Posty

Bułka się nie rusza, bo się zamaśliła.

Obraz
Odczuwam potrzebę napisania czegoś, ale tak naprawdę nie mam co. Dobrze, miałabym, ale nie mam zbytnio czasu i siły. Jutro jest referat, po nim powinnam ożyć. Nie chcę jutra. Miałam dodać jakiś post kosmetyczny, ale gdy znalazłam czas, mama zadzwoniła i rozmawiałyśmy prawie dwie godziny. Nasłuchałam się mruczenia Deusza, potem obejrzałam nowy odcinek Gossip Girl , który mnie rozczarował - delikatnie mówiąc. Dziwna praca kamerą, kiepski soundtrack (co się wcześniej nie zdarzało), beznadziejne dialogi (o fabule nie wspominając) i gra aktorska na takim poziomie, że szkoda gadać. Jestem naprawdę rozczarowana. Jutro jest jednak nowy odcinek White Collar , który na pewno poprawi mi nastrój, szczególnie po referacie. Obiecany post pojawi się wkrótce. Najpóźniej w piątek. Sama nie wiem, jak zorganizuję swój czas, co z nim zrobię. To głupie, że trzy dni w tygodniu mam napięte aż do granic, a cała reszta jest wolna i mogę robić, co mi się podoba. W przyszłym tygodniu będzie trochę inaczej, a

Zmiany na blogu.

Dziś dokonałam ciekawego odkrycia, a w zasadzie kilku (odnośnie obu moich blogów): - osoby anonimowe nie mogły dodawać komentarzy - tylko z jednego bloga nowe komentarze przychodziły mi e-mailem - czytelnicy, gdy wchodzili na mój profil, zwykle trafiali na bloga z recenzjami książkowymi - da się pozbyć weryfikacji obrazkowej Z tej oto przyczyny zmieniłam pewne rzeczy: - od teraz wszyscy mogą komentować, więc jeśli ktoś nie ma konta, a ma ochotę, by coś powiedzieć, nic mu nie stoi na przeszkodzie - nie ma weryfikacji obrazkowej, dzięki czemu ja się nie będę denerwować - zmieniłam nazwę obu blogów - skopiowałam tytuł z bloga z recenzjami i na obu brzmi tak samo... prawie. Przed tytułem stoi "Książki" lub "Moje życie", żeby było łatwiej się zorientować - i teraz wszystkie komentarze będę znać na bieżąco i nie będę musiała biegać po różnych funkcjach bloga :). Wydaje mi się, że teraz zarówno Alina jak i Koffer będą łatwiejsze w obsłudze. A wie ktoś, jak zmie

Nowe kolczyki.

Obraz
Dzisiaj rano udało mi się obudzić wcześniej niż zwykle i nie zignorowałam budzika, jak to robiłam przez cały weekend, ale się ruszyłam. Ubrałam się, spięłam włosy (znowu trochę mi się rozwaliły, muszę kupić chyba lakier, albo wymyślić bardziej trwały sposób splatania) i wyszłam do sklepu po śniadanie. Nie, wbrew pozorom się nie odchudzam, choć moja marchewka, jabłko, banan, daktyle i jogurt oraz woda z cytryną i imbirem mogą wskazywać na coś przeciwnego. Raczej staram się ratować mój organizm. Narzekałam sobie trochę po przebudzeniu, że nie ma śniegu, a jest w całej Polsce. Jednak gdy wychodziłam ze sklepu, widzę - śnieg! Pada śnieg, pada śnieg! Radosna, w cienkiej bluzce i rozpiętym płaszczu idę z powrotem do akademika, patrząc w niebo, a jakiś mężczyzna: - Nie jest pani zimno? Drugi mu coś chyba powiedział, a ja szczęśliwa ruszyłam na moje śniadanie. Choć teraz już przestało sypać. Zrobiłam te kolczyki w zeszłym tygodniu, chyba we wtorek, gdy miałam kilka minut czasu między zajęc

Mariza, Neutrogena, Alverde. Porównanie balsamów do ust - czyli o tym, że jakość nie idzie w parze z ceną, a cena z jakością.

Obraz
Zwykle jestem wierna różanej pomadce Bebe, jednak czasem się zdarza, że mi się skończy i muszę znaleźć coś innego. Czasem też używałam Nivei, jednak... o tym mówić nie będę, bo nie warto. Kiedyś była znacznie lepsza. Raz używałam Neutrogeny w sztyfcie, która była dość dobra, ale też nie zawsze jest dostępna. Jednak dziś opowiem Wam o trzech produktach, które w chwili obecnej posiadam: Mariza - pomadka ochronna na każdą porę roku Jedyny polski produkt w tym zestawieniu. Jeden z najtańszych na rynku, zapłaciłam za nią bodajże 3,99 i kupiłam ją tylko dlatego, że w nagłej potrzebie w sklepie nie było niczego innego. Zapach - chemiczny, lekko imbirowy. Można go polubić, choć na pewno wiele osób będzie drażnił. Działanie i cała reszta - typowy sztyft, lekko twardy, dobrze się rozprowadza. Przy wysuszonych ustach przynosi ulgę na mniej więcej pół godziny do maksymalnie godziny, średnio wydajny, lepki. Jednak przy tej cenie wiele się nie spodziewałam. Przypomina mi wazelinę. Niestety o

Weisse Schokolade.

Obraz
Dziś dzień typowo weiss , choć nie tak jak w Krakowie, gdzie spadł śnieg - tutaj go nie widać ani trochę, a szkoda. Dziś inaczej weiss . Trochę zakupowo. Zresztą... gdy wchodziłam do Rossmanna, pamiętałam o tym peelingu, ale nie o tym, po co poszłam. Bardzo intensywnie musiałam myśleć, by sobie przypomnieć. Kupiłam, to się liczy. Chciałam lakier do paznokci, ale żaden kolor nie był dokładnie tym, który chciałam. Dziwny dzień. Cóż. Zdjęcie przedstawia bałagan, moją próbę nauki, czekoladę na pocieszenie i czekoladę na wieczór ku urozmaiceniu prysznica. Czytałam dość pozytywne opinie o tym peelingu, zresztą... pachnie tak wspaniale nawet przez zamknięte opakowanie, że kupiłabym go tylko dla zapachu. Czekolada Ritter była moim marzeniem od dawna. Dziś wygrała pojedynek z weiss* dużą Milką z dmuchanym ryżem i weiss Lindtem z musem z weiss czekolady (z tym ostatnim głównie ze względu na cenę). I te okropne weiss kartki... tak, idę się uczyć. Zamierzam. Muszę. Nie mogę się tak lenić.

Filmy.

Dziś będzie krótko i na temat. W ciągu ostatnich kilku godzin obejrzałam dwa filmy i chcę się podzielić odrobiną wrażeń. Abduction Taylor Lautner. Film, którego tytuł kojarzył mi się z kosmitami i byłam szczerze przekonana, że o tym będzie opowiadał. Ale nie, jest lepiej. Mamy tajemnicę z przeszłości, dwójkę nastolatków uciekających przed mordercami i CIA oraz zupełny brak porządnej gry aktorskiej, przewidywalną akcję, która trochę się wlecze i jedynie spokojne wgapianie się w ekran przez ponad półtorej godziny. Nie wspominając o aktorach, którzy uciekając, zachowują się, jakby wyjeżdżali na wakacje, żeby się poprzytulać. Nic nie wnosi, niczego się nie traci. Spodziewałam się po tym nieszczęsnym zmierzchowym Jacobie więcej. Po filmie także. Nie dostałam niczego. Moneyball Jak nie lubię Brada Pitta i sportu, tak ten film... przez ponad dwie godziny patrzyłam się w film i świat przestał dla mnie istnieć. Gra naprawdę dobra - i to wszystkich aktorów. Scenariusz nie gorszy, a sam f

Outfit pt. "Nic mi się nie chce, ale udam, że jest inaczej".

Obraz
Rano uznałam, że pozwolę mojemu snu zadecydować, czy wstaję. Dałam sobie pięć minut czasu - jeśli zasnę, nie ruszam się z łóżka, jeśli nie - wstaję. Nie wstałam. Nie chciało mi się nic. Miałam do poprawienia recenzję na zajęcia itd. Zrobiłam to i zadecydowałam, że choć udam, że czegoś mi się chce. Stąd ten outfit. Gdy Wam nic się nie chce, zakładacie zapewne jeansy i jakiś t-shirt. Ja dzisiaj wyszłam z innego założenia. Jednak porządnych zdjęć i tak nie chciało mi się zrobić. W tle biurko mojej współlokatorki. Nie ma jej, więc nie może mnie okrzyczeć. A to, że wyglądam na tych zdjęciach okropnie nie zasługuje nawet na tłumaczenie. Jednak efekt niechcenia był na tyle skuteczny, że w kserze nie zapłaciłam nic za wydrukowanie wspomnianej wyżej pracy, a w jednej trzeciej drogi na zajęcia spotkałam koleżankę, która mi powiedziała, że ich nie ma. Jak widać, zaczarowałam świat moim niespecjalnym, choć niejeansowym outfitem i mogę się pogrążać w niechceniu aż do wtorku, kiedy to muszę na te