Rzeczy, bez których nie mogę żyć.
W zeszłym tygodniu znaleziono bombę w budynku niemal naprzeciwko i nas ewakuowano na czas rozbrajania. To był moment, gdy zaczęłam się zastanawiać, co chciałabym uratować z mieszkania, gdybym tam nie miała już nigdy wrócić, bo wyleciałoby w powietrze. Wtedy też uświadomiłam sobie, że tak naprawdę wiele nie potrzebowałam. Miałam mojego Niemca u boku i po co ratować cokolwiek? Znalazło się jednak parę rzeczy.
Leon i Ottopus. Moje kochane pluszaki od mojego Niemca, które są dla mnie jak dzieci i byłoby mi bardzo smutno, gdybym musiała przejść przez życie bez nich. Są dla mnie bardzo ważne, nawet jeśli Wy uznacie to za skrajną głupotę.
Moja pralka. O tak! Mój Niemiec ma zakaz jej dotykania. Dostałam ją w zeszłym roku jako prezent świąteczny od jego taty. Właśnie podpisaliśmy umowę o mieszkanie i trzeba było je urządzić. Dla mnie mogło tam nic nie być, ale pralka musiała. Gdyby była mniej ciężka, to pewnie i rozważyłabym wyniesienie jej, żeby ochronić przed potencjalnym wybuchem bomby.
Nike. Jak już kupiłam sobie porządne buty do biegania (które są przy okazji baaaardzo wygodne), to w ostatnim odruchu pomyślałam, że zabieram je ze sobą. Jak już zostać bezdomną, to przynajmniej w wygodnych butach. To jednak najmniej ważna rzecz z tych, bez których w tamtym momencie nie mogłam żyć.
Mój laptop. To rzecz, po którą od razu pobiegłabym do mieszkania, gdybym nie miała jej w torebce. (W czasie ewakuacji byliśmy w teatrze, który również znajdował się w zagrożonej strefie.) Może pozwoliłabym wysadzić w powietrze buty. Nawet pralkę. Z płaczem poświęciłabym życie Leona i Ottopusa. Komputera jednak nie oddam!
Teraz wiem, że w sytuacji kryzysowej bym nie zwariowała i nie chciała ratować całego dobytku. Póki pieniądze, dokumenty, komputer i ukochanego miałam przy sobie, nie potrzebowałam niczego więcej. A listę w poprzednim zdaniu należy czytać od końca, wtedy widać, co jest dla mnie najważniejsze.
"Jak już zostać bezdomną, to przynajmniej w wygodnych butach" <3 masę my day! hmm a przynajmniej wieczór;)
OdpowiedzUsuńHihihihi.
UsuńJa chyba najpierw chwyciłabym aparat fotograficzny, a potem laptop. Wiem, że to są niby tylko rzeczy materialne, ale potrzebne są mi do pracy... no i bez fotografii żyć bym nie mogła :C
OdpowiedzUsuńŻeby nie skupiać się na rzeczach (nie do końca) materialnych, musiałybyśmy powiedzieć, że chleb, woda i tlen ;). A mi i chleb nie służy, więc to i tak za dużo :D.
UsuńPluszaki są urocze - też bym nie chciała ich zostawiać :) Ale branie pod uwagę wynoszenia pralki, rozwaliło mnie na maksa :D :D
OdpowiedzUsuńGdyby była lżejsza, wyniosłabym ją! :).
UsuńTekst o butach mnie rozwalił, ale popieram, popieram :D bez pralki też bym żyć nie mogła. Kiedyś mi się zepsuła, ręczne pranie to chyba największa katorga.
OdpowiedzUsuńDwa i pół roku mieszkałam w akademiku z pralką, którą ciężko było dostać, słabo prała i w ogóle mnie denerwowała. Z moją pralką się dobrowolnie nie rozstanę!
Usuńja też uwielbiam Nike :)
OdpowiedzUsuńO, to, to! Pralka! :)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie prania ręcznego :) Ale nas postęp i technika rozpieściły ;)
Masz rację, ja zresztą nie znoszę pranych ręcznie rzeczy.
Usuń