie po prostu dogodne połączenia ze Słubic do Krakowa i do Warszawy. Naprawdę niczego więcej nie pragnę w takich okresach jak ten.

Dzisiaj, po półtorej godzinnym chodzeniu po Frankfurcie, odebrałam maila, że przesunęli nam szkolenie o prawach autorskich. W ramach cieszenia się, zaczęłam szukać innego dojazdu. Niestety czekanie osiem godzin w Zielonej Górze na pociąg do Krakowa zupełnie mnie nie interesuje. Przerzuciłam się w końcu na stary, dobry Poznań. Przez Warszawę lub bezpośredni. Przez Warszawę jedzie dwie godziny krócej, a i tak godzinę i jedenaście minut czekam na przesiadkę. Hmm. Zdaję sobie sprawę, że przestoję te wszystkie godziny w pociągu, bez względu na to, którym pojadę. I rozważam - pojadę przez Warszawę, przy odrobinie szczęścia spotkam się z Gią (lub nie), będę wcześniej, z Krakowa wrócę z mamą... zaraz! Ale ja wcale nie chcę wracać z mamą, bo mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia, która z powrotem z nią koliduje (chyba że ją przekonam do mojej wersji powrotu)! Ale będę wcześniej. Mniej zmęczona. Większa szansa, że dożyję końca dnia. Hmm. Zaś bezpośredni oznacza jeszcze więcej godzin stania, prawdopodobieństwo utraty życia wzrasta, będę głodna, na pewno nie zobaczę się z Gią, wrócę sama i w dodatku tak późno, że niczego nie załatwię. Jest jednak wygodniej, ponieważ nie muszę się martwić, że się nie zdążę przesiąść (godzina i jedenaście minut stukają mnie w głowę i mówią, że jestem głupia).

Taki oto mam dylemat. W dodatku pewne dolegliwości nie dają mi dziś żyć. No i jeszcze mam inne zajęcia dzień wcześniej, których gdyby nie było, mogłabym bez problemu wrócić już w środę! Niestety, jak nie PKP to uczelnia...

Na domiar złego dziś za ścianą będzie impreza.

Za to znalazłam sposób na doskonałe spędzenie popołudnia z deszczem stukającym w szybę:


Łóżko, komputer, książka i coś smacznego. Tych galaretek jednak ubyło w trakcie pisania tego posta i na dalsze polepszanie nastroju raczej nie wystarczy... Macie dla mnie jakąś radosną, deszczową piosenkę?

I jeszcze tylko do jutra macie możliwość wzięcia udziału w moim konkursie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS