Więcej prezentów.

Prezent zrywający czapki z głów był w poprzednim poście, a dziś nadeszła pora na parę drobiazgów, które również - mniej lub więcej - są moimi prezentami gwiazdkowymi. Znajduje się tam również efekt pewnego przekupstwa. Bo jestem zwyczajnie uparta i złośliwa - czasem trzeba mnie przekupić, bym coś zrobiła. No, ale nieważne.

Ten słodki renifer to poduszeczka z pestkami wiśni - lekarstwo na moje spięte i obolałe mięśnie. Poza tym jest prześliczny. Równie mocno ucieszyło mnie lusterko - gdy maluję się w domu, robię to zwykle przy stole (w jednopokojowym mieszkaniu z kiepskim oświetleniem w łazience trudno o cokolwiek sensowniejszego) i miałam do tego tylko jedną rękę, bo w drugiej trzymałam zawsze małe lusterko - takie zwykłe płaskie coś. I teraz mam stojące, dwustronne, które ułatwi mi życie. Pewnie dopóki go nie rozbiję.

Z moim Niemcem chętnie gramy w gry i gdy znalazłam planszówkę Wiedźmina, nie mogłam się powstrzymać, on zaś jest fanem RPG i kupił Aborea. To nasze domowe prezenty dla nas obojga. Gdzieś w dostawie jest jeszcze Tabu, ale póki co nie dotarło. Niestety Wiedźmin jest po polsku, bo po angielsku (za stanowczo zbyt wysoką cenę) nie chcieliśmy, a po niemiecku nie znaleźliśmy - do czasu, gdy Wiedźmin dotarł, a ja całkiem przypadkiem odkryłam, że po niemiecku jednak istnieje. Cóż, musimy z tym żyć. Jeszcze nie graliśmy. Znaczy w Wiedźmina, bo przygoda z Aboreą już się zaczęła...

Od półtora roku szukałam maty do jogi. Czy też zwyczajnie do ćwiczeń. Nieważne. Maty. Konkretnej. I nijak nie mogłam jej znaleźć, choć wiedziałam, że na pewno nie istnieje. I w końcu się udało! W ten oto sposób cały koncept prezentu, jaki chciałam otrzymać od mojego Niemca, uległ zmianie. Ale mam moją matę! Dodatkowo do maty (a może to mata była dodatkiem...) otrzymałam moździerz - o tym również długo marzyłam. Marzenia godne kury domowej. Oto Wasza Alina (na mojej wishliście znajduje się wiele rzeczy użytku domowego - łącznie z nową szafą, lodówką i maszyną do szycia).

I drobiazg na koniec - różane kadzidełka.

Oczywiście nie obeszło się też bez tony słodyczy, pieniędzy i szydełkowanych czapek i szalików (okay, mój szalik jeszcze się robi).

Wczoraj wieczorem wróciliśmy już do domu i odpoczywamy po świętach. Pora planować pełnego rozmachu Sylwestra.

Komentarze

  1. Ale renifera to Ci zazdroszczę :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie :D. Miły, ciepły, tylko strasznie wymagający, jeśli chodzi o pielęgnację (tu termofor jest zdecydowanie lepszy! No, ale nie tak słodki :D).

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe, różniaste prezenty :)) Ja w tym roku oprócz prezentu od Ciebie, zestawu perfum Mony Di Orio od męża dostałam jeszcze, stojak na kapsułki do kawy z ekspresu, krem do rąk, rajstopy, koszyczek od Precławy Ryglik, mydełko cynamonowe i pomadkę Toma Forda :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS