Koniec studiów - i co dalej?

Szukałam odpowiedzi na to pytanie chyba całe życie. Ani trochę nie przesadzam, bo zawsze wiedziałam, że będę studiować, choć moje plany się zmieniały - od weterynarii, przez medycynę, poprzez prawo, na germanistyce skończywszy (dostałam się nawet na orientalistykę - indianistykę, ale tych studiów nie podjęłam, lecz wyjechałam do Niemiec), ale co po tym? O, tu miałam chyba jeszcze więcej pomysłów! Z całą pewnością nigdy bym nie wpadła na to, co zrobiłam.

Zrobiłam licencjat, od dzisiaj posiadam oficjalnie wykształcenie wyższe z filologii i kulturoznawstwa, mogę się wręcz mianować językoznawczynią... A zdecydowałam się nie iść dalej tą ścieżką kariery. Nie kontynuuję studiów, nie zamierzam dorabiać się trzech magicznych literek przed nazwiskiem. Dla niektórych to pewnie oczywisty cel, ale dla mnie nie ma znaczenia. Po łącznie czterech latach studiowania i odkrywania zasad funkcjonowania instytucji uniwersytetu (czy to renomowany UJ, czy może trochę mniej renomowany UAM, czy też niemiecka Viadrina - zaliczyłam wszystkie te uczelnie i każda miała swoje absurdy i paradoksy), doszłam do wniosku, że to zupełnie nie dla mnie. Więcej nauczyłam się w liceum. To była szkoła...

Rozważam możliwości dalszego kształcenia. Kręci mnie pedagogika teatralna, aktorstwo... Ale na nowo odkrywam, że odnalazłabym się jako czyjaś asystentka, bądź w pracy biurowej innej kategorii. Myślę o rozwoju w kierunku finansów. Z drugiej strony chcę być niezależna i zastanawiam się, czy nie wpaść na jakiś genialny pomysł i nie założyć firmy (choć doskonale potrafiłabym wyliczyć mnóstwo wad tej idei). Potem myślę, że chcę iść w stronę literatury. Albo stać się autorką bestsellera, albo zostać tłumaczką. Z drugiej jednak strony chciałabym pracować z dziećmi. I najlepsze jest to, że mogę robić to wszystko. Nic mnie nie blokuje. Nic nie hamuje. Całe życie przede mną.

Czy aby na pewno?

Boję się, że gdy dam się zamknąć w teatrze, pewnego dnia nie będę potrafiła znaleźć wyjścia. Tak, obecnie tam zostaję - zobaczymy na jak długo. Mimo licznych wad wiem, że to obecnie miejsce, gdzie powinnam być. Staram się jednak myśleć o dalszej przyszłości, bo nie widzę się na scenie do końca życia. Wiem, że to moje marzenie od zawsze, ale jest dobre na ten moment, następne parę lat, ale co będzie dalej?

Nie wiem. Ale wiem, czego nie chcę i wiem, do czego nie zmierzać. To najważniejsze.

Komentarze

  1. Też jestem świeżo po obronie ;). A jeszcze zanim mnie, ekhm, utytułowali zaczęłam mieć rozterki, czy nie zmarnowałam kilku lat nawet jeśli lubiłam swoje studia i nagle odkryłam, że jest jeszcze tyle rzeczy, których chciałabym w życiu spróbować... Na szczęście jeszcze muszę się jeszcze 'pomęczyć' z drugim kierunkiem, więc mam dużo czasu na zastanawianie się, czy powinnam mieć pracę związaną ściśle z moim wykształceniem ;)

    ps. czy to Helbig Buscha na zdjęciu ;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tej perspektywy też mam wrażenie, że studia to marnotrawienie czasu. Chodzi tylko o papierek, kierunek w sumie nie ma znaczenia, ważny jest tytuł. Na szczęście ludzie żyją średnio 80 lat, więc masz czas wypróbować nowe rzeczy :). Poza tym znam niewiele osób pracujących w zawodzie, do którego się kształciły, więc możesz robić wszystko, co chcesz :).

      Tak, Helbig! :D.

      Usuń
  2. Gratulacje Kochanie! Wiedziałam że się uda :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS