Posty

TAG: Reading Is Cool & Wyzwanie Foto: Dzień 3. - BIG

Obraz
Czasu bywa czasem jak na lekarstwo. Szczególnie gdy ktoś się czymś zajmie i się odkleić od tego nie może. Na szczęście jedno z moich uzależnień dziś zneutralizowałam i mogę ruszyć ze swoim życiem. Może właśnie to DUŻE uzależnienie powinno być na dzisiejszym zdjęciu? Ale jak je ująć w fotografię? Dziś przyszło mi do głowy coś innego. Taka nagła myśl. Banalna zresztą. O tym jednak za chwilę. Kasia otagowała mnie po raz kolejny. Minęło trochę czasu i właśnie dziś się do tego zabieram. O jednej z moich namiętności. Czytaniu. 1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej? Każdej. Choć zwykle nie czytam w środku nocy i nad ranem. Zwykle wtedy śpię. Jednak gdy nocą nie śpię, to albo z kimś rozmawiam, albo piszę. Niemniej rano, przedpołudnie, południe, popołudnie, wieczór, późny wieczór, wczesna noc, noc... 2. Gdzie czytasz? W łóżku, na krześle, przed komputerem, w księgarni, w autobusie, w pociągu, w tramwaju, w samochodzie... Czasem na przystanku. W kawiarni. U lekarza. 3. W jaki

Wyzwanie Foto: Dzień 2. - TO-DO LIST 2012

Obraz
Jak możecie zauważyć, zaczęłam przeplatać polecenia polskie z angielskimi. Cóż poradzę, że niektóre brzmią w lepiej w jednym języku, inne lepiej w drugim... Nie mam jako takich postanowień noworocznych. Raczej w sobotę rano robię sobie "weekendowe to to", a potem przez cały tydzień walczę z listą rzeczy do zrobienia. Oczywiście tych, których nie zdążę zrobić w weekend. Jest jednak jedna rzecz, którą w 2013 chcę definitywnie zakończyć. Cała reszta potencjalnych postanowień jest zbyt abstrakcyjna. Zaś poniżej możecie zobaczyć czekoladę, która jest synonimem rozrzutności. Jednak gdy ją zobaczyłam, musiałam ją mieć. Mango i zielona czekolada. Biała czekolada. Stworzona jak dla mnie. Przysięgam, że nigdy wcześniej nie kupiłam czekolady, która ma tylko 25g i kosztuje dwa euro. Zwykle takie małe są grubsze i ważą 50g, czyli połowę standardowej. Ta niestety jest tylko na podrażnienie. Smakiem nie powala, smaczna, ale za tę cenę wolałabym się spodziewać czegoś zachwycającego. I

Wyzwanie Foto: Dzień 1. - TY

Obraz
Muszę przyznać, że pomysł wyzwania mi się spodobał. Jednak lenistwo robi swoje, dlatego nie biorę w nim oficjalnie udziału. Więcej dowiecie się na tym blogu . Przez najbliższe siedem dni publikować będę zdjęcia zgodnie z tematem. A teraz do zdjęcia. Tematem jestem ja. Jakkolwiek by to nie brzmiało. A oto zdjęcie: Do zobaczenia jutro z kolejnym tematem.

Mały spacer po Krakowie i jeszcze mniejsze zakupy.

Obraz
Jeśli jeszcze nie wiecie, Kraków to moje najukochańsze miasto we wszechświecie. To zabawne, ale mieszkając trzydzieści kilometrów od niego, właściwie do niego nie jeździłam aż do drugiej gimnazjum. Ewentualnie wycieczki szkolne w podstawówce, ale moje lenistwo sprawiało, że wolałam nie jechać i mieć dzień wolny... Byłam głupia, ale za późno się zorientowałam. Zresztą ta głupota nie była jedynie moją winą... Teraz, gdy przyjechałam do domu, pierwszą noc spędziłam w Krakowie. Przy czym miasto mignęło mi jedynie przez okna autobusu, a potem tramwaju, a ja nawet nie postawiłam stopy w Galerii Krakowskiej. Za to byłam pewna, że pomyliłam miasta (kraje), bo jakiś Weihnachtsmarkt się objawił przed Galerią, a ja się zorientowałam, że te same rzeczy (typu jabłka, banany w czekoladzie) są w Krakowie o dobre euro tańsze niż we Frankfurcie. Niemniej faktem jest, że jakoś Krakowa nie skosztowałam tego dnia. Ani następnego. A potem święta i też brak czasu. Nie wiem, czy bym w Krakowie pobyła, gdyb

W nowy(m) rok(u).

Postanowienia noworoczne zaczynam zwykle tworzyć gdzieś w maju (tak przed urodzinami). Podsumowanie roku w październiku (gdy jestem sama ze sobą i mam spokój). Wakacje najchętniej wycięłabym z kalendarza (a może skróciła do dwóch tygodni czystego lenistwa bez wychodzenia z łóżka). Sylwestra zaś mogłabym mieć każdego dnia. To mój ulubiony dzień w roku. I taki był ten - to mój ulubiony ze wszystkich Sylwestrów mojego życia. Cztery godziny do północy minęły jak z bicza trzasnął. Samego szampana (czy raczej wina musującego, które mam prawie każdego roku) mogłoby nie być, bo przerwał mi świetną zabawę. Na chwilę na szczęście. I kolejne godziny trzymały mnie w stanie całkowitej przytomności do piątej nad ranem, gdy zaczęłam marudzić ze zmęczenia. Gdybym miała określić, co było punktem przełomowym w 2012, z całą pewnością wybrałabym 31. grudnia, albo ogólnie okres świąteczno-noworoczny. Mniejsza o powody. Nawet mi samej ciężko je sprecyzować. Po prostu skończyłam ten nieszczęsny, zły pod

Sylwestrowo, wyjaśnieniowo i vlogowo.

Obraz
Kochani. Mam wrażenie, że przez ostatnie dni świat się na mnie uwziął. Akurat teraz, gdy w domu bardziej mnie nie ma, niż jestem, Internet postanowił nie działać, a teraz akurat jest mi potrzebny. A ja mam ogromną chęć blogowania, na które niestety nie mogę sobie pozwolić. Może w środę lub czwartek, o ile ktoś łaskawie przyjedzie i naprawi mój Internet. Wtedy nadrobię blogi. Swoje i Wasze. W tych dniach obejrzałam kilka filmów, doszłam do końca szóstego tomu Harry'ego Pottera, spotkałam się z Gią i zaczęłam poważnie rozważać obcięcie moich włosów u samej skóry. Dziwne dni, bez wątpienia. A przecież jeszcze się nie skończyły.  Zapowiadam więc kolejnych parę dni nieobecności. Na pocieszenie, rozbawienie bądź złapanie się za głowę zapraszam Was na dziwny vlog nagrany z moimi kochanymi dziećmi. To produkt uboczny nagrywania filmiku na inny temat, ale o tym kiedy indziej... Ostrzegam, że to jest naprawdę głuupie. Życzę Wam świetnej zabawy dzisiaj. W tego jedynego w swoim rodz

Prezenty.

Obraz
Nie sądziłam, że okres świąteczny będzie dla mnie tak intensywny, że nie będę miała czasu na bloga. A może ochoty? Jest w tym trochę prawdy, bo zajęłam się czymś bardzo intensywnie. Czytam Harry'ego Pottera od początku. Dziś skończyłam czwarty tom. Wczoraj dopiero późny wieczorem przypomniałam sobie, że istnieje coś takiego jak blogi... I dlatego ten post jest tak zaległy. Moje normalne ja wrzuciłoby go jeszcze w Wigilię, najdalej dzień po. A tu już minęły święta. I dopiero dziś się pojawia. W porównaniu z powalającym zeszłym rokiem jest bardzo skromnie. Niemniej jestem zachwycona. Trzy cudowne książki i trochę kosmetyków. To zabawne, ale zawsze chciałam mieć coś z L'Occitane. Bez większego powodu. Po prostu ta firma mi się podoba. I tym razem dostałam miniaturki jako dodatek do książek. Czerwony błyszczyk i mała paletka cieni, bo chciałam jakiś z fioletowym. Nie ma to jak przykleić się zaraz po kolacji do Rowling... Ale tylko zaczęłam, bo jednak Harry i oglądanie bajek wiecz