Paczka z Warszawy: Nuxe, książki i inne cudeńka.

Gia obudziła się pewnego pięknego dnia i pomyślała, że zrobi mi paczkę. No dobrze, nie do końca tak to wyglądało. Obie mamy (nie)zdrową tendencję do składowania naszych książek i ona chciała się części mojego składu u niej pozbyć, a swój skład u mnie powiększyć, dorzucając przy okazji trzy obiecane mi jakiś czas temu rzeczy (moja ukochana maseczka Biodermy, masło do ciała i krem Nuxe oraz zakupiony przeze mnie dezodorant z tejże firmy), potem wygrzebała kolczyki z prawdziwymi perłami i uznała (słusznie zresztą), że mogę je chcieć. Potem powiedziała, że ma próbkę perfum, które jej się nie do końca podobają, a może mi... To dorzuci. I tak dorzucała, że wrzuciła tam łącznie pięć kilo, a jak ja rozpakowałam to wielkie pudło w domu, to pół godziny siedziałam otoczona tym wszystkim, nie wiedząc, od czego zacząć. Na zdjęciach brakuje książek sztuk sześć, które już wcześniej były moje i tylko moje, więc w ramach próby ogarnięcia się, odstawiłam je na półkę i od razu odetchnęłam z lekką ulgą, bo zapanował większy porządek. Za to jest nadprogramowa książka "Fotografia kulinarna", którą wygrałam u Bei, oraz olejki eteryczne, które samodzielnie zakupiłam w aptece, idąc na pocztę, na której to odebrałam również przesyłkę od wyżej wspomnianej Bei.

Uraczona zostałam następującą toną rzeczy:
- ślicznym różowym pudełeczkiem
- kilkoma prouktami do cery naczynkowej Avene
- kremem do twarzy i cudownym serum na noc (używałam i kocham) Caudalie
- kremem na dzień, kremem do rąk, kremem na bliżej nieokreśloną porę, masłem do ciała, suchym olejkiem Nuxe (milion próbek)
- miniaturką płynu micelarnego Nuxe
- żelem i maseczką Nuxe
- próbkami jakiegoś nieznanego mi kremu
- żelem wielofunkcyjnym do twarzy Nuxe dla mojego Niemca
- dwoma próbkami perfum
- woskiem Yankee Candle Strawberry Buttercream (uśmiałam się, bo moje nieszczęsne makaroniki miały właśnie krem maślany, tyle że wiśniowy i lawendowy)
- dwoma próbkami kremów BB
- śliczną kartką z pandą, bo Gia nie była pewna, czy na urodziny dostałam kartkę, więc uznała, że ewentualnie nadrobi, bo odczuła potrzebę (a że w berlińskim zoo nie znalazłam pandy - mają w ogóle? - to poczułam się uzupełniona)
- i książkami, które na zdjęciu widać wyraźnie, więc po co się powtarzać

Szok, jakiego doznałam po otwarciu paczki, jest nie do opisania. Autentycznie siedziałam mocno zdezorientowana między wszystkim, co wypakowałam, i nie ruszałam się pół godziny, bo nawet nie wiedziałam, jaki ruch wykonać. A mój Niemiec tylko się śmiał. Gdy Gia wspomniała o "paru rzeczach", które jeszcze niespodziankowo dorzuciła, myślałam, że można je policzyć na palcach jednej ręki, ale okazało się, że palców by mi na to nie wystarczyło, chyba że pożyczyłabym je od kilku osób. 

Poczułam się, jakim miała urodziny, bądź Boże Narodzenie, czy inną taką okazję, na którą dostaję dużo cudnych ładnych rzeczy. Muszę póki co opracować jakiś system zużywania tych produktów, by nie otworzyć wszystkiego na raz. Będzie trudno.

Jestem szczęśliwa, ogromnie wdzięczna i gdy patrzę na te zdjęcia, to nie dziwię się sobie samej, że mnie tak wmurowało po rozpakowaniu. 

Podziwiajcie i zazdrośćcie, bo jest co i czego.

Komentarze

  1. O ja Cię kręcolę!!!!!! Zazdrość czuję, zazdrość!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna paczka - już samo pudeleczko śliczne i radujące oko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile skarbów! Ale moim zdaniem Nuxe bardziej opłaca się kupować w Niemczech, szczególnie w aptekach internetowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak szukałam balsamu do ust Nuxe w niemieckim Internecie i nie mam potrzeby :). Póki co dla mnie bardziej opłacalne są zakupy w Polsce :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS